Temat: absurdy prawa pracy
Jacek Niewęgłowski:
Twierdzi Pan, że każdy pracodawca, gdy tylko ma na to ochotę ignoruje prawo i postępuje wg własnego uznania?
Nie. Twierdzę, że za każdym razem, gdy PRACODAWCA I PRACOWNIK widzą wspólnie interes w zignorowaniu prawa i mają na to ochotę to to robią.
Jeśli nie ma na minimalne, to niech zatrudni na część etatu.
Dlaczego ktoś z zewnątrz ma w ogóle decydować jak mają ze sobą współpracować?
Dogadałby się bardzo mały procent pracowników. Większość po prostu dostałaby warunki do zaakceptowania, albo "fora ze dwora".
Co Pana tak przeraża w nieprzyjęciu oferty?
A co się teraz dzieje, gdy warunki proponowane przez jedną stronę są nie do zaakceptowania przez drugą?
W takiej firmie wszystkiego roboty nie robią, tam też są pracownicy, więc ktoś jednak pracuje i zarabia.
No właśnie. Czyż to nie cud? Kandydat na pracownika nie dostanie legalnie pracy, bo chce za mało zarabiać, ale 5 minut później, gdy podzieli się zarobkiem z organizatorem, albo sam jako firma zewnętrzna, może za te same pieniądze wiąć zlecenie i już mu starcza do kolejnej wypłaty.
Proponuję przyjrzeć się genezie prawa pracy. Tu krótko powiem,
że powstało ono tylko dlatego, że pracownicy byli masowo wykorzystywani przez pracodawców.
A Inspekcja Robotniczo-Chłopska powstała tylko dlatego, że klienci byli masowo wykorzystywani przez spekulantów.
Pana wypowiedź zabrzmiała bardzo osobiście i wynika z niej tylko niechęć do pracowników żądających respektowania praw, na które zgodził się pracodawca i prawników z powodu... właśnie, jakiego?
Udaje Pan, że nie rozumie o czym tu rozmawiamy, czy jest tak rzeczywiście? Toż na niczym mi tak nie zależy jak na respektowaniu wzajemnie zawartych umów. I tu się różnimy, bo Pan uważa, że strony powinny pod groźbą państwowego przymusu, realizować również zapisy umów nie zawartych.
To, że pracownik (zmuszony sytuacją) zgodziłby się pracować za mniej niż minimalne nie znaczy jeszcze, że chciałby to robić gdyby miał jakikolwiek wybór.
No to jest jasne i normalne. Uważa Pan, że słabsza stronę w negocjacjach należy wspierać mocą państwa?
Jeżeli tak, to w jaki sposób proponuje Pan wspierać piekarza, któremu Pan płaci jakieś uwłaczające jego godności, grosze za ciepłe bułeczki?
W relacji producent/sprzedawca samochodu i klient, to ten drugi ma mocniejszą pozycję, bo jeśli nie odpowiada mu jakość/cena oferowanego towaru, to idzie gdzie indziej i spokojnie dostaje, to na co chce się zgodzić. Natomiast pracownik takiej możliwości nie ma...
Skąd wiadomo, że nie ma takiej możliwości? I nawet jak uznamy, że jej nie ma to co w związku z tym? Kto ma się martwić jego brakiem możliwości?
Jeżeli będę sprzedawał na rogu ulicy pietruszkę i uznam, że nie mam możliwości sprzedawania jej na innym rogu i za wyższą cenę, to który zapis prawa umożliwi mi zasądzenie od byłych klientów wyższej ceny niż była przeze mnie podana w czasie transakcji?
A co Pan chce na tych stronach zapisywać? Super szczegółowe
warunki, dochodzenie których będzie możliwe tylko przy pomocy Pana lub Pańskiego kolegi z kancelari? Czy pracownicy zarabiający minimalna krajową płaca u Pana również minimalnie?
I znowu niechęć do prawników. Co to ma wspólnego z potrzebą istnienia (lub nie) prawa pracy?
To ma wspólnego, że jak pisałem na istnieniu prawa pracy zyskuja tylko prawnicy i urzędnicy.
W tym roku miaja 25 lat mojej pracy zawodowej i miejsce do jakiego dotarłem (zaczynając od praktykanta na na bazie sprzętu budowlanego) jest efektem niewiary w ustawową ochronę moich interesów.
Moi dawni koledzy, którzy byli przekonani, że postęp polega na istnieniu troszczącego się o obywatela ministerstwa pracy i darmowej służby zdrowia, są na rencie i w chwili, gdy piszę te słowa, siedzą w budkach na parkingu.
Nie do końca rozumiem tę część Pana wypowiedzi. Domyślam się tego, że chodzi o to, że prawo cywilne i karne może istnieć, bo strony działające na podstawie tego prawa nigdy świadomie nie dążą do jego złamania.
Jeśli tak, to Pana argument niestety jest chybiony.
Przykład: tzw. eutanazja - jest stosunkowo wiele osób, którzy
chcą, żeby ktoś je zabił, a więc złamał prawo wynikające z kodeksu karnego.
Rzeczywiście mnogość tych przykładów powala, ale ciepło, ciepło, zaczyna Pan łapać o co w tym wszystkim chodzi.
I teraz też Pan już wie, dlaczego w przyszłości również eutanazja nie będzie przestępstwem.