konto usunięte
Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.
Andrzej O.:
Nawet gimnazjaliście przydają się podstawy fizyki :)
"Pleaae go to funnyjunk to view this image" ;)
konto usunięte
Andrzej O.:
Nawet gimnazjaliście przydają się podstawy fizyki :)
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Anna
S.
Doradca zawodowy /
specjalista ds.
szkoleń , rozwoju
Rafał Ł.:
Pytanie, czy to na czym spędzają czas młodzi ludzie jest nauczaniem, czy próbą zamiany umysłu na pamięc RAM (ona nie wymaga procesu myślowego). Młodzi ludzie nie rozwiązują problemów, nie zastanawiają się jak dojśc do rozwiązania...
Paweł Budrewicz wizja + działanie
Andrzej O.:I co to ma wspólnego z tym, co pisałem? Że niektórzy ludzie przeceniają wartość własnej pracy, tzn. cenią ją wyżej niż wycenia ją rynek? Tak się zdarza. Ale co to ma wspólnego z twierdzeniem, że to praca tworzy bogactwo, to nie bardzo rozumiem.
Pan sobie wejdzie na forum startupowców, gdzie rozpatruje się np. wartość serwisu internetowego. Mierzoną oczywiście ilością włożonej pracy. Mierzenie efektem jest oczywiście herezją - bo jeśli ktoś wylicza wartość włożonej pracy na np. 100tyś zł, to na tyle wycenia serwis, a nie na 5000zł - bo za tyle można zamówić na rynku.
Na czym polega ich szkoła życia? Że składają projekt na 100tyś do PARP i PARP im 80% finansuje :) A to może słaba szkoła do małego biznesu ale całkiem niezła do korporacji - w końcu tak się robi koszty.I to jest szkoła życia? Fascynująca teoria.
(co prawda teraz jeszcze się okaże bo miały być rynkowe wskaźniki rezultatu np. liczba klientów i refinansowanie proporcjonalne do uzyskanych wskaźników).To tylko dowód na to, że pomysł, aby firmy finansowała jakaś organizacja państwowa, a nie rynek, jest idiotyczny. Jak ktoś nie umie zdobyć pieniędzy z rynku, to nigdy w życiu prawdziwym przedsiębiorcą nie będzie.
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Paweł B.:Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
I co to ma wspólnego z tym, co pisałem? Że niektórzy ludzie przeceniają wartość własnej pracy, tzn. cenią ją wyżej niż wycenia ją rynek? Tak się zdarza. Ale co to ma wspólnego z twierdzeniem, że to praca tworzy bogactwo, to nie bardzo rozumiem.
To się nazywa "sarkazm"Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 30.04.13 o godzinie 22:19Na czym polega ich szkoła życia? Że składają projekt na 100tyś do PARP i PARP im 80% finansuje :) A to może słaba szkoła do małego biznesu ale całkiem niezła do korporacji - w końcu tak się robi koszty.I to jest szkoła życia? Fascynująca teoria.
Paweł Budrewicz wizja + działanie
Andrzej O.:Oni tak wycenili, ale rynek wycenił ich pracę inaczej. Wciąż nie widzę związku. Nie oni pierwsi pomylili się w wycenie własnej pracy.
Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
Bogactwo tworzy się nie dzięki WIĘKSZEJ ilości pracy, a dzięki technologiom i sposobom produkcji, które ZMNIEJSZAJĄ ilość pracy. No chyba, ze się znajdzie PARP albo korporacyjny decydent, którzy uważa inaczej.Fascynujące, doprawdy. A te technologie to biorą się skąd? Święty Mikołaj przynosi pod choinkę? A w jakim stopniu technologia miałaby znacząco podnosić np. pracę prawnika? Mail, elektroniczny zbiór przepisów i orzecznictwa, CRM itp. - tak, to niewątpliwie ułatwia pracę, ale jej nie zastępuje. Może rzeczywiście odciążyć, tzn. cena zakupu i używania technologii jest niższa niż cena pracy, którą trzeba by wykonać, żeby osiągnąć ten sam efekt. Ale to wciąż praca prawnika jest podstawową wartością, którą kupują jego klienci. Nawet jeśli ten prawnik opracowuje dla nich umowę na dystrybucję ich najnowszego urządzenia ułatwiającego pracę innym.
