Temat: Przekret
Łukasz Paweł Wojdalski:
uuu , duma urażona....
nie urazona duma tylko - szczerze mowiac- zdziwienie, ze ktos moze wypisywac takie hmm "porady" calkiem serio
1) To że napisały że sie zapoznały, oznacza tyle, ze napisały To jest jedynie dowód na to, że złożyły pisemnie takie oświadczenie, wynika tego z tyle, co z mojego pisemnego oświadczenia, że jestem kobietą. A nie jestem.
Gratuluje, powaznie gratuluje ;-)
2) Podrobiony zgodnie z oświadczeniem - no przyjmuję, że klient mówi prawdę i może to jakoś wykazać. Trudno udzielać porady zakładając, że wszystko co jest powiedziane, jest fałszem.
3) Mogę stanowczo powiedzieć kto ma rację, bo zakładam, że stan faktyczny jest taki jak go przedstawiono. Starałem się w mojej wypowiedzi nie twierdzić stanowczo, że sprawa jest wygrana ! Anie razu tego nie powiedziałem. Mieć rację a wygrać to dwie różne rzeczy. TO oczywiste, ze przedstawiony stan faktyczny podlega udowodnieniu. Ja jednak dowodów nieoceniam, a to czy stan faktyczny się kwalifikuje na dający podstawy do wystąpienia z roszczeniami, czy nie.
4) to że przepisy o sprzedaży konsumenckiej są do bani wynika z lektury samej ustawy. Spróbuj wywieźć z niej jakieś konkretne roszczenia, które nadaje się do zasądzenia przez sąd.
Z przepisow chroniacych konsumenta wynika chociazby fakt, iz konsument moze zlozyc oswiadczenie, ze sie zapoznal ze stanem technicznym - a pozniej i tak moze komis scigac, za np. wady wynikajace z wypadkowej przeszlosci pojazdu. Co raczej trudno zrobic w przypadku gdy nie mamy doczynienia z umowa konumenta z podmiotem profesjonalnym. Podmiotowi profesjonalnemu nie trzeba udowadniac, ze wiedzial, ze zatail, ze chcial oszukac. On poprostu z urzedu musi dochowac nalezytej starannosci i juz. Jesli komis sprzedaje pojazd jako bezywpadkowy - musi on byc bezwypadkowy. Jesli osoba prywatna sprzedaje pojazd bezwypadkowy - to wystarczy, ze ona mysli, ze jest bezwypadkowy - bez znaczenia jest fakt, ze np. poprzedni wlasciciel odwijal go z latarni.
5) zauważ, żę dwa ostatnie akapity mojej wypowiedzi to "niejako na marginesie", moim zdaniem nie ma skutecnzie zawartej umowy sprzedaży w formie pisemnej,
>i oryginalny taki pogląd
raczej nie jest. Dwie ostatnie uwagi mojej wypowiedzi, są uwagami generalnymi, które do stanu faktycznego niekoniecznie znajdą zastosowanie.
Na marginesie - czy nie na marginesie szkoda przywolywac cos co z uwagi na pierwszy argument [brak umowy sprzedazy] jest bezprzedmiotowe.
A teraz calkiem serio. Serio, serio. Bo szczerze mowiac troche slabo sie robi.
Generalnie ja osobiscie powstrzymalbym sie od udzielania klientowi porady pod tytulem "umowa sprzedazy byla sfalszowana" - bo, ze sie tak slicznie wyraze - do tanga trzeba dwojga. Klient skorzystal z falszowanej umowy, zarejestrowal na tej pdostawie pojazd, uzytkowal go - i, kurka wodna, zniszczyl go.
Powolujac argument - umowy nie bylo, sfalszowano ja. Klient przyznaje sie, ze byl tego swiadom - i nie przeszkadzalo mu to do tego feralnego wypadku, w ktorym pojazd ulegl zniszczeniu. Czyli klient swiadomie zarejestrowal pojazd na podstawie sfalszowanej umowy [oj, oj, oj], uztkowal pojazd bezprawnie [oj, oj, oj] i zniszczyl cudza rzecz [oj. oj, oj]. Nie jestem adwokatem, nie zajmuje sie prawem karnym, zdam sie na opinie szanownego kolegi - czy to nie rodzi jakiejs odpowiedzialnosc karnej po stronie klienta?
Ja bym piec razy pomyslal zanim bym udzielil takiej porady. Ale jak mowia - myslenie nie boli.
Bartosz K. edytował(a) ten post dnia 06.02.09 o godzinie 19:02