konto usunięte

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Nawet gimnazjaliście przydają się podstawy fizyki :)


Obrazek

"Pleaae go to funnyjunk to view this image" ;)
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.


Obrazek
Anna S.

Anna S. Doradca zawodowy /
specjalista ds.
szkoleń , rozwoju

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Rafał Ł.:
Pytanie, czy to na czym spędzają czas młodzi ludzie jest nauczaniem, czy próbą zamiany umysłu na pamięc RAM (ona nie wymaga procesu myślowego). Młodzi ludzie nie rozwiązują problemów, nie zastanawiają się jak dojśc do rozwiązania...


racja. Zarzucano, ze wcześniej (przed reformą), było pełno pamięciówki. Mimo wszystko, wiele osób z tego forum skończyło szkoły wg starego sytemu i jednak dało się nauczyć. Co więcej, nie zawsze były jasne odpowiedzi. Można było czasem podyskutować, zastanowić się z nauczycielem dlaczego tak, a nie inaczej. Obecnie często jest to odpowiedz a,b,c,d. Wiele razy byłam świadkiem, że uczeń myślał nieszablonowo, albo opisał coś własnymi słowami i tok myślenia był prawidłowy, to jednak odpowiedź uznawana była za błędną, bo nie zgadzała się z kluczem. I wbrew pozorom ... nie da się podciągnąć pod klucz. Nie można zaliczyć.
Podst. programowa co chwila się zmienia. Testy gimnazjalne również. Gubią się nie tylko uczniowie i rodzice, ale także nauczyciele, ktorych o zmianach informuje sie np. miesiąc przed.
Często liczą się wyniki, dlatego też, sama nauka ogranicza się do przygotowania do egzaminu. "Tłucze" się testy. W momencie, gdy trzeba sie nad czymś zastanowić... poszukać w głowie informacji to pustka. Oczywiście jest to też generalizacja. Są to tylko refleksje z moich własnych doświadczeń zawodowych.
Nie zapominajmy też, że wiele zależy od rodzica (czy zaangażowany jest w edukacje dziecka) oraz samego n-la, jego motywacji, stylu pracy, obarczenie dodatkowymi obowiązkami (a tych coraz więcej - zwłaszcza papierologii stosowanej). Wszystko fajnie wygląda na papierze w założeniach, ale w praktyce trudno wykonać.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:

Pan sobie wejdzie na forum startupowców, gdzie rozpatruje się np. wartość serwisu internetowego. Mierzoną oczywiście ilością włożonej pracy. Mierzenie efektem jest oczywiście herezją - bo jeśli ktoś wylicza wartość włożonej pracy na np. 100tyś zł, to na tyle wycenia serwis, a nie na 5000zł - bo za tyle można zamówić na rynku.
I co to ma wspólnego z tym, co pisałem? Że niektórzy ludzie przeceniają wartość własnej pracy, tzn. cenią ją wyżej niż wycenia ją rynek? Tak się zdarza. Ale co to ma wspólnego z twierdzeniem, że to praca tworzy bogactwo, to nie bardzo rozumiem.
Na czym polega ich szkoła życia? Że składają projekt na 100tyś do PARP i PARP im 80% finansuje :) A to może słaba szkoła do małego biznesu ale całkiem niezła do korporacji - w końcu tak się robi koszty.
I to jest szkoła życia? Fascynująca teoria.
(co prawda teraz jeszcze się okaże bo miały być rynkowe wskaźniki rezultatu np. liczba klientów i refinansowanie proporcjonalne do uzyskanych wskaźników).
To tylko dowód na to, że pomysł, aby firmy finansowała jakaś organizacja państwowa, a nie rynek, jest idiotyczny. Jak ktoś nie umie zdobyć pieniędzy z rynku, to nigdy w życiu prawdziwym przedsiębiorcą nie będzie.
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
I co to ma wspólnego z tym, co pisałem? Że niektórzy ludzie przeceniają wartość własnej pracy, tzn. cenią ją wyżej niż wycenia ją rynek? Tak się zdarza. Ale co to ma wspólnego z twierdzeniem, że to praca tworzy bogactwo, to nie bardzo rozumiem.
Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.

