Temat: Ciekawy artykuł z "Rzepy" o monopolu korporacji
Karolina Kozak:
Ale pytanie, czy chcemy byle co, czy stawiamy na jakość?
Ja osobiście jestem za tym drugim.
Jak się czegoś nie robi to się tego nie umie. Każdy musi kiedyś zacząć. I to niezależnie od tego czy jest się aplikantem, czy nie.
BTW weź pod uwagę jeszcze taką okoliczność: mam kolegów i koleżanki z aplikacji. Ludzie zdali egzamin sędziowski (!) ze świetnymi ocenami, nierzadko piątkami. Ci sami ludzie, którzy z miejsca zostają referendarzami i orzekają przy obrocie nieruchomościami wartym miliony złotych, nie mogą zostać adwokatami lub radcami - bo byli na pozaetatowej (a obecna ustawa adwokacka wymaga 3 lat bardzo określonej praktyki - więc np. fakt, że ktoś się zwolnił z pracy i chodził do sądu za darmo nikogo nie obchodzi).
Serio będziemy się upierać, że osoba taka osoba będzie kiepskim pełnomocnikiem?
IMO właśnie dużo trudniej jest napisać naprawdę dobry pozew niż potem "pociągnąć go" na sali.
ależ ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, co nie zmienia faktu, że ma się więcej czasu na bardzo dobre przygotowanie tego pozwu, niż jak się jest "w akcji".
Znowu z doświadczenia: jak coś wyskakuje to najczęściej pełnomocnik prosi sąd o zakreślenie terminu na ustosunkowanie się w piśmie procesowym... :)
I tu się zgodzę:) Za błąd jednak uważam zakładanie, że młodzi absolwenci prawa braliby udział tylko w takich sprawach.
Masz ludzi po aplikacjach którzy nie mogą się wpisać. W grę wejdzie jeszcze instynkt samozoachowawczy ludzi i fakt, że jak ktoś będzie miał sprawę o większe pieniądze to i tak pójdzie do adwokata / radcy. Raczej mało prawdopodobne żeby ktoś z marszu rzucił takiemu pełnomocnikowi sprawę o weksel na pół miliona ;)
Dlatego jest to problem, tych młodych gniewnych, którym chcą dać dostęp do sali sądowej, ale także klientów, których czeka "podwójna robota".
Czyli dla własnego dobra tych ludzi zmusimy ich do bezrobocia?;)
Znowu: zwróć uwagę na ludzi po pozaetatowej sądowej lub prokuratorskiej z egzaminem zdanym ze średnią 5.
Jednak uważam, że lepiej starać się możliwie jak najbardziej wyeliminować błędy oraz brać przykład z dobrego, niż ze złego, nieprawdaż?
No to masz dobre: im większa konkurencja tym wyższa jakość. Jakby nie było Play to by nie było internetu mobilnego za 30 pln. Skoro tak to działa na każdym rynku to czemu nie tutaj?
Mariusz Kowalek:
Generalnie zgoda. Z tym, że nie do końca dot. to post.gospodarczego. Tam jednak trochę doświadczenia się przydaje
Znaczy masz na myśli to postępowanie gospodarcze, w którym jak nie zgłosisz dowodów w pozwie albo odpowiedzi na pozew to masz prekluzję i na rozprawie możesz nawet śpiewać i tańczyć? ;)
Wiesz, kwestia jest taka że wielokrotnie aplikant jest przygotowywany przed pójściem na rozprawę przez radcę bądź adwokata, co oznacz że jest znacznie łatwiej osobie bez większego
doświadczenia.
Pewnie kwestia patrona. Z relacji znajomych na aplikacjach to raczej wygląda tak, że patron mówi o co jest sprawa i po której stronie się występuje. I że popieramy powództwo albo wnosimy o oddalenie ;)
W sumie i tak wszystkiego co się zdarzy nie przewidzisz.
A poza tym patrz casus ludzi po sędziowskim / prokuratorskim. Taka osoba poradzi sobie bez problemu na sali mimo, że nikt jej rad przed sprawą nie dał ;) Chociażby dlatego, że nie tylko widziała setki rozpraw ale była też na setkach narad :) I wie co naprawdę skład przekonuje.
