Temat: Sad uchylil pozwolenie na budowe...
Dziekuje za odpowiedzi!
Czyli z tego co czytam wnioskuje ze nie ma sensu wydawac kolejnej kasy na badanie hałasu przez firmę z akredytacja. Koszty sa dosc spore - a i tak nie bede mógł tego dowodu użyć w Sądzie. Moja prawniczka mówiła zupełnie inaczej. Czyli ze dobrze by bylo zrobic takie badanie i dolaczyc... tyle ze coraz mniej jej ufam. Prowadzila juz moje inne sprawy i bylo ok - nie moglem narzekac, ale teraz to chyba kompretnie sie nie zna na tym co mowi. Ja tez sie kompletni enie znam i jestem w kropce. Teraz do 20.10.2010 musze napisac skarge kasacyjna przez ten krotki okres czasu raczej nie znajde innego prawnika a moze nawet i zmienie na gorszego. Moja prawniczka juz kilka spraw powygrywala ale to byly raczej sprawy oczywiscie (zreszta tak samo myslalem w tym przypadku ze to tylko formalnosc wydanie wyroku korzystnego dla mnie zreszta tak samo i ona twierdzila...)
Jesli chodzi po pozwolenie na uzytkowanie - czywiscie je mam. Prowadze interes juz 3 miesiac. Mam prawomocne pozwolenie na budowe (nie wiem dlaczego ktos pisze ze nie jest ono prawomocne). Wyrazne jest napisane na pozwoleniu od urzedu miasta ze pozwolenie nie jest prawomocne i mozna jeszcze odwolac sie do wojewody. Z tym ze na decyzji wojewody o zaakceptowaniu pozwolenia jest napisane ze decyzja jest OSTATECZNA. Zreszta dzwonilem do wojewody jak i urzedu miasta i mowili ze moge budowac gdyz mam prawomocne pozwolenie. Wiec budowe zaczalem, zreszta moja prawniczka tez nalegala zebym zaczal budowac bo mam do tego prawo i sprawa w sadzie bedzie wygrana i ona nie widzi innej mozliwosci. Wiec po czekaniu 2 lata na pozwolenie na budowe dlugo nie myslac, majac wszystkie papiery uprawniajace do rozpoczecia budowy - rozpoczalem ja. Mialem juz spora kase zamrozona w ten projekt wiec kolejne miesiace czekania narazaly mnie na kolejne straty nie mowiac juz o tym ze nic nie zyskiwalem - a taki jest cel kazdego biznesu.
Moja prawniczka mowila ze taka sprawa bedzie sie ciagnac min 3 lata. Z doswiadczenia wierzylem jej bo zawsze sprawy sie dlugo ciagna. Tyle ze w tym przypadku rozprawa odbyla sie po 3 miesiacach od zlozenia wniosku przez sasiadow rozprawa w WSA - ktora przegralem w 30 min. Teraz moja prawniczka twierdzi inaczej ze rozprawa w NSA odbedzie sie najprawdopodobniej w styczniu badz lutym i odrazu bedzie na tej rozprawie wydany wyrok - znowu 30 min i koniec postepowania. Wyrok prawomocny - bez mozliwosci odwolania gdziekolwiek. Dlatego staram sie teraz dowiedziec jaka jest prawda czy sprawa zakonczy sie tak szybko jak teraz ona twierdzi. Czy faktycznie bedzie ona trwala kilka lat.
Dlatego tez moje pytanie glowne brzmi - kiedy bedzie wyrok prawomocny i jesli bedzie on dla mnie nie korzystny to czy ja moge dalej dzialac?
Urzad wtedy bedzie jeszcze raz badal pozwolenie na budowe (ale ja dalej dzialam bez przeszkod) czy w tym czsie kiedy urzad bedzie wznawial postepowanie o pozwolenie (nie wiem czy zacznie znowu od ustalenia warunkow czy juz tylko samo pozwolenie) to ja musze zamknac biznes?
Jesli jest tak jak ktos tutaj pisal ze sprawa potrwa 5 lat i moge dzialac to jestem juz troche uspokojony gdyz moze w te 5 lat uda sie odrobic inwestycje i chociaz nie strace pieniedzy. Tyle ze jesli bede musial zamknac biznes, albo nawet i rozebrac w kilka miesiecy to wtedy jestem udupiony.
aha jeszcze kwestia oddzialywania na srodowisko. Ja otrzymalem z urzedu ochrony srodowiska takie pismo ze przy tego typu inwestycjach nie jest wymagany raport o oddzialywaniu na srodowisko. Wiec zadne raporty nie byly robione. Jedynie ja dodatkowo sam z siebie dolaczylem raport o oddzialywaniu na srodowisko tego typu myjni gdzie normy nie byly przekroczone. Ten raport robil specjalista na zlecenie producenta u ktorego kupowalem myjnie. Tyle ze jak mowie ja to dolaczylem jedynie dlatego zeby pokazac ze mimo tego ze urzad uznal ze nie trzeba robic raportu ja i tak go dolaczylem bo nie mam nic do ukrycia i w kazdej chwili moge sie poddac kazdemu badaniu. Tyle ze nikt nie chce tego badac. Ja moge znowu zrobic na wlasna reke badania tyle ze jak one nic nie dadza to po co je w ogole wykonywac... paranoja.
I jeszcze czy mogl by mi ktos wytlumaczyc dlaczego jesli sasiedzi pozywaja do sadu wojewode ktory utrzymal w mocy pozwolenie na budowe wydane przez prezydenta miata to wojewoda ma w nosie czy wygra czy przegra. I to tylko i wylacznie ja musze sie martwic i dzialac w tej sprawie jesli nawet nie jestem strona postepowania? To juz mnie na logike nie powinno obchodzic jaki bedzie wyrok bo ja mam wszelkie zezwolenia - wojewoda powinien sie martwic zeby sprawe wygrac. Tyle ze wojewoda nawet nie wie czy bedzie skladal kasacje do tego wyroku. Czyli jak bym nie dzwonil do niego to by zostawil ta sprawe i wyrok WSA bylby juz prawomocny bo nikt nie wniosl skargi? Takze w koncu kogo to jest sprawa moja czy wojewody. Moja raczej nie bo ja nawet nie jestem strona... o co tutaj chodzi?
Napisze jeszcze raz jaka ja droge przeszedlem zeby uzyskac pozwolenie na budowe (w sumie 2 lata staran):
1.napierw wniosek o wydanie warunkow zabudowy ktore otrzymalem
2. SKO ktore utrzymalo w mocy wydane warunki
3. Etap pozwolenia na budowe. Rowniez otrzymalem bez problemu
4. wojewoda bada sprawe i rowniez nie ma podstaw do tego zeby uchylic pozwolenie wydane przez prezydenta
5. Skladam wniosek o pozwolenie na uzytkowanie do nadzoru budowalnego i je otrzymuje bez kiwniecia palcem na jednej wizycie 10 minutowej.
I teraz pytanie czy to jest za malo 'organow' ktore badaly sprawe zebym ja mial pewnosc ze pozwolenie jest zgodne z prawem i w sadzie nie musze sie o nic martwic? Przeciez to jest 2 lata sprawdzania przez wszystkich swietych i nagle sad uznaje ze oni sie wszyscy myla i to sad ma racje. Tylko pytanie dlaczego to ja mam dostac po dupie ze tyle organow administracji sie mylilo wydajac pozwolenie?
Przepraszam za taki dlugi post ale staralem sie odniesc do pytan wszystkich ktory raczyli zajrzec w moj post i dac odpowiedz - za co jeszcze raz dziekuje
pozdrawiam