Bogactwo tworzy się nie dzięki WIĘKSZEJ ilości pracy, a dzięki technologiom i sposobom produkcji, które ZMNIEJSZAJĄ ilość pracy. No chyba, ze się znajdzie PARP albo korporacyjny decydent, którzy uważa inaczej.
Na czym polega ich szkoła życia? Że składają projekt na 100tyś do PARP i PARP im 80% finansuje :) A to może słaba szkoła do małego biznesu ale całkiem niezła do korporacji - w końcu tak się robi koszty.
I to jest szkoła życia? Fascynująca teoria.
To się nazywa "sarkazm"Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 30.04.13 o godzinie 22:19
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:

Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
Oni tak wycenili, ale rynek wycenił ich pracę inaczej. Wciąż nie widzę związku. Nie oni pierwsi pomylili się w wycenie własnej pracy.
Bogactwo tworzy się nie dzięki WIĘKSZEJ ilości pracy, a dzięki technologiom i sposobom produkcji, które ZMNIEJSZAJĄ ilość pracy. No chyba, ze się znajdzie PARP albo korporacyjny decydent, którzy uważa inaczej.
Fascynujące, doprawdy. A te technologie to biorą się skąd? Święty Mikołaj przynosi pod choinkę? A w jakim stopniu technologia miałaby znacząco podnosić np. pracę prawnika? Mail, elektroniczny zbiór przepisów i orzecznictwa, CRM itp. - tak, to niewątpliwie ułatwia pracę, ale jej nie zastępuje. Może rzeczywiście odciążyć, tzn. cena zakupu i używania technologii jest niższa niż cena pracy, którą trzeba by wykonać, żeby osiągnąć ten sam efekt. Ale to wciąż praca prawnika jest podstawową wartością, którą kupują jego klienci. Nawet jeśli ten prawnik opracowuje dla nich umowę na dystrybucję ich najnowszego urządzenia ułatwiającego pracę innym.
W każdym towarze czy usłudze jest ukryta czyjaś praca - to naprawdę jest proste.
Kamil O.

Kamil O. Program Management
Office

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Anna Maria D.:
Rafał Ł.:
Jak jest teraz, wiem tylko z drugiej ręki, ale nie słyszałem o żadnej rewolucji.
Reforma edukacji miała właśnie wykluczyć nauczanie pamięciowe. Nie wiem jak to teraz dokładnie wygląda w praktyce, [...]

Tu się zgodzę. Nasza edukacja zmierza w kiepskim kierunku. Jakość leci w dół. Za dużo materiału? Nie powiedziałbym - po prostu przekazywane jest nie to co jest potrzebne (odrobina praktyki?). Obecnie wszyscy płaczą na niż demograficzny i zwolnienia pośród grona nauczycielskiego tymczasem betonowy już system edukacji w ogóle nie korzysta z niżu jako okazji do reformy i podniesienia jakości kształcenia. W sensie - łatwiej zapanować nad 20 osobową klasą i generalnie łatwiej podejść wtedy do ucznia indywidualnie niż nad 30-40 osobami jak jest teraz. Władza podchodzi do tego w stylu oszczędności - jest mniej uczniów - zwolnijmy nauczycieli i upchajmy pozostałych w dalej tym samym-30-40 osobowe klasy - przy spadającej jakości kształcenia (np mniej specjalizacji do wyboru - za mało ludzi się zgłosiło - nie otworzymy - idź tam gdzie reszta). Sporo szkół pójdzie do zamknięcia - "dla góry" to oszczędność - żadnych kosztów utrzymania budynku i grona pedagogicznego, tymczasem dla rynku pracy to tragedia - ponieważ trafiają na niego osoby totalnie nieprzygotowane - które wedle wrzuconego filmiku nie potrafiłyby nawet sprawdzić powierzchni działki (pole kwadratu - o prostokącie lub jakiejkolwiek bardziej "zaawansowanej" figurze wolę nie myśleć, a co będzie jak trapez się trafi?)

System jest niewydolny, wszyscy to widzą idę o zakład że władza tak samo, ale nikt nie kiwnie palcem, bo będzie się to wiązało z utratą stołków, czy władzy zarówno z lewej jak i z prawej strony.