Nowelizacja dot. wszelkich spraw a nie tylko tych najprostszych.
Patrz wyżej - instynkt samozachowawczy. Nikt nie da "świeżynce" gigantycznej sprawy.
A gdzie tu widzisz problem? Rozmawiamy o sprawach majątkowych. Jak klient straci 300 pln przez ciapowatego pełnomocnika to sobie te pieniądze odzyska z OC ciapowatego. Więc wyjdzie na 0.
Uważam również, że jest to złe podejście. Oznacza to kolejny proces i wielokrotnie może sobie taki klient już sam nie poradzić.
To sobie weźmie radcę i dostanie zwrot kosztów.
Tak samo ilu sędziów "ładuje" wyroki nie wiadomo skąd (np. sędziemu zapomniało się że istnieje takie coś jak nasciturus). Czy to ma ozanczać, że należy zlikwidować aplikację sędziowską?
Jeśli chodzi o ścisłość to już zlikwidowano ;)
Nikt nie postuluje likwidacji aplikacji dlatego, że pełnomocnicy się mylą - a przynajmniej ja takiej tezy nie stawiam więc nie bardzo wiem z kim / czym polemizujesz :) Celem zmian ma być, jak mi się wydaje, możliwość egzystencji w warunkach wolnorynkowych przez osoby, które wprawdzie mają niezbędną wiedzę ale bez uzyskania stosownego zezwolenia nie mogą z niej korzystać.
Oczywiście prawdziwym celem jest tegoroczna (i przyszłoroczna) kampania wyborcza :) Nie wiadomo czy projekt przejdzie a nawet jeśli to ile osób w ogóle z niego skorzysta. Moim zdaniem skorzystają na tym właśnie ci ludzie, którzy są po aplikacji ale nie mogą z przyczyn formalnych przepłynąć z zawodu do zawodu. "Gołych" absolwentów będzie mało, a jeśli przejdzie projekt radców o zniesieniu egzaminów wstępnych na aplikacje to cała sprawa umrze śmiercią naturalną.
Na marginesie: weź pod uwagę że omylność sędziów jest dla nich kosztowna - wytyki bolą bardzo.
Zmiana proponowana przez PiS w praktyce sprowadza się do likwidacji zawodu radcy i adwokata. Jeżeli absolwent prawa ma mieć praktycznie takie same uprawnienia jak tzw. zawodowy pełnomocnik to w praktyce po co aplikacja?
A choćby po to, żeby działać w karnym? Masz też przymusy adwokackie których nowelizacja nie wyłącza.
Poza tym to jeszcze kwestia mentalności: kompletnie inaczej jesteś postrzegany jako po prostu prawnik niż jako radca prawny czy adwokat.
Moim zdaniem aplikacja powinna istnieć, aczkolwiek chyba należałoby się zastanowić nad jej formą (ogólnie rzecz ujmując więcej praktyki,mniej teorii).
To już jest bardzo szeroki temat. Ja akurat wypowiadam się z innej perspektywy, jako że w przeciwieństwie do większości osób po aplikacji ja jestem po egzaminie sędziowskim. Moja aplikacja była bardzo praktyczna, świetnie przygotowywała do zawodu (zarówno sędziego jak i wolnego, jako że osoby które wystartowały z kancelariami po sądówce z tego co widzę radzą sobie lepiej niż nieźle) i z pewnym zaskoczeniem przyjąłem jej likwidację.
Ja bym inaczej postawił pytanie (tu palpitacji dostaną wszyscy teoretycy uczelniani): czy nie powinniśmy pomyśleć o reformie studiów prawniczych tak, aby zmieścić w ich trakcie aplikację? Niestety, poziomu zajęć uczelnianych nie ma nawet co porównywać do zajęć na aplikacji. Niezłą ilustracją w Lublinie było to, że na zajęciach na aplikacji sądowej nie wykładał żaden teoretyk z KUL lub UMCS (nie licząc sędziów którzy obok aktywnego sądzenia pracują naukowo). To w sumie mówi wszystko.