Kamil
O.
Program Management
Office
Anna Maria D.:
Rafał Ł.:Reforma edukacji miała właśnie wykluczyć nauczanie pamięciowe. Nie wiem jak to teraz dokładnie wygląda w praktyce, [...]
Jak jest teraz, wiem tylko z drugiej ręki, ale nie słyszałem o żadnej rewolucji.
konto usunięte
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Paweł B.:Nie, oni się nie pomylili - 100tyś kosztuje napisanie serwisu internetowego od poziomu kodu.
Andrzej O.:Oni tak wycenili, ale rynek wycenił ich pracę inaczej. Wciąż nie widzę związku. Nie oni pierwsi pomylili się w wycenie własnej pracy.
Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
One są wliczone w cenę produktu lub usługiBogactwo tworzy się nie dzięki WIĘKSZEJ ilości pracy, a dzięki technologiom i sposobom produkcji, które ZMNIEJSZAJĄ ilość pracy. No chyba, ze się znajdzie PARP albo korporacyjny decydent, którzy uważa inaczej.Fascynujące, doprawdy. A te technologie to biorą się skąd? Święty Mikołaj przynosi pod choinkę?
A w jakim stopniu technologia miałaby znacząco podnosić np. pracę prawnika?Bardzo prosto - w USA mamy model precedensowy. Spodziewam się, że w momencie wejścia wyszukiwarek precedensów, koszt usługi wyszukania precedensu spadł kilkukrotnie, dzięki czemu znacznie wzrosła dostępność usług prawniczych polegających na uzasadnianiu stanowisk.
Paweł Budrewicz wizja + działanie
Andrzej O.:Tak się zastanawiam, czy szanowny interlokutor naprawdę nie tego rozumie, czy tylko udaje.
Paweł B.:Nie, oni się nie pomylili - 100tyś kosztuje napisanie serwisu internetowego od poziomu kodu.
Andrzej O.:Oni tak wycenili, ale rynek wycenił ich pracę inaczej. Wciąż nie widzę związku. Nie oni pierwsi pomylili się w wycenie własnej pracy.
Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
Pomylił się PARP, który jak frajer to kupował, podczas gdy na rynku firmy w większości nie są już zainteresowane pisaniem serwisów od zera tylko korzystają z CMSów - szablonów stron. Tak to jest jak się dotuje producentów lub zbędne wydatki konsumentów.
Po prostu wycena produktu wg ilości pracy jest błędna.
Ale ja nie pytałem o źródło finansowania, ale o źródło pochodzenia. Skąd się biorą te technologie?Fascynujące, doprawdy. A te technologie to biorą się skąd? Święty Mikołaj przynosi pod choinkę?One są wliczone w cenę produktu lub usługi
Zastanawiam się, czy wycięcie fragmentu mojej wypowiedzi, w której sam pisałem o elektronicznych zbiorach orzeczeń, to efekt nieumiejętności skupienia się na słowie pisanym dłużej niż pięć sekund, czy raczej próba wykazania za wszelką cenę, że rozmówca to idiota. Sądząc po dotychczasowym przebiegu tej jałowej dyskusji dotyczącej kwestii podstawowych, stawiam na to drugie. Niestety.A w jakim stopniu technologia miałaby znacząco podnosić np. pracę prawnika?Bardzo prosto - w USA mamy model precedensowy. Spodziewam się, że w momencie wejścia wyszukiwarek precedensów, koszt usługi wyszukania precedensu spadł kilkukrotnie, dzięki czemu znacznie wzrosła dostępność usług prawniczych polegających na uzasadnianiu stanowisk.
Ktoś kto dalej wyceniał swoje usługi na podstawie wiedzy pamięciowej i katalogowej pewnie by zbankrutował. Ten kto przeszedł na wyszukiwarki mógł zwiększyć kilkukrotnie liczbę klientów.Tak, tak, wyważajmy dalej otwarte drzwi. Jałowe to, ale przynajmniej ma 100% gwarancję powodzenia.
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Paweł B.:No to już zaczynamy się zgadzać - czyli nie ma znaczenia czy Pan na efekt za 500zł pracuje 5 minut, a ktoś inny 100 godzin? Oczywiście do czasu czy otrzymuje Pan wynagrodzenie za 5minut czy za usługę 500zł :)
3. Czy nad efektem pracy pracowałem 100 godzin, czy 5 minut, to nie ma znaczenia - rynek kupuje ode mnie moją pracę po 500zł za sztukę produktu. Czy mi się to opłaca, to mój problem.
4. Efekt mojej pracy to - jak expressis verbis wynika z definicji - EFEKT PRACY. Podkreślam - PRACY. Nie pisałem i nie piszę, że wzrost ilość pracy koniecznej do wytworzenia produktu zwiększy cenę za ten produkt, bo cena wynika z podaży i popytu. Pisałem, że to, czym handlujemy, to efekty pracy, a nie leżenia dupą do góry, ilości pieniądza na rynku czy rozporządzenia ministra ds. państwowych bzdur.No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.
Zastanawiam się, czy wycięcie fragmentu mojej wypowiedzi, w której sam pisałem o elektronicznych zbiorach orzeczeń, to efekt nieumiejętności skupienia się na słowie pisanym dłużej niż pięć sekund,raczej na tym, że w kraju z precedensami wyszukiwanie orzecznictwa ma znacznie większe znaczenie.
Paweł Budrewicz wizja + działanie
Andrzej O.:Wydaje mi się, że już dość jednoznacznie i wprost odpowiedziałem na to pytanie. Nie zamierzam kolejny raz się powtarzać. Wystarczy rzut oka na zacytowaną moją wypowiedź.
Paweł B.:No to już zaczynamy się zgadzać - czyli nie ma znaczenia czy Pan na efekt za 500zł pracuje 5 minut, a ktoś inny 100 godzin? Oczywiście do czasu czy otrzymuje Pan wynagrodzenie za 5minut czy za usługę 500zł :)
3. Czy nad efektem pracy pracowałem 100 godzin, czy 5 minut, to nie ma znaczenia - rynek kupuje ode mnie moją pracę po 500zł za sztukę produktu. Czy mi się to opłaca, to mój problem.
Nigdy od tego twierdzenia nie odszedłem. Twierdziłem jedynie i twierdzę, że źródłem tych efektów jest praca, co zresztą wynika też z wypowiedzi Szanownego Pana Interlokutora - efekt (kogo? czego?) pracy. Źródłem bogactwa jest praca, przedmiotem handlu (sensu largo) - efekty pracy.Pisałem, że to, czym handlujemy, to efekty pracy, a nie leżenia dupą do góry,No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.
ilości pieniądza na rynku czy rozporządzenia ministra ds. państwowych bzdur.
Bo jak Panu wspominałem, całe branże, całkiem rynkowe, widzą to zupełnie inaczej. Naprawdę proponuję wejść na fora internetowych startupowców w dyskusję o wycenie serwisów internetowych.I wciąż nie wiem, co u Szanownego Pana bierze górę - niezrozumienie czy chęć wykazania, że jestem idiotą.Paweł Budrewicz edytował(a) ten post dnia 03.05.13 o godzinie 10:50Zastanawiam się, czy wycięcie fragmentu mojej wypowiedzi, w której sam pisałem o elektronicznych zbiorach orzeczeń, to efekt nieumiejętności skupienia się na słowie pisanym dłużej niż pięć sekund,raczej na tym, że w kraju z precedensami wyszukiwanie orzecznictwa ma znacznie większe znaczenie.
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Paweł B.:Dowcip dla Pana:No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.Nigdy od tego twierdzenia nie odszedłem. Twierdziłem jedynie i twierdzę, że źródłem tych efektów jest praca, co zresztą wynika też z wypowiedzi Szanownego Pana Interlokutora - efekt (kogo? czego?) pracy. Źródłem bogactwa jest praca, przedmiotem handlu (sensu largo) - efekty pracy.
Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.
I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?
I wciąż nie wiem, co u Szanownego Pana bierze górę - niezrozumienie czy chęć wykazania, że jestem idiotą.Nie lubię jak ktoś promuje idiotyczne tezy.
Paweł Budrewicz wizja + działanie
Andrzej O.:Jak już się pośmialiśmy ze starego dowcipu, to może byśmy dotarli wreszcie na planetę Rozum?
Paweł B.:Dowcip dla Pana:No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.Nigdy od tego twierdzenia nie odszedłem. Twierdziłem jedynie i twierdzę, że źródłem tych efektów jest praca, co zresztą wynika też z wypowiedzi Szanownego Pana Interlokutora - efekt (kogo? czego?) pracy. Źródłem bogactwa jest praca, przedmiotem handlu (sensu largo) - efekty pracy.
I taka wyszukiwarka internetowa, komputer, samochód, iPhone itd. to wytwarzają się same, prawda? A taki Edison, który - zanim wpadł na sposób stworzenia żarówki - dokonał wcześniej ok. 1000 prób, żadnej pracy nie wykonał? Samo się zrobiło? To nic, tylko leżeć do góry dupą i rozmyślać o sensie życia, a reszta przyjdzie sama.I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.
Już Panu gdzie indziej mówiłem - Rzymianie i Grecy znali maszyny, potrafili na tokarkach tworzyć koła zębate. Ale praca była tak tania, że ich nie stosowali - służyły do poruszania mechanicznych ruchomych teatrzyków, ruchomych map nieba, do pracy służyli niewolnicy.Bo to, co robili niewolnicy, pracą nie było?
Ja też - np. że wyszukiwarka orzeczeń zastąpi pracę prawnika. W istocie, pomysł debilny.I wciąż nie wiem, co u Szanownego Pana bierze górę - niezrozumienie czy chęć wykazania, że jestem idiotą.Nie lubię jak ktoś promuje idiotyczne tezy.
Andrzej O.:
I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Andrzej P.:Panowie weszli na teren nazywany ekonomia. To jak chcecie wyglądać jak ludzie rozumni na tym terenie to mówicie teraz nie o pracy a o inwestycji.
Andrzej O.:I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.
No nie przesadzajmy, bo już sama wiedza nie powstaje z niczego. Poza tym tak jak już Paweł wspomniał, większość wynalazków to ciężka praca, wiele nieudanych prób.
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Paweł B.:Nawzajem.
A taki Edison, który - zanim wpadł na sposób stworzenia żarówki - dokonał wcześniej ok. 1000 prób, żadnej pracy nie wykonał? Samo się zrobiło? To nic, tylko leżeć do góry dupą i rozmyślać o sensie życia, a reszta przyjdzie sama.
Wyrazy współczucia.
Bo to, co robili niewolnicy, pracą nie było?Było. Po kosztach paliwa - czyli jedzenia i kosztu zakupu.
Ja też - np. że wyszukiwarka orzeczeń zastąpi pracę prawnika. W istocie, pomysł debilny.Tak się stało, tylko zapewne Pan nie zauważył, albo nie zauważyli klienci - że stawki rbh za wuszukanie orzeczeń warto zmniejszyć, jeśli nie sprzedaje się usługi jako dobra luksusowego.
EOT, bo szkoda mi czasu. Ta jałowa pseudo-dyskusja osiągnęła już takie intelektualne dno, że zaczynam ziewać na samą myśl o kolejnej Pańskiej bzdurnej odpowiedzi.Gdyby Pan posługiwał się terminami ekonomicznymi w dyskusji ekonomicznej to nie dotarłby Pan do krainy absurdu, w której dla klienta praca stanowi wartość. Nie stanowi. Stanowi koszt wytwórcy, który go nie interesuje, jak wiele innych rodzajów kosztów.Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 03.05.13 o godzinie 20:29
Andrzej
O.