I błędne koło będzie się toczyć. Na rynek wyjdą przykłady pokazane wyżej - nie myśli, nie rozumie co czyta, nie umie liczyć, zapewne pisze w stylu ledwo ledwo "chodzić" przez "h" i "życie" przez "rz", a jedyne co umie to ekran dotykowy i obsługa przeglądarki internetowej.

Do Panów powyżej:
1) Aby powstała technologia wymagany jest duży nakład pracy więc więcej pracy = powstanie nowej technologii i umożliwienie zmniejszenia jej {pracy} nakładu w przyszłości.

2) W Polsce nie ma takiego czegoś jak rynek, wycena wynagrodzeń itp. W Polsce stawka oparta jest na spekulacjach - ankietach, firmy rzadko podają konkretne wynagrodzenia na konkretne stanowisko, a ich rozstrzał może na jednakowym poziomie sięgać kilkuset procent. Jest ciągle tajemnica wynagrodzenia więc to co jest publikowane to w większości wybiórcze statystyki - tak przynajmniej przekonałem się w zderzeniu z realiami.

konto usunięte

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Edukacja w Polsce dla słabo zorientowanych

Obrazek
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
Andrzej O.:

Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
Oni tak wycenili, ale rynek wycenił ich pracę inaczej. Wciąż nie widzę związku. Nie oni pierwsi pomylili się w wycenie własnej pracy.
Nie, oni się nie pomylili - 100tyś kosztuje napisanie serwisu internetowego od poziomu kodu.
Pomylił się PARP, który jak frajer to kupował, podczas gdy na rynku firmy w większości nie są już zainteresowane pisaniem serwisów od zera tylko korzystają z CMSów - szablonów stron. Tak to jest jak się dotuje producentów lub zbędne wydatki konsumentów.

Po prostu wycena produktu wg ilości pracy jest błędna.
Bogactwo tworzy się nie dzięki WIĘKSZEJ ilości pracy, a dzięki technologiom i sposobom produkcji, które ZMNIEJSZAJĄ ilość pracy. No chyba, ze się znajdzie PARP albo korporacyjny decydent, którzy uważa inaczej.
Fascynujące, doprawdy. A te technologie to biorą się skąd? Święty Mikołaj przynosi pod choinkę?
One są wliczone w cenę produktu lub usługi
A w jakim stopniu technologia miałaby znacząco podnosić np. pracę prawnika?
Bardzo prosto - w USA mamy model precedensowy. Spodziewam się, że w momencie wejścia wyszukiwarek precedensów, koszt usługi wyszukania precedensu spadł kilkukrotnie, dzięki czemu znacznie wzrosła dostępność usług prawniczych polegających na uzasadnianiu stanowisk.
Ktoś kto dalej wyceniał swoje usługi na podstawie wiedzy pamięciowej i katalogowej pewnie by zbankrutował. Ten kto przeszedł na wyszukiwarki mógł zwiększyć kilkukrotnie liczbę klientów.Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 01.05.13 o godzinie 20:00
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Paweł B.:
Andrzej O.:

Pracę wycenili wg rynkowej stawki godzinowej lub dziennej. A jej ilość zgodnie z wymogiem technologii.
Oni tak wycenili, ale rynek wycenił ich pracę inaczej. Wciąż nie widzę związku. Nie oni pierwsi pomylili się w wycenie własnej pracy.
Nie, oni się nie pomylili - 100tyś kosztuje napisanie serwisu internetowego od poziomu kodu.
Pomylił się PARP, który jak frajer to kupował, podczas gdy na rynku firmy w większości nie są już zainteresowane pisaniem serwisów od zera tylko korzystają z CMSów - szablonów stron. Tak to jest jak się dotuje producentów lub zbędne wydatki konsumentów.

Po prostu wycena produktu wg ilości pracy jest błędna.
Tak się zastanawiam, czy szanowny interlokutor naprawdę nie tego rozumie, czy tylko udaje.

