Błażej Sarzalski

Błażej Sarzalski radca prawny, bloger
prawniczy

Temat: Czym jest i czemu służy klauzula salwatoryjna?

Co to jest klauzula salwatoryjna? Pojęcie to rzadko występuje w polskich podręcznikach i komentarzach prawniczych, na studiach prawniczych o tym się nie mówi, gdy mowa o kontraktach pojęcie jest zupełnie pomijane, a wielu przedstawicieli doktryny i orzecznictwa wyraża poważne wątpliwości co do roli i mocy prawnej takiej klauzuli.

Klauzula salwatoryjna (ratunkowa) to pewien rodzaj klauzuli, zawieranej coraz częściej w kontraktach gospodarczych, wzorowana na rozwiązaniach z obcych systemów prawnych, stosowana w celu uratowania czynności prawnej, jaką jest umowa, w razie nieważności jej części. Zwykle klauzula taka zakłada w swojej treści rozwiązanie, które można streścić jednym zdaniem: Jeżeli jakiekolwiek z postanowień umowy jest nieważne, nie uchybia to ważności innych postanowień umowy oraz ważności całej umowy. Czasami prawnicza finezja sięga dalej – wpisuje się, że na miejsce postanowień nieważnych wchodzą postanowienia takie, które są prawnie dopuszczalne i najbardziej odpowiadają tym nieważnym postanowieniom, inni zakładają znowu, że strony powinny dążyć do realizacji celów jakie zakładało postanowienie nieważne. Czy taka klauzula ma jednak moc wiążącą?

Według mnie w niektórych przypadkach jest to co najmniej wątpliwe. Jak stanowi art. 58 § 3 k.c. – jeżeli nieważnością jest dotknięta tylko część czynności prawnej, czynność pozostaje w mocy co do pozostałych części, chyba że z okoliczności wynika, iż bez postanowień dotkniętych nieważnością czynność nie zostałaby dokonana. Oznacza to, że sam ustawodawca wprowadził przepis, który jest wyrazem dążenia do uszanowania woli stron, w przypadku gdy część ich umowy uznawana jest za nieważną. Ustawodawca jednak daje nam wskazówkę, że czynność w pozostałym zakresie możemy uznać za ważną tylko wtedy, gdy postanowienia dotknięte nieważnością nie byłyby dla którejkolwiek ze stron na tyle istotne, by przekreślić w ogóle chęć złożenia przez te strony zgodnego oświadczenia o zawarciu umowy w danej treści.

W razie sporu sądowego między stronami to właśnie istnienie tych okoliczności będzie badał sąd, nie zaś istnienie klauzuli salwatoryjnej, można sobie bowiem wyobrazić taką sytuację, że nawet gdy taka klauzula została zawarta w umowie to nieważność niektórych postanowień umowy zmienia zupełnie treść zakładanej czynności – w taki sposób, że któraś ze stron nie chciałaby wywołać danych skutków prawnych poprzez swoje oświadczenie. Z drugiej strony, w innych przypadkach, klauzula taka może stanowić dla sądu wskazówkę, że strony chcą utrzymać w mocy daną umowę, niezależnie od tego jak zostanie ona zmieniona w związku ze stwierdzeniem nieważności niektórych jej postanowień.

Jakie płyną z tego wnioski? Trzeba więc być ostrożnym przy zamieszczaniu w umowach tego typu klauzul – w większości przypadków codziennego obrotu gospodarczego lepiej pozostawić kwestię ważności umowy przepisom ustawy. W sytuacjach naprawdę istotnych i dużych kontraktów powinno się rozważać tą kwestię, mając jednak na uwadze treść art. 58 § 3 k.c.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Czym jest i czemu służy klauzula salwatoryjna?

Nieraz spotykam się z takimi klauzulami i - jeśli to tylko ode mnie zależy - wywalam je z umów. Uważam, że na gruncie polskiego prawa jest to lelum-polelum pozbawione znaczenia. Owszem, mam świadomość, że na gruncie innego systemu (zwłaszcza anglosaskiego) taka klauzula może mieć pewną wartość, ale to tylko przypuszczenie, a i to odnoszące się do nieznanych mi struktur prawnych.

Wartość tego rodzaju klauzul oceniam podobnie jak wpisywanie do umów "definicji" w rodzaju, że strony umowy będą określane osobno stroną, a łącznie stronami, a umową w rozumieniu umowy jest niniejsza umowa. Język polski zna jedno doskonałe określenie na tego rodzaju radosną twórczość: bełkot.
Piotr T.

Piotr T. Radca prawny

Temat: Czym jest i czemu służy klauzula salwatoryjna?

Paweł Budrewicz:
Nieraz spotykam się z takimi klauzulami i - jeśli to tylko ode mnie zależy - wywalam je z umów. Uważam, że na gruncie polskiego prawa jest to lelum-polelum pozbawione znaczenia. Owszem, mam świadomość, że na gruncie innego systemu (zwłaszcza anglosaskiego) taka klauzula może mieć pewną wartość, ale to tylko przypuszczenie, a i to odnoszące się do nieznanych mi struktur prawnych.
Tu się zgadzam - ks out!
Wartość tego rodzaju klauzul oceniam podobnie jak wpisywanie do umów "definicji" w rodzaju, że strony umowy będą określane osobno stroną, a łącznie stronami, a umową w rozumieniu umowy jest niniejsza umowa. Język polski zna jedno doskonałe określenie na tego rodzaju radosną twórczość: bełkot.
W tym przypadku nie widzę zbyt wiele złego: chodzi o uproszczenie, bo jeżeli jest kilka innych umów opisanych "w naszej" umowie, to nie ma co klepać: "tak jak to strony uzgodniły w umowie z dnia... pomiędzy.... której .....". Raz można zdefiniować i po kłopocie: "Umowa", "umowa nr 1", "umowa nr 2" itd.



Wyślij zaproszenie do