Haters gonna hate,
ainters gonna aint
Andrzej O.:Jakieś ostatnio zadaję za trudne zagadki...
A i przy okazji może Pan rozwikła zagadkę - dlaczego szef kancelarii woli zatrudnić prawnika ze słabymi uzasadnieniami i kasować za 5rbh 150zł/rbh zamiast takiego z mocnymi i kasować za 2 rbh nawet po 300zł/rbh?
Magdalena
J.
Dyrektor
Zarządzający, branża
stomatologiczna
Greg P.:
Prosty przyklad: Gdybym dzis skonczyl szkole srednia. W zadnym wypadku nie studiowal bym w Polsce np. Ekonomi. Wyjechal bym do Anglii podjal prace zawodowa i skonczyl CIMA albo ACCA bez specjalnrgo cisnienia w przeciagu 5 lat. Przez ten czas mialbym doswiadczenie zawodowe przynajmniej w prostej pracy administracyjnej czy e biznesie, dyplom potwierdzajacy faktyczne umiejetnosci zawodowe i angielski na wysokim poziomie. Wtedy tylko zastanowil bym sie czy wziac kredyt na sfinansowanie wyzszych studiow. W polsce przez te 5 lat mialbym dyplom ekonomii na studiach dziennych, raczej zadne doswiadczenie zawodowe i mizerny angielski.
G P. ...
Magdalena J.:Nie w kazdej branzy znajomosc polskiej gospodarki zwyczajow jest tak wazna jak w sprzedarzy czy marketingu. W wiekszosci nie jest.
Patrząc z poziomu pracodawcy.
Wolę zatrudnić osobę wykształconą w Polsce, znającą polskie realia, gospodarkę i zwyczaje, niż filozofa z zagranicy, którzy w zderzeniu ze starym polskim systemem kształcenia wypada bardzo blado a na dodatek ma wymagania finansowe na poziomie prezesa firmy.
Po za tym. Ubolewam na młodymi osobami, którym zaraz po szkole proponuje się wzięcie kredytu na dalsze kształcenie, nie zaznaczając przy tym, że to nie gwarantuje zatrudnienia. Z tym pomysłem nasz rząd zamienił się z koniem na głowy. Jak można namawiać młodych ludzi do brania kredytu na kształcenie, kiedy rynek zasypany jest całej masy specjalistami z ugruntowanym doświadczeniem ? Przy oficjalnym bezrobociu na poziomie przeszło 14 %, naprawdę jest w czym wybierać...Biorąc pod uwagę tych bez prawa do zasiłku, to ok 25 % bezrobotnych poszukuje pracy na rynku, więc na grom ten kredyt dla młodych ludzi ?Wierze ze pracodawcy daja szanse ludziom mlodym. O taka szanse z pewnoscia duzo latwiej w Warszawie niz w Szczecinie czy Klodzku. Bedac z mniejszego miasta zaczynalem, po 3 latach bezrobocia w Polsce jak wiekszosc rodakow od ‘’zmywaka’’ na wyspach. Na wszystko inne ciezko musialem zapracowac. Dzis rowniez, nie pracuje w zawodzie wyuczonym i kazdego dnia musze udowadniac ze jestem lepszy niz byle chlystek z dyplomem.
Proszę uwierzyć, że pracodawcy chcą dać szanse młodym ludziom i zatrudniać ich, dając im jednocześnie podstawy do zdobycia doświadczenia. Mi i Panu pewnie też kiedyś ktoś dał taką szansę i warto mieć to na uwadze. Jednak na boga! Jeśli MEN nie zmieni swojego postępowania, to nawet dobre chęci nie wystarczą. Z ograniczeniem umysłowym nikt nie zamierza się "szarpać"...
Pelna zgoda jesli chodzi o edukacje. Mozliwe ze rowniez system rekrutacji nie dziala tak jak powinien.
Pracodawcy potrzebują młodych ludzi z podstawami elementarnej wiedzy i myślących.....Przecież to nie są duże wymagania...a jednak jest duży problem na rynku.
Następna dyskusja: