Mariusz
G.
Bordnetz Ingenieur,
Semcon
Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: Szacun?
Mariusz G.:Niektórzy mają podstawy do narzekania i wybrzydzania:) Znajomy pracuje od 8 lat w Anglii. Bardzo zdolny chłopak. W Polsce zrobił 3 rodzaje studiów (3fakultety) - mgr inż. na Politechnice Gdańskiej - specjalizacja
Czasem jedza, a czasem mama nakarmi......Kwestia sytuacji. Niektorych stac na marudzenie i wybrzydzanie, inny zje glizde nie czekajac nawet na sledzia :)
Urzadzenia i Systemy Okretow i Obiektow Oceanotechnicznych, inż. na Politechnice
Gdańskiej na wydziale Mechanicznym ze specjalizacją projektowanie silników spalinowych i mgr Prawa Konstytucyjnego na Uniwersytecie w Gdańsku. Dopytywałam go dokładnie bo ciężko mi było uwierzyć, że nie mógł znaleźć dobrze płatnej pracy:) A podobno tak bardzo poszukiwani są inżynierowie.
W Polsce pracował kilka lat na rożnych stanowiskach, ale pieniądze miał tak śmieszne, że wyjechał z kraju. I raczej już nie wróci. Ja mam wrażenie, że dla ludzi bardzo zdolnych właśnie nie ma miejsca w Polsce. Oni się marnują.
Polska to jest kraj dla przeciętnych ludzi, którzy zrobią to co im się każe i nie będą narzekać. Szkoła kształci przeciętniaków. Zdolne dzieci są niewygodne dla nauczycieli, bo są ponad program. Tak to niestety wygląda. Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.09.13 o godzinie 13:06
Mariusz
G.
Bordnetz Ingenieur,
Semcon
Temat: Szacun?
Swiat sie zmienil. Dzis bardziej niz sam dyplom przydaje sie umiejetnosc robienia pieniadzy, zaradnosc, pomyslowosc, kreatywnosc. Szkoly ksztalca tasmowo wypuszczajac podobne produkty, ktore wiedza o robieniu pieniedzy tyle co nic. Jesli chcesz sie nauczyc grac w pilke, nie mozesz siedziec z rencistami na lawce, jesli chcesz umiec robic kase, musisz bywac wsrod ludzi, ktorzy to potrafia, inaczej nie wchloniesz pewnych wzorcow, mechanizmow itp. Skonczysz, szkole, dostaniesz dyplom jak setka podobnych tobie i zaczyna sie zebranie. Pracodawcy doskonale o tym wiedza, tak jak wiedza, ze w glowie masz mnostwo niepotrzebnej wiedzy, ktora nie ma przelozenia na ich realne potrzeby. Konczysz budowe okretow i nie masz o tym pojecia. Okay myslisz sobie, pojde zrobic kolejny dyplom, podyplomowke, fakultet i znowu wchlaniasz mase wikipedycznej wiedzy, czesto nieuzytecznej. Tak ksztalca sie inteligentne umysly, ktore maja potem (czesto slusznie) mase oczekiwan. Czuja sie bystrzy, wyksztalceni, rozumieja swiat, maja swiadomosc wielu rzeczy, sluchaja jazzu i Szopena, ale zamiast pracy dostaja depresji, bo nikt ich nie potrzebuje. Nikt ich nie nauczyl kreatywnosci, nikt nie pokazal jak za pomoca klucza otworzyc flaszke. Wpojono im za to (nam kiedys na WTM), ze sa elita, ze maja sie czuc lepsi, no i tacy sie czuja, bo roznia sie od buraka w BMW. Ale ten burak czesto lepiej odnajduje sie w swiecie jak dyplomowa elita, ktora sama (w tym ja) nie potrafi stworzyc dobrego biznesu. Snuja sie wiec po internecie, ogladaja ogloszenia, a codziennie do dzialu personalnego wplywa kilka takich samych ogloszen. W mojej opinii, dzisiejszy system szkolnictwa jest daleko w komunie, ale zyjemy juz w innych czasach i w innym kraju. W kraju, gdzie sprzatnieto przemysl, w kraju kolesiow i pewnej ilosci obcego kapitalu, ktory nie przyszedl po to, aby nas rozpieszczac, ale zeby pozyskac w miare tania sile robocza. Kto chcial, umial i potrafil.. wyjechal. Reszta musi sie uzerac, pomijam marginalna ilosc dobrych stanowisk, lub talentow, ludzi ktorzy w procesie edukacji lykneli ze 2-3 jezyki porzadnie i dzis faktycznie zasluguja na dyrektorski stolek. A przecietniaki lub ogolnie ludzie inteligentni, ale bez sprytu, talentow, przedsiebiorczosci grzeja za 2 netto i dusza sie w kredytach na 100 lat niepewni jutra. W Niemczech w razie "W" uratuje ich socjal, w Polsce socjal nie istnieje...a do prostytucji nie kazdy sie nadaje :) Ale byc moze sie myle i macie inne zdanie.Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.09.13 o godzinie 18:02Temat: Szacun?
