Temat: Praca "po znajomości"
Bardzo trafnie zwróciła Pani na samym początku uwagę na małe miejscowości: tu liczba osób ze zbyt wysokim lub źle dobranym wykształceniem jest przerażająca. Ludzie po studiach inżynierskich wracają do mojego rodzinnego miasteczka (20-tysięcznego) i jak mantrę powtarzają, że "tu nie ma pracy, nawet z wyższym wykształceniem - liczą się tylko 'plecy'" - obłęd! I trochę działa to jak samospełniająca się przepowiednia. W sytuacji gdy podaż pracy tak znacząco przewyższa popyt, o zjawiska patologiczne nietrudno.
I nawet nie zawsze chodzi o jawny nepotyzm. Przykład: stanowisko w administracji samorządowej lub pokrewne (na prowincji praca w budżetówce to wciąż rarytas). Konkurs jak najbardziej uczciwy i przejrzysty. Tylko że na BIPie informacja o nim pojawia się kilka tygodni przed terminem testu/rozmów, a pracownicy instytucji wiedzą o nich z wyprzedzeniem kilkumiesięcznym ("pani Bożenka odchodzi na emeryturę - pójdziemy do niej, ona Ci wszystko o tej pracy opowie, się przygotujesz"). Niby nic aż tak patologicznego, ale widząc, kto pracę dostał, elementy spiskowej teorii zaczynają się układać w całość.
Poza tym w pełni się z Panią zgadzam: też strasznie zżymam się na ludzi, którzy w jednym zdaniu potrafią narzekać na wszechpotężne "plecy" i dodawać że "w urzędzie pracy nic mi nie mogą znaleźć". Z drugiej strony śledząc starania (dość poprawne według mnie) o pracę członków mojej rodziny, widzę, że w każdym przypadku podpisanie umowy poprzedzał wolontariat, wcześniejsza współpraca z osobami rekrutującymi bądź, niestety, czasami także "polecenie" przez znajomego.
Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego osoby, które tak narzekają na ten system, nie robią niczego, by odnaleźć się w jego mechanizmach? Dlaczego nie angażują się w działalność NGOsów? Przecież w małych ośrodkach to kopalnie znajomości! Sekcje sportowe, hobbystyczne, koła łowieckie czy wędkarskie, nawet wywiadówki w szkole dziecka... Dlatego nawet przyjmując tę chorą logikę, wniosek jest prosty: siedząc przed telewizorem znajomości się nie zdobędzie, a ich kompletny brak (czego dowodem jest brak pracy - znów: według tej logiki) też świadczy o bierności i poniekąd indolencji kandydata - i odbiera ten powód do narzekań...