W punktach:
1. Wyceniam efekt mojej pracy na 1000zł. Nikt nie kupuje.
2. Obniżam cenę do 500zł. Mam dziesięciu klientów.
3. Czy nad efektem pracy pracowałem 100 godzin, czy 5 minut, to nie ma znaczenia - rynek kupuje ode mnie moją pracę po 500zł za sztukę produktu. Czy mi się to opłaca, to mój problem.
4. Efekt mojej pracy to - jak expressis verbis wynika z definicji - EFEKT PRACY. Podkreślam - PRACY. Nie pisałem i nie piszę, że wzrost ilość pracy koniecznej do wytworzenia produktu zwiększy cenę za ten produkt, bo cena wynika z podaży i popytu. Pisałem, że to, czym handlujemy, to efekty pracy, a nie leżenia dupą do góry, ilości pieniądza na rynku czy rozporządzenia ministra ds. państwowych bzdur.

PARP to nie jest instytucja rynku, więc wycena PARP w kontekście dyskusji "praca a rynek" nie ma kompletnie żadnego znaczenia.
Fascynujące, doprawdy. A te technologie to biorą się skąd? Święty Mikołaj przynosi pod choinkę?
One są wliczone w cenę produktu lub usługi
Ale ja nie pytałem o źródło finansowania, ale o źródło pochodzenia. Skąd się biorą te technologie?
A w jakim stopniu technologia miałaby znacząco podnosić np. pracę prawnika?
Bardzo prosto - w USA mamy model precedensowy. Spodziewam się, że w momencie wejścia wyszukiwarek precedensów, koszt usługi wyszukania precedensu spadł kilkukrotnie, dzięki czemu znacznie wzrosła dostępność usług prawniczych polegających na uzasadnianiu stanowisk.
Zastanawiam się, czy wycięcie fragmentu mojej wypowiedzi, w której sam pisałem o elektronicznych zbiorach orzeczeń, to efekt nieumiejętności skupienia się na słowie pisanym dłużej niż pięć sekund, czy raczej próba wykazania za wszelką cenę, że rozmówca to idiota. Sądząc po dotychczasowym przebiegu tej jałowej dyskusji dotyczącej kwestii podstawowych, stawiam na to drugie. Niestety.
Bo to, o czym pisałem, zasadniczo dotyczyło tego, że owa technologia nie zastąpi pracy prawnika. Aby nie wyszło, że poruszam się tylko po własnym podwórku, zamiast prawnika proszę sobie wpisać lekarza, architekta czy kogokolwiek.
Ktoś kto dalej wyceniał swoje usługi na podstawie wiedzy pamięciowej i katalogowej pewnie by zbankrutował. Ten kto przeszedł na wyszukiwarki mógł zwiększyć kilkukrotnie liczbę klientów.
Tak, tak, wyważajmy dalej otwarte drzwi. Jałowe to, ale przynajmniej ma 100% gwarancję powodzenia.
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
3. Czy nad efektem pracy pracowałem 100 godzin, czy 5 minut, to nie ma znaczenia - rynek kupuje ode mnie moją pracę po 500zł za sztukę produktu. Czy mi się to opłaca, to mój problem.
No to już zaczynamy się zgadzać - czyli nie ma znaczenia czy Pan na efekt za 500zł pracuje 5 minut, a ktoś inny 100 godzin? Oczywiście do czasu czy otrzymuje Pan wynagrodzenie za 5minut czy za usługę 500zł :)
4. Efekt mojej pracy to - jak expressis verbis wynika z definicji - EFEKT PRACY. Podkreślam - PRACY. Nie pisałem i nie piszę, że wzrost ilość pracy koniecznej do wytworzenia produktu zwiększy cenę za ten produkt, bo cena wynika z podaży i popytu. Pisałem, że to, czym handlujemy, to efekty pracy, a nie leżenia dupą do góry, ilości pieniądza na rynku czy rozporządzenia ministra ds. państwowych bzdur.
No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.
Bo jak Panu wspominałem, całe branże, całkiem rynkowe, widzą to zupełnie inaczej. Naprawdę proponuję wejść na fora internetowych startupowców w dyskusję o wycenie serwisów internetowych.
Zastanawiam się, czy wycięcie fragmentu mojej wypowiedzi, w której sam pisałem o elektronicznych zbiorach orzeczeń, to efekt nieumiejętności skupienia się na słowie pisanym dłużej niż pięć sekund,
raczej na tym, że w kraju z precedensami wyszukiwanie orzecznictwa ma znacznie większe znaczenie.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Paweł B.:
3. Czy nad efektem pracy pracowałem 100 godzin, czy 5 minut, to nie ma znaczenia - rynek kupuje ode mnie moją pracę po 500zł za sztukę produktu. Czy mi się to opłaca, to mój problem.
No to już zaczynamy się zgadzać - czyli nie ma znaczenia czy Pan na efekt za 500zł pracuje 5 minut, a ktoś inny 100 godzin? Oczywiście do czasu czy otrzymuje Pan wynagrodzenie za 5minut czy za usługę 500zł :)
Wydaje mi się, że już dość jednoznacznie i wprost odpowiedziałem na to pytanie. Nie zamierzam kolejny raz się powtarzać. Wystarczy rzut oka na zacytowaną moją wypowiedź.
Pisałem, że to, czym handlujemy, to efekty pracy, a nie leżenia dupą do góry,
ilości pieniądza na rynku czy rozporządzenia ministra ds. państwowych bzdur.
No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.
Nigdy od tego twierdzenia nie odszedłem. Twierdziłem jedynie i twierdzę, że źródłem tych efektów jest praca, co zresztą wynika też z wypowiedzi Szanownego Pana Interlokutora - efekt (kogo? czego?) pracy. Źródłem bogactwa jest praca, przedmiotem handlu (sensu largo) - efekty pracy.

