Temat: absurdy prawa pracy
Sławomir K.:
Jacek Niewęgłowski:
Albo z wewnętrznej uczciwości, albo z drugiego powodu, który podałem, czyli muszą dać więcej, bo za minimalną nie dostaną odpowiedniego pracownika.
Raz, że przy istnieniu prawa pracy są to przypadki mniej częste niż byłyby przy braku prawa pracy i odpowiedniej regulacji.
A dlaczego uważa Pan, że są mniej częste?
Twierdzi Pan, że każdy pracodawca, gdy tylko ma na to ochotę ignoruje prawo i postępuje wg własnego uznania?
Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie. Określenie przez państwo minimalnych warunków zatrudnienia nic nie zmienia w sytuacji rynkowej pracownika i pracodawcy.
W sytuacji rynkowej może i nie, ale w sytuacji prawnej zdecydowanie tak.
Potencjalnemu pracodawcy, który miał wolne 1000 zł, nie pojawi się nagle 2000 zł. Tak samo jakiś biedak dalej będzie gotowy za 1000 zł pracować na "etacie".
Jeśli nie ma na minimalne, to niech zatrudni na część etatu.
Poza tym to jest problem posiadania środków na inwestycje w każdym obszarze, a nie tylko w zatrudnieniu.
Bez prawa pracy dogadaliby się.
Dogadałby się bardzo mały procent pracowników. Większość po prostu dostałaby warunki do zaakceptowania, albo "fora ze dwora".
Z prawem pracy pracodawca dzwoni po firmę outsourcingową
W takiej firmie wszystkiego roboty nie robią, tam też są pracownicy, więc ktoś jednak pracuje i zarabia.
będzie błagał na kolanach, aby go zatrudnić na czarno za 800 zł.
Proszę mu wtedy powiedzieć w oczy, że prawo pracy dba o niego.
Proponuję przyjrzeć się genezie prawa pracy. Tu krótko powiem, że powstało ono tylko dlatego, że pracownicy byli masowo wykorzystywani przez pracodawców.
Prawo pracy przydaje się tylko do ustawowej zemsty na kontrahencie, za to, że w czasie wcześniejszych dobrowolnych negocjacji miał na rynku silniejszą pozycję. Jak dla mnie to jest to jednak trochę słaby
argument, aby utrzymywać Pana i armię urzędników, których jedynym zadaniem jest pomaganie w zemście.
Zemsty? Przepraszam za pytania, ale... Czy ma Pan poczucie, że pracownicy mszczą się na Panu? A nieudolni prawnicy, którym Pan zapłacił więcej niż minimalne nie potrafili uchronić Pana przed tą zemstą? Tudzież prawnik dopomógł pracownikowi, przez co w ramach zemsty musiał Pan jeszcze więcej zapłacić?
Pana wypowiedź zabrzmiała bardzo osobiście i wynika z niej tylko niechęć do pracowników żądających respektowania praw, na które zgodził się pracodawca i prawników z powodu... właśnie, jakiego?
Jeżeli uważa Pan, że cena rynkowa nie jest wartością nadrzędną i potrzebne są regulacje "chroniące" stronę słabszą, to proszę zaproponować jakieś regulacje, które zmuszą również Pana do zapłacenia za coś więcej niż chce oferent.
Usłyszał Pan kiedyś od pracownika, że chce zarabiać mniej niż mu Pan proponuje? To, że pracownik (zmuszony sytuacją) zgodziłby się pracować za mniej niż minimalne nie znaczy jeszcze, że chciałby to robić gdyby miał jakikolwiek wybór.
Słyszał Pan zapewne o problemach producentów samochodów, więc może wprowadzimy minimalne ceny na samochody osobowe?
To nie jest adekwatne porównanie. Nie przy obecnej sytuacji na rynku pracy. W relacji producent/sprzedawca samochodu i klient, to ten drugi ma mocniejszą pozycję, bo jeśli nie odpowiada mu jakość/cena oferowanego towaru, to idzie gdzie indziej i spokojnie dostaje, to na co chce się zgodzić. Natomiast pracownik takiej możliwości nie ma (najczęściej nie ma, bo oczywiście są wyjątki).
E: Twierdzi Pan, że wszystko co jest w kp można zastąpić zapisami umowy. Czy w związku z tym jest pan zwolennikiem umów o
pracę objętości 30-50 stron?
A co Pan chce na tych stronach zapisywać? Super szczegółowe warunki, dochodzenie których będzie możliwe tylko przy pomocy Pana lub Pańskiego kolegi z kancelari? Czy pracownicy zarabiający minimalna krajową płaca u Pana również minimalnie?
I znowu niechęć do prawników. Co to ma wspólnego z potrzebą istnienia (lub nie) prawa pracy?
I dlaczego nie zlikwidować kodeksu cywilnego skoro to wszystko co w nim jest można też zawrzeć w umowie?
Dlatego, że kodeks cywilny i karny sa potrzebne, bo nie znam przypadku, aby strony postepowań rozpatrywanych przez te akty prawne, godziły się dobrowolnie na złamanie prawa.
Nie do końca rozumiem tę część Pana wypowiedzi. Domyślam się tego, że chodzi o to, że prawo cywilne i karne może istnieć, bo strony działające na podstawie tego prawa nigdy świadomie nie dążą do jego złamania.
Jeśli tak, to Pana argument niestety jest chybiony.
Przykład: tzw. eutanazja - jest stosunkowo wiele osób, którzy chcą, żeby ktoś je zabił, a więc złamał prawo wynikające z kodeksu karnego.
---
Zdaje się, że bardzo oddaliliśmy się od głównego wątku tego tematu. W związku z tym proponuję przerwać tę jałową dyskusję i albo dyskutować na temat, albo założyć oddzielny topic.