Temat: Ściana płaczu
Ale tu wchodzi bardzo ważny dylemat. Czyli pieniądze. Ktoś musi ich opłacić, żeby komuś opłacało się tego pracownika szkolić. A tego w tym bardziej ciężkich czasach brakuje. Jeden z moich znajomych mówił, że już wykorzystano 70% funduszy przeznaczonych na staże i szkolenia. A gdzie tu wakacje, gdy wtedy rzesze studentów mają wolne od nauki. Co oni wtedy zrobią?
Ale Państwo jak zwykle nami się nie przyjmuje. Bo po co? Młodzież stanowi niewielki procent, którzy biorą udział w wyborach. Tym bardziej jest to siła niepewna. Często o nieokreślonych poglądach politycznych. Oni rzucają tylko 3 hasła populistyczne, ale nic z tym nie robią. Przypomniało mi to jak z poprzednich wyborach, powstał raport "młodzi ludzie w Polsce" (tytułu dokładnie nie pamiętam). Gdzie jakże skrupulatnie opisano nasze problemy oraz sposoby ich rozwiązania. Miało być rewolucja szkolnictwie zawodowym jak i wyższym. Miało być więcej praktyk a mniej teorii. Uczyć nas mieli specjaliści/fachowcy z dużym doświadczeniem zawodowym. Prawdziwa rewolucja! A wyszło na to, że otworzyli tylko na trochę okno, by wpuścić odrobinę świeżego powietrza.
My już nie wierzymy obecny ani następny rząd, by coś faktycznie zrobili w naszej sprawie. Uważamy, że przyszedł czas, by odeszli oni w końcu od władzy i pozwolili wejść do rządu świeżym siłą politycznym. Może dlatego jest ostatnia taka moda by być prawicowym.
Jakieś 90% znajomych nie widzi siebie w Polsce, woleli by pracować za granicą, nawet jeśli jest pobyt na ich pracę np: spawacze. To za granicą i tak więcej zarobią. Nawet jeśli jest ktoś pracuje, to jego zarobki nie są za wielkie. Często muszą decydować, z czego muszą zrezygnować. a obowiązków jest coraz więcej i większe parcie na wyniki. Jeśli miałbym porównać nasz rynek pracy, to sądzę, że najbardziej pasowałby do wzoru japońskiego. Wiele lat trzeba przepracować na niskim wynagrodzeniu, by móc później sięgać wyższe pułapy zarobkowe. Wielu tego nie wytrzymuje, patrząc tym bardziej na życie osób, mieszkających wysoko rozwiniętych krajów. Każą nam patrzeć na zachód, gdy wokół nas jest wciąż wschód.
Choć ponoć rynek się reguluje i powoli coraz młodsze pokolenia, znajdują pracę. Choć to bardziej z powodu demografii, niż jakieś inicjatywy rządowej.
Co ciekawe, agencja doradców rządowych (Jak się nie mylę to chyba TOR) przekonuje by otworzyć szerzej granice (sic! Gdy bezrobocie w kraju dawno przekroczyło przewidziany procent przez rząd.Nawet jeśli odliczymy bezrobocie naturalne, to pozostaje tzw. ukryte. A te według danych może sięgać +10% i wzwyż, zależnie od województwa. Jeśli nawet odejmiemy błąd statystyczny, który waha się przy takich badaniach, to i tak jest to zatrważające. Owszem możemy odliczyć również tzw. osoby pracujące na czarno lub na umowach cywilno- prawnych oni według zasad obliczania danych przez GUS, nie są uznawani za pełno prawnych uczestników rynku pracy. Dlatego też nie są wliczani , przy obliczeniach średniej krajowej czy płacy przeciętnej krajowej. Lecz wielkość zjawiska nikt nie jest w stanie określić (chodzi o osoby zatrudnione bez umowy), ponieważ na naszym rynku zabraknie rąk do pracy, a tym bardziej specjalistów. Ponoć te zjawisko ma występować już za 7 lat.
Co ciekawe pracodawcy narzekają z drugiej strony, że ciężko znaleźć dobrego pracownika. Wyniki pokazały, że chętnych do zatrudnienia specjalistów jest w prawie każdej gałęzi gospodarczej. (Badania przeprowadzała chyba firma Sedlak&Sedlak. Choć nie jestem pewny)
Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 09.05.2013 o godzinie 17:00 z tematu "I jak tu nie współczuć absolwentom"