Anna
Wesołowska
manager, ABC
promocji
Temat: mobbing na WTZ
Pracujemy na Warsztatach Terapii Zajęciowej, które działają w ramach stowarzyszenia. Jest to placówka rehabilitacyjna dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Piszemy, bo czujemy się już zupełnie bezradni wobec poczynań naszego pracodawcy, którym jest prezes stowarzyszenia, a szczególnie wobec postępowania dyrektorki warsztatów pod przyzwoleniem a nawet poparciem prezesa. Prowadzi ona od lat zmasowaną akcję mającą na celu zastraszanie, upokarzanie i wyniszczanie psychicznie pracowników. Od kilku już lat narasta problem mobbingu, który w obecnej chwili osiągnął już swoiste apogeum psychicznego znęcania się i bezlitosnego dręczenia pracowników. Atmosfera w pracy, sposób postępowania z pracownikami, liczne nieuzasadnione nagany, nieustanne przesłuchania za zamkniętymi drzwiami w obecności prezesa, pani dyrektor i zastępcy dyrektora w atmosferze zastraszenia, z góry przyjętej winy pracownika, nadawanie błahym problemom rangi niebotycznych rozmiarów,doprowadziły mniej odporne na stres osoby, do załamania nerwowego. (kilka osób leczy się psychiatrycznie i somatycznie na tle nerwowym, niektóre korzystały również z porad Ośrodka Interwencji Kryzysowej). Przesłuchania takie odbywają się w ostatnim czasie bardzo często, a cierpią przez to nie tylko sami pracownicy, ale szczególnie nasi podopieczni, którzy bardzo łatwo odbierają negatywne stany emocjonalne swoich terapeutów ich, leki, depresję, niepokój, rozdrażnienie, a to wszystko odbija się również na ich psychice i zaburza poczucie bezpieczeństwa. Pani dyrektor nie szczędzi swoich agresywnych „wykrzyczanych” uwag do terapeutów w obecności naszych uczestników co świadczy o jej niekompetencji i braku wyczucia i kultury oraz znajomości zasad pedagogicznych, gdyż podważanie autorytetu terapeutów utrudnia i zaburza proces wychowawczy i rehabilitacyjny osób niepełnosprawnych. Poza tym przez te ustawiczne przesłuchania, marnowany jest czas przeznaczony na terapię. Nękani jesteśmy szczególnie od momentu, gdy w odpowiedzi na doznawane szykany, założyliśmy Związki Zawodowe, aby mieć jakąkolwiek obronę przed bezkarnością prezesa i jego „świty”. Prezes prawnie nie ma nad sobą żadnego organu kontrolnego. Sam zresztą powiedział, że nie boi się żadnych PIP-ów czy innych urzędników, gdyż on sam odpowiada za stowarzyszenie i za wszystko co się w nim dzieje.Uczynili sobie prywatny folwark za państwowe pieniądze. Zwracaliśmy się z prośbą do różnych organów państwowych (PIP, MOPS, )Każdy z nich mówił, ze jest od spraw merytorycznych i nic nie może zrobić w naszej sprawie. To jest nasz krzyk rozpaczy!Prosimy niech nam ktoś pomoże w jaki sposób możemy się bronić i walczyć o swoją godność. Czy takie osoby jak prezes i „świta” mogą piastować kierownicze stanowiska. Czy ktoś kto nie ma litości dla drugiego człowieka może pracować w placówce pomocy społecznej, której przeznaczeniem jest pomoc drugiemu człowiekowi. Do napisania tego błagania zmotywowała nas ostatnia sytuacja.Dyrektorka stwierdziła w obecności pewnego pracownika, że ona po kolei pozbędzie się niewygodnych osób. Pierwszy atak przypuściła na osobę pełniącą funkcję pedagoga w placówce. Wysunęła wobec niej mało przekonujące zarzuty kwitując, że straciła do tej osoby zaufanie i jest zmuszona ją zwolnić i spróbować z kimś innym. W niedługim jednak czasie odbyły się nowe wybory do komisji zakładowej i osoba ta została wybrana demokratycznie przez członków związków zawodowych na członka komisji zakładowej i uzyskała przez to status osoby chronionej- plan zwolnienia się nie powiódł.Wywołało to wściekłość i chęć odwetu. Przypuściła więc atak na pozostałe niewygodne osoby, a szczególnie na przewodniczącą komisji zakładowej, którą obarczyła winą za wszelkie "zło". Posypały się więc przesłuchania.Ostatnie z nich przebiegające jak zawsze w atmosferze zastraszenia i dręczenia,bezpodstawne zarzucanie kłamstwa,dążenie za wszelką cenę do udowodnienia winy, aby móc ją zwolnić dyscyplinarnie (a tym samym pozbyć się aktywnego działacza i samych związków zawodowych na terenie placówki) doprowadziło do załamania nerwowego tej osoby. Pracownik wyszedł z sekretariatu w takim stanie, że konieczne było wezwanie karetki pogotowia. Karetkę wezwali pracownicy. Ani prezes ani dyrektorka nie przyszli osobiście, aby zainteresować się stanem zdrowia swojego pracownika. Dyrektorka poleciła to swojemu zastępcy.W obecnej chwili pracownik ten przebywa na zwolnieniu lekarskim i jest nadal w bardzo złym stanie psychicznym.
Co się jeszcze musi stać, aby w końcu zainteresowano się nami. A może następnym razem ktoś nie zapanuje nad sobą i targnie się na swoje życie. Czy nie można w jakiś sposób przerwać tej eskalacji zła, która nie pozwala spokojnie i normalnie pracować. Nie są to wszystkie zdarzenia. Problem przedstawiliśmy bardzo fragmentarycznie, ale te i pozostałe przypadki możemy udokumentować i są na to świadkowie.
Błagamy doradźcie, gdzie mamy szukać pomocy!!!