Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.
Ewa J.:
Czy naprawdę obecny system jest aż tak dużo gorszy niż kiedyś? Jakoś wierzyć mi się nie chce..
Nie. Współczesny system szkolny nie jest gorszy, niż był kiedyś. On po prostu pozostał taki sam i tu tkwi paradoks. On pozostaje taki sam, wykazując istotne braki, których nie posiadał jeszcze przed 1999 rokiem.
Ja uważam, że współczesny system szkolny w Polsce jest obliczony na, że tak powiem, trwanie pozbawione kierunku, wizji i przesłania. System kształci niejako bez celu. System dostrzega wysokie bezrobocie wśród generowanych absolwentów, ale jednocześnie nie widzi związku między swoją bezproduktywnością swoich wysiłków i efektami końcowymi.
Czyż wysokie bezrobocie wśród polskich absolwentów JUŻ DAWNO TEMU nie powinno było skłonić środowisk odpowiedzialnych za polskie szkolnictwo do poważnego przemyślenia sensowności kierunków oświatowych? Ano, powinno, ale wniosków zabrakło.
Swoją drogą - na wysokie bezrobocie wśród absolwentów narzeka się w Polce, w Hiszpanii, w Portugalii. Idę o zakład, że te wszystkie trzy kraje mają równie bezrefleksyjne systemy oświatowe, pozbawione wizji oświatowej, pozbawione elementarnego doradztwa zawodowego dla młodych ludzi, za to mają niezwykle zadowolone z siebie władze oświatowe, a w szczególności uniwersyteckie.
Zawodówek w Polsce nie ma. Po co? Uznaliśmy, że nie są potrzebne, bo "w Polsce każdy musi mieć maturę". No, każdy dzisiaj ją ma, bo prawie nie ma możliwości systemowych, aby jej nie zdawać, nawet jeśli sam uczeń wie najlepiej, że nie ma potencjału by ją zdać. Na szczęście sami sobie ułatwiliśmy sprawę, obniżając niezbędne minimum do poziomu... 30% pozytywnych odpowiedzi.
A ja pamiętam, jak w 1995 roku kończyłem podstawówkę. W klasie było nas ze 30 osób, lecz do ogólniaka wybierało się nie więcej, jak 7-10 uczniów. Bo reszta wiedziała, że nie ma potencjału do dalszej nauki, a i system nie próbował z nich robić na siłę kandydatów na inteligentów.
I dochodzimy do paradoksu, polegającego na tym, że za chwilę buty do naprawy u szewca lub fotel do tapicerowania będziemy wysyłali przesyłką kurierską do Lwowa, Kijowa lub Mińska białoruskiego, bo w Polsce zabraknie wykonawców tych może i niezbyt skomplikowanych, ale jakże przyziemnie przydatnych profesji. Ale co tam?! "Wszyscy w Polsce muszą mieć maturę" i przy wyniku 30% pozytywnych odpowiedzi tą maturę otrzymują. A później dumni idą na "stoodia", gdzie Pan Profesor Rektor psioczy na niski poziom "stooodentuff", a jak się napsioczy to biegnie do Najwyższej Szkoły Tego i Owego (po sąsiedzku), gdzie dorabia do pensji odwalając okołouniwersytecką chałturę.
I takim oto sposobem jesteśmy potęgą światową w dziedzinie edukacji, a w zeszłym roku nawet się zachłysnęliśmy, że polskie szkolnictwo podobno osiągnęło 14. pozycję na liście szkolnictwa światowego. Nic to, że w tym samym czasie z tzw. listy szanghajskiej spadły 3 polskie uczelnie wyższe, pozostały tylko dwie (a i tak w ostatniej setce).
Tymczasem właśnie zaczęły się matury. Ciekawe, czy i w tym roku będzie szok, że matura z matematyki okazała się katastrofą? Nawet jeśli będzie katastrofa, to coś pocieszającego powie nieusuwalny p.Broniarz, kilka zatroskanych słów wypowie minister. Na szczęście idą wakacje, temat uschnie. Bez większego echa przejdzie też tegoroczna publikacja listy szanghajskiej (jak mnie pamięć nie myli publikowana w lipcu każdego roku?).
Maciej Piechocki edytował(a) ten post dnia 07.05.13 o godzinie 10:08