Anna Maria D.:
Nie wiem jakim cudem coś takiego może nadal prawnie i w pełni funkcjonować. A później się dziwimy skąd ten brak zaufania do pracodawców.
No niestety prawnie wszystko było raczej w porządku, teoretycznie kandydaci mogliby domagać się wynagrodzenia za pracę wykonaną w czasie tych spotkań ale udowodnienie tego, że była to faktycznie praca i przyniosła jakieś korzyści pracodawcy, jest bardzo trudne. Takie "rekrutacje" zdarzają się podobno najczęściej w agencjach reklamowych / firmach "kreatywnych".
Marcin
Bidziński
Inspektor nadzoru,
kierownik budowy,
projektant
instalacj...
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:
Jedna firma stosowała bardzo dziwne praktyki. Z pozoru wszystko się wydawało w porządku. Oferty pracy nie wzbudzały podejrzeń, dość dobre warunki finansowe. Specjaliści od rekrutacji zapraszali kandydatów na rozmowy w bardzo przyzwoity sposób. Przypominali o spotkaniu, wystosowywali odpowiedzi zwrotne po rozmowie. Pełna profeska. A jak firma naprawdę funkcjonowała? Zapraszali na każdą rozmowę min. 10 kandydatów, którzy mieli wygospodarować sobie 3 dni wolnego na zadania testowe. Najlepsi mieli otrzymywać od razu umowy o pracę. Okazywało się, że tak naprawdę przez te trzy dni próbne pracowali dla firmy wykonując zadania, które przysparzały firmie klientów. Absolutnie nikt nie był później zatrudniany. Zapraszali ludzi z odległych miejscowości i mieli w głębokim poważaniu to, że niektórzy ludzie pracują i muszą sobie te trzy dni wolne wygospodarować. Firma oczywiscie doczekała się bardzo złej opinii w internecie. Teraz funkcjonuje nadal tylko pod inną nazwą. Nie wiem jakim cudem coś takiego może nadal prawnie i w pełni funkcjonować. A później się dziwimy skąd ten brak zaufania do pracodawców.
Niestety miałem identyczną sytuację w jednym z większych biur projektowych branży sanitarnej w Gdańsku. Elegancko najpierw rozmowa z dwiema rekrutującymi osobami, wzajemne obwąchiwanie się itp. itd., a po chwili znienacka "zapraszamy Pana do sali obok..." a tam spory open space, ludzi jak mrówek, każdy zajęty sobą, został mi przydzielony komputer, dostęp do projektu na serwerze i tekst rekrutera "sprawdzi Pan projekt, ma Pan na to godzinę". Nie myśląc długo rzuciłem okiem na tę plątaninę kresek szukając kruczków specjalnie wstawionych dla podpuchy, no ale pełno było bzdur, kolizji, lokalizacji urządzeń niezgodnie z przepisami i wiedzą techniczną, że tylko chmurkami zaznaczyłem to co mi się nie podobało na czerwono i poszedłem z informacją zwrotną, że już skończyłem. Jakie było jego zdziwienie... podszedł, popatrzył i KAZAŁ mi to poprawić. Początkowo usiadłem, zacząłem trawić to co do mnie powiedział, oszacowałem potrzebny czas na wprowadzenie korekt, wstałem i poszedłem do domu. :) Strata czasu, a wręcz robienie z kogoś idioty, i to na takiej zasadzie, "siadaj pajacu i pajacuj...".
żal.pl
Ciekawy tylko jestem, ile osób siedziało, i tak to rysowało, no i oczywiście z jakim skutkiem...
