konto usunięte

Temat: Jak w PL zakończyłaby się podobna sprawa?

Kolejna potworna historia po potworze Fritzlu. Czy Austriacy to patologiczne społeczeństwo???
01.09.2009 17:17/Süddeutsche Zeitung, Kathi Thielitz, Kathrin Schmid
Wolna i samotna

Porwanie 10-letniej Nataschy Kampusch urosło w Austrii do rangi afery państwowej

Opinia publiczna do dzisiaj roztrząsa zagadkowe szczegóły uprowadzenia dziecka i rażące błędy policji. W atmosferze skandalu, jaki ją otacza, okrutnie doświadczona przez los młoda kobieta nie ma szans na normalne życie.

Mijają trzy lata, odkąd Nataschy Kampusch udało się uciec z pokoiku pod garażem, gdzie przez ponad osiem lat przetrzymywał ją porywacz. Niektórzy uważają, że powinna wrócić z powrotem do piwnicy. Inni krytykują ją za to, że wzbogaciła się na swojej tragedii, zgarniając tantiemy z książek i wywiadów. Ofiara porwania nie chce odpowiadać na tego rodzaju zarzuty. (...) Spotykamy się nad brzegiem Dunaju. Jakaś dziewczyna szepce coś do koleżanki wskazując Nataschę palcem, a mężczyzna spacerujący z psem wlepia wzrok w bladą twarz mojej rozmówczyni. – Nie, nie rozdaję autografów – tłumaczy Natascha przygodnym gapiom.

Można odnieść wrażenie, że stała się dobrem publicznym. Doświadczona przez los kobieta miewa dość zainteresowania swą osobą, śledztwa i zamieszania, jakie wywołuje jej obecność. – Ciągle muszę się tłumaczyć, dlaczego jestem taka, jaka jestem. Czuję się jak roślina unoszona w wodzie, która próbuje zapuścić korzenie, aby za chwilę znowu zostać porwana przez fale – mówi Natascha błądząc wzrokiem ponad wodą. Znajdujemy się tylko kilka kilometrów od miejsca, w którym przez długie lata była więziona.

Jest ranek drugiego marca 1998 roku. W drodze do szkoły Natascha Kampusch spotyka mężczyznę. Początkowo dziewczynka zastanawia się, czy nie przejść na drugą stronę ulicy, ale po chwili namysłu idzie dalej. Nagle nieznajomy wciąga ją siłą do białego busa, zawozi do miejscowości Strasshof i zamyka w małym pokoju pod garażem swego domu. Policja rozpoczyna pościg, największy w historii austriackiej kryminalistyki. Funkcjonariusze sprawdzają tożsamość właścicieli ponad 700 białych busów, szukają dziewczynki w wodzie i z powietrza. Wysiłki policji okazują się bezowocne. Nataschy udaje się uciec dopiero 23 sierpnia 2006 roku, po ośmiu latach, pięciu miesiącach i 21 dniach.

Historia jej porwania błyskawicznie trafia na pierwsze strony światowej prasy. Natascha Kampusch, którą wszyscy uznali za martwą, żyje! Po dwóch tygodniach od opublikowania tej sensacyjnej wiadomości blada nastolatka w lawendowej bluzce i chustce na głowie występuje w pierwszym programie austriackiej telewizji ORF. Mimo wielu lat odosobnienia wysławia się, jakby skończyła z wyróżnieniem elitarną szkołę z internatem. – W tamtym czasie pokazałam się taką, jaka jestem naprawdę, nikt nie wpływał na rozwój mojej osobowości – opowiada. – Teraz ludzie odebrali mi moją prawdziwą tożsamość.

Historia Nataschy stała się tematem książek, sztuk teatralnych i kawiarnianych plotek. Zainteresowanie jej osobą nie słabnie być może dlatego, że nie udało się wyjaśnić do końca zagadkowych okoliczności jej porwania. Wiele osób szydzi z niej i kpi. Nie potrafią zrozumieć, jak można być silnym po tak traumatycznych przeżyciach. Przecież tak nie zachowuje się ofiara. Jedni robią jej komórką zdjęcia bez pytania o pozwolenie, inni zadają ból złośliwymi uwagami.