I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?
Bo jak Panu wspominałem, całe branże, całkiem rynkowe, widzą to zupełnie inaczej. Naprawdę proponuję wejść na fora internetowych startupowców w dyskusję o wycenie serwisów internetowych.
Zastanawiam się, czy wycięcie fragmentu mojej wypowiedzi, w której sam pisałem o elektronicznych zbiorach orzeczeń, to efekt nieumiejętności skupienia się na słowie pisanym dłużej niż pięć sekund,
raczej na tym, że w kraju z precedensami wyszukiwanie orzecznictwa ma znacznie większe znaczenie.
I wciąż nie wiem, co u Szanownego Pana bierze górę - niezrozumienie czy chęć wykazania, że jestem idiotą.Paweł Budrewicz edytował(a) ten post dnia 03.05.13 o godzinie 10:50
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.
Nigdy od tego twierdzenia nie odszedłem. Twierdziłem jedynie i twierdzę, że źródłem tych efektów jest praca, co zresztą wynika też z wypowiedzi Szanownego Pana Interlokutora - efekt (kogo? czego?) pracy. Źródłem bogactwa jest praca, przedmiotem handlu (sensu largo) - efekty pracy.
Dowcip dla Pana:
Auto przedstawiciela pewnej firmy zepsuło się na uliczce Piątku czy Soboty. Kierowca i pasażer w jednej osobie nie potrafi naprawić uszkodzenia. Zwraca się do różnych majstrów. Manipulują, męczą się... Wóz stoi jak stał.
Wreszcie zjawia się jakiś mechanik. Podnosi maskę, uderza gdzieś młotkiem i motor zaczyna warczeć!
- Ile się należy?
- Sto złotych.
Przedstawicielowi firmy cena wydaje się zbyt wygórowana, każe więc majstrowi wystawić rachunek.
Mechanik kaligrafuje:
"Stuknąłem młotkiem - 1 złoty
Wiedziałem gdzie - 99 złotych

I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?
Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.

Już Panu gdzie indziej mówiłem - Rzymianie i Grecy znali maszyny, potrafili na tokarkach tworzyć koła zębate. Ale praca była tak tania, że ich nie stosowali - służyły do poruszania mechanicznych ruchomych teatrzyków, ruchomych map nieba, do pracy służyli niewolnicy.
I wciąż nie wiem, co u Szanownego Pana bierze górę - niezrozumienie czy chęć wykazania, że jestem idiotą.
Nie lubię jak ktoś promuje idiotyczne tezy.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Paweł B.:
No to bardzo dobrze, że doszliśmy do - EFEKTU PRACY. Czyli usługi lub produktu, które są efektem pracy.
Nigdy od tego twierdzenia nie odszedłem. Twierdziłem jedynie i twierdzę, że źródłem tych efektów jest praca, co zresztą wynika też z wypowiedzi Szanownego Pana Interlokutora - efekt (kogo? czego?) pracy. Źródłem bogactwa jest praca, przedmiotem handlu (sensu largo) - efekty pracy.
Dowcip dla Pana:
Jak już się pośmialiśmy ze starego dowcipu, to może byśmy dotarli wreszcie na planetę Rozum?
Czy to nie jest niewygodne widzieć tylko skutki, a nigdy - przyczyny? To w końcu efekt pracy jest efektem pracy czy czegoś innego?
I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?
Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.
I taka wyszukiwarka internetowa, komputer, samochód, iPhone itd. to wytwarzają się same, prawda? A taki Edison, który - zanim wpadł na sposób stworzenia żarówki - dokonał wcześniej ok. 1000 prób, żadnej pracy nie wykonał? Samo się zrobiło? To nic, tylko leżeć do góry dupą i rozmyślać o sensie życia, a reszta przyjdzie sama.
Wyrazy współczucia.
Już Panu gdzie indziej mówiłem - Rzymianie i Grecy znali maszyny, potrafili na tokarkach tworzyć koła zębate. Ale praca była tak tania, że ich nie stosowali - służyły do poruszania mechanicznych ruchomych teatrzyków, ruchomych map nieba, do pracy służyli niewolnicy.
Bo to, co robili niewolnicy, pracą nie było?
I wciąż nie wiem, co u Szanownego Pana bierze górę - niezrozumienie czy chęć wykazania, że jestem idiotą.
Nie lubię jak ktoś promuje idiotyczne tezy.
Ja też - np. że wyszukiwarka orzeczeń zastąpi pracę prawnika. W istocie, pomysł debilny.

EOT, bo szkoda mi czasu. Ta jałowa pseudo-dyskusja osiągnęła już takie intelektualne dno, że zaczynam ziewać na samą myśl o kolejnej Pańskiej bzdurnej odpowiedzi.

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?
Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.

No nie przesadzajmy, bo już sama wiedza nie powstaje z niczego. Poza tym tak jak już Paweł wspomniał, większość wynalazków to ciężka praca, wiele nieudanych prób.
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej P.:
Andrzej O.:
I nie dowiedziałem się - to skąd się biorą owe technologie?
Nie z pracy, a z pomysłowości i wiedzy.

No nie przesadzajmy, bo już sama wiedza nie powstaje z niczego. Poza tym tak jak już Paweł wspomniał, większość wynalazków to ciężka praca, wiele nieudanych prób.
Panowie weszli na teren nazywany ekonomia. To jak chcecie wyglądać jak ludzie rozumni na tym terenie to mówicie teraz nie o pracy a o inwestycji.
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
A taki Edison, który - zanim wpadł na sposób stworzenia żarówki - dokonał wcześniej ok. 1000 prób, żadnej pracy nie wykonał? Samo się zrobiło? To nic, tylko leżeć do góry dupą i rozmyślać o sensie życia, a reszta przyjdzie sama.
Wyrazy współczucia.
Nawzajem.
Pan da małpie maszynę do pisania. Może kiedyś, po tysiącach lat uda się jej napisać Makbeta. Obawiam się, ze nawet nauczenie jej pisania niewiele pomoże.
Ciekaw jestem dlaczego Pan, prawnik żyjący z wiedzy i umiejętności, tak bardzo wywyższa wartość pracy - co oznacza deprecjonowanie umiejętności i wiedzy?
Naprawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego uważa Pan, że bogactwo bierze się z wyszukania kiepskiego orzeczenia, nie dającego właściwego uzasadnienia, w 5rbh po stawce 150zł/h, a nie w 0,5h dzięki wiedzy lub wyszukiwarce wycenione na 2rbh po 250zł/h?