Swoją drogą, jak spotykacie podczas rozmowy rekrutacyjnej totalnego pajaca, który się w dodatku spóźnia, zadaje pytania w stylu "wielkiej improwizacji" rodem z dziadów pochodzącej to łudzicie się, że to tylko wybitna jednostka danej organizacji, czy grzecznie przepraszacie i wychodzicie "do toalety"?Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.09.13 o godzinie 19:03
Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: Szacun?
Marcin B.:
Niestety miałem identyczną sytuację w jednym z większych biur projektowych branży sanitarnej w Gdańsku. Elegancko najpierw rozmowa z dwiema rekrutującymi osobami, wzajemne obwąchiwanie się itp. itd., a po chwili znienacka "zapraszamy Pana do sali obok..." a tam spory open space, ludzi jak mrówek, każdy zajęty sobą, został mi przydzielony komputer, dostęp do projektu na serwerze i tekst rekrutera "sprawdzi Pan projekt, ma Pan na to godzinę". Nie myśląc długo rzuciłem okiem na tę plątaninę kresek szukając kruczków specjalnie wstawionych dla podpuchy, no ale pełno było bzdur, kolizji, lokalizacji urządzeń niezgodnie z przepisami i wiedzą techniczną, że tylko chmurkami zaznaczyłem to co mi się nie podobało na czerwono i poszedłem z informacją zwrotną, że już skończyłem. Jakie było jego zdziwienie... podszedł, popatrzył i KAZAŁ mi to poprawić. Początkowo usiadłem, zacząłem trawić to co do mnie powiedział, oszacowałem potrzebny czas na wprowadzenie korekt, wstałem i poszedłem do domu. :) Strata czasu, a wręcz robienie z kogoś idioty, i to na takiej zasadzie, "siadaj pajacu i pajacuj...".A taką sobie wymyślili praktykę i to nie są odosobnione przypadki. W dobie kryzysu trzeba kombinować;)) Pal licho jak stracisz dwie godziny, gorzej jeśli te dni próbne trwają kilka dni. Podobnie jest z kilkuetapowymi rekrutacjami.
żal.pl
Mariusz
G.
Bordnetz Ingenieur,
Semcon
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:
A taką sobie wymyślili praktykę i to nie są odosobnione przypadki. W dobie kryzysu trzeba kombinować;)) Pal licho jak stracisz dwie godziny, gorzej jeśli te dni próbne trwają kilka dni. Podobnie jest z kilkuetapowymi rekrutacjami.
A kryzys to tylko słowo klucz, mechanizm hamulcowy, aby jeszcze bardziej się cieszyć z posiadania pracy, aby nie podskakiwać za wysoko, nie chodzić po podwyżki i siedzieć sparaliżowanym do 67 na jednym stołku nadstawiając kolejne policzki. Ja nie widzę kryzysu wśród bliskich, znajomych, w bliskim otoczeniu. Nie widzę go na ulicach, w sklepach, marketach, mocno spadających cenach nieruchomości. Wy widzicie?
Mariusz
G.
Bordnetz Ingenieur,
Semcon
Temat: Szacun?
Marcin B.:
Swoją drogą, jak spotykacie podczas rozmowy rekrutacyjnej totalnego pajaca, który się w dodatku spóźnia, zadaje pytania w stylu "wielkiej improwizacji" rodem z dziadów pochodzącej to łudzicie się, że to tylko wybitna jednostka danej organizacji, czy grzecznie przepraszacie i wychodzicie "do toalety"?
W Niemczech, gdzie pracuje, nie spotkałem się z pajacowaniem na rozmowach o pracę. W Polsce mi się zdarzyło i muszę przyznać, że lubię takich pajacowatych ludzi. Po takich rozmowach pozostają anegdoty i dobry humor. Fajnie jest obserwować, jak ktoś taki gubi się, gdy rozmowa wymyka mu się z wcześniej przygotowanych ram i pan spala się jak benzyna 98 oktanowa w cylindrze silnika. Generalnie zawsze rozmawiam szczerze i otwarcie, nigdy nie przygotowuje się do tych ról. Druga strona też nie powinna, potem są tylko rozczarowania jak w małżeństwie. Danka się nie zmieniła, ona po prostu udawała i Henio także. I potem się okazuje, że jedyny sport jaki uprawia małżonek to podnoszenie kufla, a popisowa zupa narzeczonej jest jej jedyną znaną potrawą.....