Natascha Kampusch próbuje wpłynąć na własny wizerunek istniejący w głowach innych i zgadza się w 2007 roku na prowadzenie programu telewizyjnego. Przechodnie zaczepiają ją na ulicy i wypytują, dlaczego przekazała 25 tys. euro wsparcia na rzecz ofiar kazirodczego związku „potwora z Amstetten”. Media skwapliwie donoszą, że Natascha idzie do opery w towarzystwie Ingrid Betancourt albo pojawia się na festiwalu muzycznym w Salzburgu u boku księcia Mario-Maxa Schaumburg-Lippe.

Raz ma wrażenie, że jej świat jest nieskończenie ogromny, a za chwilę – nieskończenie mały. – Dokuczają mi napady lękowe, stałam się pustelnikiem – opowiada. Natascha nie ma przyjaciół, z którymi mogłaby podzielić się traumatycznymi przeżyciami. Woli dystans i zwraca się per pan albo pani do ludzi pojawiających się przelotnie w jej życiu. Bliskość jest dla niej czymś trudnym. – Boję się, że pozostanę całkowicie osamotniona z moimi problemami – wyjawia cicho.

Na wolności czuje się równie samotna, jak w domu w miejscowości Strasshof położonej na przedmieściach Wiednia. Otynkowany na szaro dom Wolfganga Priklopila leży na peryferiach małej miejscowości, gdzie ulice noszą nazwiska wybitnych niemieckich poetów. Dom okalają wysokie drzewa, na dziedzińcu widać basen pokryty pleśnią. Tuż obok stoi garaż. Kilka stopni prowadzi do pancernych drzwi. Pod garażem znajduje się niewielki pokój.

Natascha spędziła osiem i pół roku życia na pięciu metrach kwadratowych. (...) Porywacz chciał wychować sobie idealną partnerkę życiową, ale mała dziewczynka okazała się silną osobowością. – Usiłował zdusić moje prawdziwe ja – opowiada Natascha. – Był na swój sposób uczciwy. Pragnął, abym stała się doskonalsza. Dlatego musiałam pozostać sobą, osobą, którą gnębił, upokarzał, dręczył i bił.

Ludwig Koch, ojciec Nataschy, rozwiesił w Wiedniu tysiące plakatów ze zdjęciem zaginionej córki. Dopingował policjantów prowadzących dochodzenie, sam dostarczał im nowe wskazówki. Później zatrudnił prywatnego detektywa i na własną rękę przeczesywał środowisko pedofilskie w Bratysławie. Nieraz słowaccy policjanci pytali go, czy nie nosi broni. – Nie – odpowiadał Koch. Wtedy stróże prawa kręcili ze zdziwieniem głową i mówili na odchodne: – Życzymy powodzenia.

Niepokój o córkę zahartował ojca i zabił w nim jakikolwiek strach. Koch ma dziś 54 lata, jest silnie zbudowanym mężczyzną z wąsem, o opadniętych powiekach. Jego oczy zachodzą łzami, kiedy opowiada o córce. Szczęście to zbyt słabe słowo, aby oddać radość po odzyskaniu Nataschy. (...) Niestety, ojciec nie ma obecnie z córką żadnego kontaktu. Koch obarcza za to winą ludzi z otoczenia Nataschy. Jednego jest pewien: Wolfgang Priklopil, który w dniu ucieczki córki rzucił się pod pociąg, miał wspólników. (…) Koch pali trzy paczki papierosów dziennie i dokładnie śledzi wszystkie informacje pojawiające się w mediach na temat porwania. Cały czas szuka prawdy. Całej prawdy.

Zaraz po ucieczce Nataschy pojawiły się odsłaniające część prawdy plotki. Dlatego w lutym 2008 roku austriackie ministerstwo spraw wewnętrznych powołało specjalną sześcioosobową komisję, aby wyjaśniła wszystkie błędy i zaniedbania przy prowadzeniu śledztwa. Członków komisji interesuje przede wszystkim to, czy Wolfgang Priklopil miał wspólników, a jeżeli tak, to dlaczego Natascha obstaje przy wersji, że porywacz działał w pojedynkę. (...)

Pannę Kampusch dręczą dociekliwe pytania i atmosfera wrogości narastająca wokół jej osoby. Wydana na łup niezdrowego zainteresowania, coraz częściej szuka schronienia we własnym mieszkaniu. Samotność w czterech ścianach traktuje jak ostatni bastion wolności. Spędza czas na hodowaniu kaktusów i malowaniu. Opowiada, że kiedyś chętnie sięgała po aparat fotograficzny. Teraz, odkąd stała się obiektem niezdrowego zainteresowania fotoreporterów, niczym jakaś atrakcja turystyczna, znienawidziła robienie zdjęć. (...)

Z trudem znosi obecność paparazzich, atakujących ją od 2006 roku. Setki wścibskich fotografów czekało na nią pod wiedeńską kliniką. Za zrobienie fotki najbardziej poszukiwanej twarzy świata oferowano wówczas 700 tys. euro. Nastolatkę otaczała armia złożona z rodziny, doradców, pedagogów i psychiatrów. Pielęgniarki kontrolowały, kiedy udaje się na spoczynek, lekarze dyktowali śledczym pytania, a rodzicom wyznaczali czas spotkań z córką. – Najbardziej by im pasowało, gdyby ponownie zrobili z niej sierotę. Moja córka nie jest chora – zapewniał ojciec.

Do dzisiaj twarz Nataschy jest blada, bo dziewczyna nie lubi zbyt długo przebywać na słońcu. Najchętniej nosi ubrania w kolorze lawendowym. Nawet paznokcie maluje w tym kolorze. Pała żądzą wiedzy. Ma świetne rozeznanie w historii i geometrii. Robi tylko to, co uważa za rozsądne. Nie chce, aby jej życie stało się kanwą kolejnego filmu, czy książki. Wspiera organizację PETA, walczącą o prawa zwierząt. Jest wegetarianką. Mówi, że miała bezbarwne dzieciństwo i skradzioną młodość. – Cały czas mam wrażenie, jakbym znajdowała się w poczekalni kina – opowiada. – Mam nadzieję, że wkrótce rozpocznie się prawdziwy film.

Ludwig Adamovich jest jedną z osób, które wielokrotnie przewijały taśmę z życiem Nataschy. Przez 19 lat piastował stanowisko przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego i uchodził za pierwszego strażnika austriackiej praworządności. Obecnie ten 77-letni wybitny prawnik kieruje rządową komisją, powołana do zbadania luk w zeznaniach dziewczyny. Można go spotkać w biurze położonym przy Heldenplatz, w sercu austriackiej dzielnicy rządowej.

Adamovich próbuje odpowiedzieć na pytania, które zadają sobie wszyscy Austriacy. Jak to możliwe, że jeden człowiek był w stanie zamontować ciężkie, 150-kilogramowe drzwi pancerne? Czy jeden człowiek jest w stanie prowadzić samochód, a jednocześnie okiełznać broniące się ze wszystkich sił dziecko? W poszukiwaniu prawdy ten znany konstytucjonalista szuka oparcia w poglądach Alexisa de Tocqueville’a. Austriak chętnie cytuje za francuskim myślicielem politycznym, że prosta, ale fałszywa idea zawsze znajdzie większy poklask w porównaniu z ideą słuszną, lecz skomplikowaną.

Najprostsza odpowiedź brzmi, że po ośmiu i pół latach więzienia ofiara porwania jest wolna, a sprawca nie żyje. Koniec odsłony. Jednak Adamovich idzie za myślą Tocqueville’a i drąży dalej: jaką rolę w porwaniu odegrał Ernst Holzapfel, do którego zadzwonił porywacz tuż po udanej ucieczce Nataschy? Dlaczego śledczy zlekceważyli informację 12-letniej dziewczynki z sąsiedztwa, naocznego świadka porwania? Mała zeznała policjantom, że widziała, jak Kampusch wciągało siłą do samochodu dwóch mężczyzn. Jeżeli ma rację, czy to oznacza, że Natascha jest szantażowana przez nieznanego wspólnika? Może wywiera on na nią presję materiałami pornograficznymi?

Wiele z drażliwych i intymnych pytań już dawno nabrało wymiaru politycznego. Kilka tygodni po zniknięciu Nataschy policja otrzymała aż dwie poszlaki prowadzące do sprawcy. Podczas poszukiwań właściciela białego busa funkcjonariusze złożyli wizytę Wolfgangowi Priklopilowi, ale dali wiarę jego alibi. Nieco później do policji wpłynęła informacja od policyjnego tresera psów. Donosił, że w miejscowości Strasshof mieszka dziwak i oryginał, jeżdżący białym busem, najprawdopodobniej posiada broń i wykazuje skłonności pedofilskie. Policjanci schowali notatkę do akt.

Ludwig Adamovich uważa, że to kolejne potknięcie, które może okazać się brzemienne w skutkach. – Jeżeli funkcjonariuszom zostanie udowodnione świadome zaniedbanie, wówczas władza publiczna przejmuje odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez urzędników – stwierdza prawnik. A to oznacza, że Natascha Kampusch miałaby prawo do odszkodowania za doznane cierpienia.

Komisja śledcza „SoKo Kampusch” z krajowego urzędu kryminalnego odwiedziła tresera psów, kiedy Natascha Kampusch znalazła się już na wolności. Teraz mężczyzna zaprzecza, aby kiedykolwiek informował policję, iż Wolfgang Priklopil posiada broń i wykazuje ciągoty pedofilskie. Wiele lat austriackie ministerstwo spraw wewnętrznych odmawiało wszczęcia śledztwa. Również prokuratura nabrała wody w usta. Jeszcze kilka tygodni temu protokoły z pierwszego przesłuchania Nataschy leżały w szafie pancernej. Urzędnicy wymiaru sprawiedliwości nadal nie mają dostępu do ważnego materiału dowodowego: pamiętnika Nataschy i filmu wideo, nakręconego tuż po ucieczce nastolatki. Prokuratura zasłania się koniecznością ochrony ofiary przestępstwa. (...)

W ramach odszkodowania Natascha Kampusch została prawną właścicielką posiadłości porywacza. Nie chce, aby dom popadł w ruinę albo przekształcił się w miejsce pielgrzymek dla żądnych sensacji turystów. W lipcu zrobiła generalne porządki i wypucowała willę. Sąsiedzi natychmiast powiadomili fotoreporterów, że Natascha porządkuje „dom horroru” i zachodzą w głowę, czy aby dziewczyna nie tęskni za porywaczem.

Każdy krok Nataschy jest dokładnie obserwowany i staje się obiektem taniej sensacji. – Dziś okrzyknięto mnie wiedźmą, jutro będę księżniczką – stwierdza dziewczyna i tłumaczy, że chce być traktowana po prostu jak człowiek. (...) Według szablonowych diagnoz psychologów cierpi na ostry syndrom sztokholmski, czyli odczuwa silną więź emocjonalną z porywaczem. Przez wiele lat Wolfgang Priklopil był jej jedynym łącznikiem ze światem: katem, ale także perwersyjnym wychowawcą. Stosował wobec niej system nagród i kar. (…) Potrafiła prowadzić z nim długie negocjacje, jak długo może palić się światło w jej podziemnym pokoiku.

– Czuję się jak drzewo wyrwane z korzeniami – opowiada Natascha. Marzy o tym, żeby jeszcze raz zostać dzieckiem bez konieczności przeżywania horroru porwania. Byłoby wspaniale znaleźć przyjaciół, iść na pierwszą prywatkę, poznać smak młodzieńczej miłości. Natascha zdaje sobie sprawę, że to niemożliwe. Jej każdy krok jest bacznie obserwowany i oceniany. – Musiałam dorosnąć z dnia na dzień – stwierdza.

Ludwig Koch zaciąga się głęboko papierosem. – Od czasu ucieczki Natascha wpadała w ręce kolejnych szarlatanów albo wyrachowanych ważniaków – oświadcza. Naturalnie i on popełnił błędy. Córce może być przykro, że dalej grzebie w szczegółach porwania. – Uważam, że to mój ojcowski i obywatelski obowiązek – oświadcza. Koch opowiada o dawnym sąsiedzie, mieszkającym obok matki porywacza. Waltraud Priklopil otrzymała nową tożsamość, a jej miejsce zamieszkania jest trzymane w ścisłej tajemnicy. (...)

Niedawno Adamovich napomknął, że rodzina może być pośrednio uwikłana w porwanie. Na łamach dziennika „Kronenzeitung” prawnik dał do zrozumienia, że czas, jaki Natascha spędziła w niewoli, był o wiele lepszy od okresu przed porwaniem. Brigitta Sirny, matka dziewczyny, zastanawia się nad oskarżeniem prawnika o pomówienie. Uważa, że do jego obowiązków nie należy ocenianie, jaką była matką. Nie byłby to pierwszy proces z jej udziałem. W 2008 roku pozwała do sądu emerytowanego sędziego Martina Wabla, który twierdził, że maczała palce w porwaniu córki. Motyw? Chęć zatajenia faktu, że w dzieciństwie Natascha była seksualnie wykorzystywana przez swego ojczyma. Córka oczyściła matkę ze wszystkich zarzutów, a w marcu sąd zakazał Martinowi Wablowi rozpowszechniania pomówień obciążających panią Sirny. Dla Ludwiga Adamovicha to kolejny dowód na to, że „cała sprawa obnaża indolencję władz z prokuraturą i ministerstwem sprawiedliwości włącznie”.

Emerytowany sędzia Martin Wabl jest przekonany, że w porwanie Nataschy jest zamieszany także Ernst Holzapfel. (...) Jedno jest pewne: znał porywacza od czasów młodości, a później stał się jego wspólnikiem w interesach. Wolfgang Priklopil zadzwonił do Holzapfela z centrum handlowego w Wiedniu, tuż po ucieczce Nataschy. – Proszę, przyjedź po mnie samochodem. To bardzo ważne – nalegał. Obydwaj mężczyźni spędzili razem sześć godzin w samochodzie Ernsta. Priklopil wysiadł z auta o godzinie 20.00. W nieoficjalnym protokole policyjnym odnotowano, że pierwsze pytanie, jakie Ernst Holzapfel zdał policjantom brzmiało: „Zabił ją?”. (...)

Prawdopodobnie wkrótce ruszy proces sądowy w sprawie porwania Nataschy Kampusch i młoda kobieta zostanie ponownie przesłuchana. Adamovich uważa, że ukrywa ona pewne istotne dla sprawy fakty. – Zakładam, że Natascha wie znacznie więcej niż nam opowiada – twierdzi prawnik.

Do dzisiaj historia porwania Nataschy kryje pełno sprzeczności i niedomówień. (...) W niedzielę przed trzema laty biegła uliczkami Strasshof wołając o pomoc i nie mogła się nadziwić, że nikt nie śpieszy jej na ratunek. Teraz codziennie walczy o odrobinę prywatności. Uważa, że to, co się z nią stało, jest jej osobistą sprawą. Nieustannie zadaje sobie pytanie, kiedy wreszcie ludzie dadzą jej spokój.

Natascha Kampusch mówi, że czuje się naprawdę wolna tylko w myślach. Były jej jedynym azylem przez osiem lat spędzonych podziemnym pokoiku pod garażem.