A i przy okazji może Pan rozwikła zagadkę - dlaczego szef kancelarii woli zatrudnić prawnika ze słabymi uzasadnieniami i kasować za 5rbh 150zł/rbh zamiast takiego z mocnymi i kasować za 2 rbh nawet po 300zł/rbh?
Bo to, co robili niewolnicy, pracą nie było?
Było. Po kosztach paliwa - czyli jedzenia i kosztu zakupu.
Ja też - np. że wyszukiwarka orzeczeń zastąpi pracę prawnika. W istocie, pomysł debilny.
Tak się stało, tylko zapewne Pan nie zauważył, albo nie zauważyli klienci - że stawki rbh za wuszukanie orzeczeń warto zmniejszyć, jeśli nie sprzedaje się usługi jako dobra luksusowego.
EOT, bo szkoda mi czasu. Ta jałowa pseudo-dyskusja osiągnęła już takie intelektualne dno, że zaczynam ziewać na samą myśl o kolejnej Pańskiej bzdurnej odpowiedzi.
Gdyby Pan posługiwał się terminami ekonomicznymi w dyskusji ekonomicznej to nie dotarłby Pan do krainy absurdu, w której dla klienta praca stanowi wartość. Nie stanowi. Stanowi koszt wytwórcy, który go nie interesuje, jak wiele innych rodzajów kosztów.Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 03.05.13 o godzinie 20:29
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
A i przy okazji może Pan rozwikła zagadkę - dlaczego szef kancelarii woli zatrudnić prawnika ze słabymi uzasadnieniami i kasować za 5rbh 150zł/rbh zamiast takiego z mocnymi i kasować za 2 rbh nawet po 300zł/rbh?
Jakieś ostatnio zadaję za trudne zagadki...

Mimo wydaje się oczywistego rachunku ekonomicznego niestety przedsiębiorcy w Polsce wybierają w większości pierwsze rozwiązanie - 750zł zamiast 600zł przy proporcjonalnych kosztach. Dlaczego? Bo żeby sprzedać 2rbh usługi za 300zł/h, a nie 150zł/h trzeba to uzasadnić.

W przypadku usługi technicznej czy IT to proste - na drugi dzień widać czy coś działa.
W przypadku opinii prawnych można się zorientować po roku dwóch, że niby poprawnie napisane uzasadnienia niekoniecznie są przekonujące.
W ekonomii można się o tym przekonać czasem dopiero po kilku latach w czasie kryzysu, że pewne rozwiązania niekoniecznie działają.
Magdalena J.

Magdalena J. Dyrektor
Zarządzający, branża
stomatologiczna

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Greg P.:
Prosty przyklad: Gdybym dzis skonczyl szkole srednia. W zadnym wypadku nie studiowal bym w Polsce np. Ekonomi. Wyjechal bym do Anglii podjal prace zawodowa i skonczyl CIMA albo ACCA bez specjalnrgo cisnienia w przeciagu 5 lat. Przez ten czas mialbym doswiadczenie zawodowe przynajmniej w prostej pracy administracyjnej czy e biznesie, dyplom potwierdzajacy faktyczne umiejetnosci zawodowe i angielski na wysokim poziomie. Wtedy tylko zastanowil bym sie czy wziac kredyt na sfinansowanie wyzszych studiow. W polsce przez te 5 lat mialbym dyplom ekonomii na studiach dziennych, raczej zadne doswiadczenie zawodowe i mizerny angielski.

Patrząc z poziomu pracodawcy.

Wolę zatrudnić osobę wykształconą w Polsce, znającą polskie realia, gospodarkę i zwyczaje, niż filozofa z zagranicy, którzy w zderzeniu ze starym polskim systemem kształcenia wypada bardzo blado a na dodatek ma wymagania finansowe na poziomie prezesa firmy.

Po za tym. Ubolewam na młodymi osobami, którym zaraz po szkole proponuje się wzięcie kredytu na dalsze kształcenie, nie zaznaczając przy tym, że to nie gwarantuje zatrudnienia. Z tym pomysłem nasz rząd zamienił się z koniem na głowy. Jak można namawiać młodych ludzi do brania kredytu na kształcenie, kiedy rynek zasypany jest całej masy specjalistami z ugruntowanym doświadczeniem ? Przy oficjalnym bezrobociu na poziomie przeszło 14 %, naprawdę jest w czym wybierać...Biorąc pod uwagę tych bez prawa do zasiłku, to ok 25 % bezrobotnych poszukuje pracy na rynku, więc na grom ten kredyt dla młodych ludzi ?