Marcin
Bidziński
Inspektor nadzoru,
kierownik budowy,
projektant
instalacj...
Temat: Szacun?
Mariusz G.:
Anna Maria D.:
A taką sobie wymyślili praktykę i to nie są odosobnione przypadki. W dobie kryzysu trzeba kombinować;)) Pal licho jak stracisz dwie godziny, gorzej jeśli te dni próbne trwają kilka dni. Podobnie jest z kilkuetapowymi rekrutacjami.
A kryzys to tylko słowo klucz, mechanizm hamulcowy, aby jeszcze bardziej się cieszyć z posiadania pracy, aby nie podskakiwać za wysoko, nie chodzić po podwyżki i siedzieć sparaliżowanym do 67 na jednym stołku nadstawiając kolejne policzki. Ja nie widzę kryzysu wśród bliskich, znajomych, w bliskim otoczeniu. Nie widzę go na ulicach, w sklepach, marketach, mocno spadających cenach nieruchomości. Wy widzicie?
Słowo "kryzys" pojawia się podczas procesu rekrutacji zazwyczaj w bardzo oczywistym momencie, i to w kontekście usprawiedliwienia czyjejś głupiej odpowiedzi na bardzo istotne pytanie aplikanta. Ja zazwyczaj na słowo kryzys reaguję małą analizą finansową firmy opartą na swoich spostrzeżeniach i szybkiej wizualnej ocenie: gdyby był kryzys to nie zatrudniałby Pan/Pani nowych inżynierów mających przynosić korzyści dla firmy, bardziej by się firma pozbywała pracowników, nie jeździłby Pan CLS'em w AMG i nie nosił złotego zegarka... ;-) Dużo ogarniętych osób nie wie co ma odpowiedzieć, a szkoda, bo przecież mógłbym dla nich pracować...
Mariusz G.:
Fajnie jest obserwować, jak ktoś taki gubi się, gdy rozmowa wymyka mu się z wcześniej przygotowanych ram i pan spala się jak benzyna 98 oktanowa w cylindrze silnika.
Ehhh, dokładnie. I te sztywne schematyczne rozmowy, oraz nieszablonowe odpowiedzi, których rekruterzy często nawet nie rozumieją... TRAGEDIA totalna, bo w większości przypadków rekrutują oni ludzi, nie mając zielonego pojęcia o pracy w ich branży :/ Słabe...Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.09.13 o godzinie 19:44
Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: Szacun?
Ależ Panowie, skąd w takim razie biorą się zwolnienia grupowe i upadające firmy?:))Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.09.13 o godzinie 20:05
Joanna Małgorzata
W.
Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:No wiesz Ania, złe zarzadzanie, naduzycia..przecież nasz premier mówi,ze kryzysu nie ma a to tak prawdomówny człowiek:)))))))
Ależ Panowie, skąd w takim razie biorą się zwolnienia grupowe i upadają firmy?:))
Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: Szacun?
Joanna Małgorzata W.:
No wiesz Ania, złe zarzadzanie, naduzycia..przecież nasz premier mówi,ze kryzysu nie ma a to tak prawdomówny człowiek:)))))))Jak to leciało?:).... TUSK = Teraz Uslyszysz Same Kłamstwa :))
Joanna Małgorzata
W.
Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:Niby wszystko się zgadza ale zamiast T powinno byc D bo Dawno słuchamy samych kłamstw:)
Joanna Małgorzata W.:Jak to leciało?:).... TUSK = Teraz Uslyszysz Same Kłamstwa :))
No wiesz Ania, złe zarzadzanie, naduzycia..przecież nasz premier mówi,ze kryzysu nie ma a to tak prawdomówny człowiek:)))))))
ale ...teraz za to mozemy byc "spokojni" o nasze emerytury skoro znajdą się "bezpiecznie" w ZUSie:))))))
Mariusz
G.
Bordnetz Ingenieur,
Semcon
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:Jak tylko sięgam pamięcią, w Szczecinie, moim rodzinnym mieście firmy upadały, zanim słowo kryzys zaczęło się kojarzyć z gospodarką. To się dzieje od lat, padały jak muchy, zanim ktokolwiek usłyszał o problemach Lehman Brothers itp. Natomiast markety, banki, skoki Stefczyka i tego typu szajs stoją twardo jak góry, a swego czasu rozmnażały się jak króliki.
