Temat: Rekrutacyjne pytanie o ideały
Obiecałem opisać przypadek pracy bez kija i marchewki...
Jak pracować bez tych atrybutów??? Jak żyć , bez kija i marchewki...::)))...??
Opiszę dwa przypadki.
ZOSIA- to bohaterka pierwszego przypadku.
Zosia lat ok. 30 , mężatka , jedno dziecko, po studiach mieszka w Krakowie choć z Krakowa nie pochodzi.
Po studiach jeszcze nie podjęła pracy na etacie , dodam jeszcze że opowieść ma początek na przełomie wieku czyli ok.2000 roku.
Kolega a mąż Zosi zwrócił się do mnie , że chciałby z Zosią założyć (kupić) polisę posagową dla ukochanej córeczki , warunki materialne nie są zbyt dobre ale stać ich na ok 60-80 zł, miesięcznie.
Po dwóch dniach mieliśmy spotkać się wspólnie i mieliśmy dokonać finalizacji...
Do spotkania doszło ale.....
Po rozmowie z młodym małżeństwem zaproponowałem Zosi aby to ona sama założyła polisę i żeby zarobiła pieniądze z prowizji z tej polisy , czyli aby podjęła próbę pracy w Towarzystwie Ubezpieczeniowym.
Nie było wielkiego optymizmu w związku z moja propozycją , były wielkie opory bo ukończone studia i marzenia o pracy w ubezpieczeniach nie były szczytem marzeń.
Zaproponowałem pomoc i poprowadzenie na początku drogi w branży ubezpieczeniowej , zawarliśmy „swoisty” kontrakt i odpowiedzialność brałem na siebie , jaką odpowiedzialność...?
Zgadnijcie sami , nie trudno domyślić się ….
FRANIA – to drugi przypadek który opiszę.
Frania lat ok.40 , mężatka ,dwoje dorastających dzieci i mąż, jest sprzątaczką (salową) w szpitalu na oddziale dializ,niema matury , finansowo bardzo nie ciekawie...
Frania przyszła na spotkanie do biura bo została skierowana na badania w związku z polisą którą posiadała w posiadaniu...
Spotkanie nasze zupełnie przypadkowe...
Zaproponowałem Frani pracę w ubezpieczeniach....
Opowiedziała mi o swojej edukacji(a raczej braku) i przeraziła się moja propozycją pracy.
Mogłem Franię zatrudnić jako PH na 1/10 etatu na 7 miesięcy(po 7 miesiącach kurs i licencja PUNU)
Z wielkim strachem i przerażeniem Frania podjęła wyzwanie i zaufała mi choć nie miała nic do stracenia a jedynie dostała szansę na odmianę własnego losu i dotychczasowego życia.
Oddzielnym opowiadaniem mógłbym przedstawić walkę jaką odbyłem z dyrekcją i centralą Towarzystwa Ubezpieczeniowego w związku z zatrudnieniem Frani.
To było nie do przyjęcia zatrudnienie sprzątaczki bez wykształcenia....
No ale jako szef Frani musiałem wziąć odpowiedzialność za moja decyzję i powiem szczerze , że wielu czekało na moje......SUKCESY z Franią…
Kij i marchewka były w tym przypadku fikcją , walczyliśmy z Franią o …...
Kontrakt spisałem sam ze sobą i zaczęliśmy z Franią budowanie wzajemnego zaufania...
Na wielu szkoleniach robi się takie ćwiczenie , że para kursantów (jeden z nich ma zawiązane oczy)prowadzi się nawzajem , prowadząc za rękę i podając komendy i wskazówki , zwiedza budynek w którym odbywa się szkolenie , a więc schody , ściany i itp.
Odpowiedzialność za zwiedzanie budynku i ewentualne przygody kończące się śmiechem i dobrą zabawą...
Nie ma porównania z odpowiedzialnością jaką ja sam siebie obarczyłem w pracy z Franią....
Zaznaczałem na początku , że stanowisko PH było na 7 miesięcy , Frania pracowała na tym stanowisku 3 lata (znowu staczałem boje z centralą o wyjątkowym podejściu do pracy Frani i odstępstwie od procedur).
Pracowała przez 3 lata na etacie PH bo tyle trzeba było czasu aby Frania uzupełniła edukację i aby zdała maturę, która jest niezbędna do otrzymania licencji PUNU po ukończonym kursie i zdaniu egzaminu.
Z Franią pierwszy raz spotkałem się w połowie 2000 roku.
Frania i Zosia nie znały się wcześniej....
Dzisiaj obie Panie mają własne biuro w Krakowie , są Prezesami własnych jednoosobowych Firm..:)
Odwiedzam ich czasem i wspominamy , a mamy co wspominać...:)
Nie ma , żadnych zależności zawodowych pomiędzy nami, jesteśmy przyjaciółmi...
Zapewne w chwili obecnej występuje kij i marchewka (wszak plany sprzedażowe zawsze występują) , ale ja w tym nie uczestniczę w naszych relacjach zapewne były takie narzędzia pracy jak kij i marchewka ale my pracując wspólnie nie traktowaliśmy się w pewnych ramach.
Mieliśmy własne cele i schematy zarządcze były nam obce a wyniki pracy , no cóż , osoby z branży wiedza jak to jest , Zosia i Frania do dziś pracują w jednym Towarzystwie Ubezpieczeniowym.
Agnieszka stwierdziła , że można by opisać ten przypadek i byłaby z tego praca dyplomowa...
Zgadzam się , byłoby o czym pisać , wszystkie rozmowy , wzloty i upadki i te relacje zwykłe takie ludzkie....tylko kto chciałby o tym czytać????
Teraz nie ma czasu na takie podejście do pracy.
Owszem pisze się w ogłoszeniach o pomocy menadżerów i szkoleniach....
Ale w wielu przypadkach są to tylko procedury , nowo przyjęty podpisuje , że uczestniczył w szkoleni i do roboty a tam czeka MARCHEWKA i zderzenie z rzeczywistością.....
A na zakończenie , słowa które są aktualne zawsze i wszędzie , w każdej sytuacji życiowej.....nie tylko w pracy zawodowej....
..."ważne są , te dni których jeszcze nie znamy..."
http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8