Proszę uwierzyć, że pracodawcy chcą dać szanse młodym ludziom i zatrudniać ich, dając im jednocześnie podstawy do zdobycia doświadczenia. Mi i Panu pewnie też kiedyś ktoś dał taką szansę i warto mieć to na uwadze. Jednak na boga! Jeśli MEN nie zmieni swojego postępowania, to nawet dobre chęci nie wystarczą. Z ograniczeniem umysłowym nikt nie zamierza się "szarpać"...

Pracodawcy potrzebują młodych ludzi z podstawami elementarnej wiedzy i myślących.....Przecież to nie są duże wymagania...a jednak jest duży problem na rynku.

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Magdalena J.:

Patrząc z poziomu pracodawcy.

Wolę zatrudnić osobę wykształconą w Polsce, znającą polskie realia, gospodarkę i zwyczaje, niż filozofa z zagranicy, którzy w zderzeniu ze starym polskim systemem kształcenia wypada bardzo blado a na dodatek ma wymagania finansowe na poziomie prezesa firmy.
Nie w kazdej branzy znajomosc polskiej gospodarki zwyczajow jest tak wazna jak w sprzedarzy czy marketingu. W wiekszosci nie jest.
Z drugiej strony czy znajomosci gospodarki w polsce zwyczajow pochodzi z wiedzy nabytej na uniwersytecie czy tez raczej z doswiadczenia rodzinnego i zawodowego?
Po za tym. Ubolewam na młodymi osobami, którym zaraz po szkole proponuje się wzięcie kredytu na dalsze kształcenie, nie zaznaczając przy tym, że to nie gwarantuje zatrudnienia. Z tym pomysłem nasz rząd zamienił się z koniem na głowy. Jak można namawiać młodych ludzi do brania kredytu na kształcenie, kiedy rynek zasypany jest całej masy specjalistami z ugruntowanym doświadczeniem ? Przy oficjalnym bezrobociu na poziomie przeszło 14 %, naprawdę jest w czym wybierać...Biorąc pod uwagę tych bez prawa do zasiłku, to ok 25 % bezrobotnych poszukuje pracy na rynku, więc na grom ten kredyt dla młodych ludzi ?

Proszę uwierzyć, że pracodawcy chcą dać szanse młodym ludziom i zatrudniać ich, dając im jednocześnie podstawy do zdobycia doświadczenia. Mi i Panu pewnie też kiedyś ktoś dał taką szansę i warto mieć to na uwadze. Jednak na boga! Jeśli MEN nie zmieni swojego postępowania, to nawet dobre chęci nie wystarczą. Z ograniczeniem umysłowym nikt nie zamierza się "szarpać"...
Wierze ze pracodawcy daja szanse ludziom mlodym. O taka szanse z pewnoscia duzo latwiej w Warszawie niz w Szczecinie czy Klodzku. Bedac z mniejszego miasta zaczynalem, po 3 latach bezrobocia w Polsce jak wiekszosc rodakow od ‘’zmywaka’’ na wyspach. Na wszystko inne ciezko musialem zapracowac. Dzis rowniez, nie pracuje w zawodzie wyuczonym i kazdego dnia musze udowadniac ze jestem lepszy niz byle chlystek z dyplomem.
Prosze mnie zle nie zrozumiec nie staram sie tu narzekac czy zazdroscic komus kto jak Pani mowi dostal swoja szanse. Niestety nie mozna w zyciu na to liczyc i pokladac w tym wszystkich swoich nadziei bo ta szansa moze nigdy nie nadejsc.

Pracodawcy potrzebują młodych ludzi z podstawami elementarnej wiedzy i myślących.....Przecież to nie są duże wymagania...a jednak jest duży problem na rynku.
Pelna zgoda jesli chodzi o edukacje. Mozliwe ze rowniez system rekrutacji nie dziala tak jak powinien.



Wyślij zaproszenie do