Ależ Panowie, skąd w takim razie biorą się zwolnienia grupowe i upadające firmy?:))
Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: Szacun?
Mariusz G.:Faktem jest, że wielu sprytnie wykorzystuje samo słowo kryzys ale przyznasz, że bezrobocie to największa katastrofa Polski po 1989 roku. Wcześniej słowo bezrobocie nawet nie było używane. Były regiony, gdzie była tzw. nadwyżka siły roboczej, a tam gdzie brakowało miejsc pracy, to państwo je stwarzało. Służyły jako przechowalnia, gdzie często przez 8 godzin pracownik nie robił nic. Dopiero po 1989 r. praca stała się warunkiem przetrwania. Na przestrzeni lat 90-tych stopa bezrobocia była różna, najwyższy poziom osiągnęła w 2002 r. Później bezrobocie malało, ale przede wszystkim dzięki wstąpieniu Polski do UE i emigracji. Transformacja ustrojowa spowodowała upadek niezliczonej ilości zakładów pracy. W czasach PRL bezrobocie było czymś wstydliwym. Osoba bezrobotna zaraz wzbudzała zainteresowanie, chociażby milicji. Teraz wiemy, że może się przytrafić każdemu, w każdym wieku i w każdym zawodzie.
Jak tylko sięgam pamięcią, w Szczecinie, moim rodzinnym mieście firmy upadały, zanim słowo kryzys zaczęło się kojarzyć z gospodarką. To się dzieje od lat, padały jak muchy, zanim ktokolwiek usłyszał o problemach Lehman Brothers itp. Natomiast markety, banki, skoki Stefczyka i tego typu szajs stoją twardo jak góry, a swego czasu rozmnażały się jak króliki.
Dodam jeszcze, że bezrobocie ukryte nadal istnieje, tyle że na utrzymanie tych fikcyjnych posad ktoś musi zapracować:)Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.09.13 o godzinie 21:07
Marcin
Bidziński
Inspektor nadzoru,
kierownik budowy,
projektant
instalacj...
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:
Ależ Panowie, skąd w takim razie biorą się zwolnienia grupowe i upadające firmy?:))
Mariusz G.:
Jak tylko sięgam pamięcią, w Szczecinie, moim rodzinnym mieście firmy upadały, zanim słowo kryzys zaczęło się kojarzyć z gospodarką. To się dzieje od lat, padały jak muchy, zanim ktokolwiek usłyszał o problemach Lehman Brothers itp. Natomiast markety, banki, skoki Stefczyka i tego typu szajs stoją twardo jak góry, a swego czasu rozmnażały się jak króliki.
Dokładnie, z obserwacji tego co na moich oczach zniknęło z powierzchni ziemi, wpadanie w problemy finansowe itp. to tylko i wyłącznie głupia polityka mądrych głów zajmujących najwygodniejsze taborety, które ze względu na brak doświadczenia i pojęcia o robieniu biznesu poprzepieprzały majątek odziedziczony po ojcu na dzi*** i koks, zniknęły będąc niezmiernie łakomym, windując ceny usług i towarów w górę bez świadomości jakie to niesie za sobą konsekwencje, bądź umarły śmiercią naturalną gdyż ostatni ich update pomysłów i inspiracji na podążanie za trendami na rynku został odnotowany za czasów głębokiego pe-er-elu...
Mariusz
G.
Bordnetz Ingenieur,
Semcon
Temat: Szacun?
Anna Maria D.:
Faktem jest, że wielu sprytnie wykorzystuje samo słowo kryzys ale przyznasz, że bezrobocie to największa katastrofa Polski po 1989 roku. Wcześniej słowo bezrobocie nawet nie było używane. Były regiony, gdzie była tzw. nadwyżka siły roboczej, a tam gdzie brakowało miejsc pracy, to państwo je stwarzało. Służyły jako przechowalnia, gdzie często przez 8 godzin pracownik nie robił nic. Dopiero po 1989 r. praca stała się warunkiem przetrwania. Na przestrzeni lat 90-tych stopa bezrobocia była różna, najwyższy poziom osiągnęła w 2002 r. Później bezrobocie malało, ale przede wszystkim dzięki wstąpieniu Polski do UE i emigracji. Transformacja ustrojowa spowodowała upadek niezliczonej ilości zakładów pracy. W czasach PRL bezrobocie było czymś wstydliwym. Osoba bezrobotna zaraz wzbudzała zainteresowanie, chociażby milicji. Teraz wiemy, że może się przytrafić każdemu, w każdym wieku i w każdym zawodzie.
Dodam jeszcze, że bezrobocie ukryte nadal istnieje, tyle że na utrzymanie tych fikcyjnych posad ktoś musi zapracować:)
Tak racja, ale nie ma to żadnych konotacji z kryzysem światowym. Za komuny wszystko działało odwrotnie, zakład pracy stawiało się, żeby zatrudnić ludzi, podczas gdy teraz zatrudnia się ludzi w konkretnym celu. A za PRL..... mamy ludzi, to zbudujmy zakład...może coś sprzedamy. To nie mogło trwać wiecznie, zważywszy, że na plecach mieliśmy oddech rozwojowego zachodu i jego tętniącą gospodarkę. Po 89 roku nikt już nie chciał jeździć polskim wynalazkiem, ani prać w pralce Frani, bo wolał Opla po Niemcu i pralkę Siemensa. Po co komu siermiężny sprzęt z gatunku gniotsia-niełamiotsia. Nie byliśmy w stanie konkurować z nimi, bo społecznie i gospodarczo byliśmy jak Amisze. Już to kiedyś pisałem, ale w praktycznie żadnym, polskim gospodarstwie domowym nie ma już dziś żadnych sprzętów użytkowym rodzimej produkcji. Myśmy się wstydzili i nadal wstydzimy tego co polskie, podczas gdy Niemiec dumnie jedzie swoim nudnym VW. W lodówce Boscha stoją więc co najwyżej polskie jajka i mleko. Czuję gdzieś, że gdybyśmy dziś stanęli na rzęsach i zaczęli lewitować unosząc się na wyżyny Hi Tech, to i tak już za późno. Nadal wolelibyśmy niemieckie auto i komórkę Nokia, tudzież smartfona firmy Samsung. Jak z nimi konkurować? A to są właśnie te miejsca pracy. Dajemy więc zarobić Chinczykom, Wietnamczykom, Francuzom, Niemcow i innym czykom. Jako miejsce do inwestycji też nie jesteśmy przodownikami. Z tego co widzę, Niemcy nie patrzą już w kierunku Polski. Wolą Ukrainę, Rumunię, Maroko, bo tam wciąż murzyni robią za 200-300 euro (ostatnio właśnie gadałem z kolegą z Rumunii z branży IT i mówił, że ma koło 300 euro i to jest tam super kasa). Polak nie chce i nie może już za to pracować, bo nie dożyje do 30-tego, a ceny i tak mamy niemieckie. Tak więc nasze krowy pomarły, a zagraniczne wolą pastwiska w Bangladeszu, bo tam trawa tańsza i zieleńsza. Jeszcze trochę i sami będziemy musieli wysiadywać jajka i doić....ech, nie brnę już dalej, koniec bełkotu :)
Damian
K.
Specjalista ds.
Rekrutacji
Temat: Szacun?
Swoją drogą ciekawe jak bardzo ten wątek wyewoluował. Od absencji kandydatów na spotkaniach po wielką politykę, problemy gospodarcze i kryzys ekonomiczny :)Temat: Szacun?
Damian K.:
Swoją drogą ciekawe jak bardzo ten wątek wyewoluował. Od absencji kandydatów na spotkaniach po wielką politykę, problemy gospodarcze i kryzys ekonomiczny :)
Tak i zaraz zaczniemy przenosić wpisy na "Ścianę płaczu".. :)
Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: Szacun?
Mariusz G.:>...ech, nie brnę już dalej, koniec bełkotu :)
Masz rację. Co do polskich producentów to myślę, że się niczym nie wyróżniają. Zwykle jak coś jest dobre jakościowo, to też za drogie dla przeciętnego Polaka. Bo ludzie albo kupują produkty marnej jakości, ale tanie, jak cała ta chińszczyzna, albo kupują dobrej jakości zagraniczne towary. O polskich produktach myśli się gdzieś tam na szarym końcu. A to niestety nie przynosi polskiej gospodarce profitów.
Podobne tematy
Następna dyskusja: