Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
Andrzej O.:

Praca nie jest żadną wartością - wartością są dobra i usługi, które dzięki niej powstają.
Uprawiasz sofistykę na miarę liczby diabłów na główce od szpilki. Produkt uosabia pracę, rynek to wymiana produktów, więc niech Ci będzie - liczy się produkt. Jako że praca jest warunkiem sine qua non produktu, wychodzi na to samo.
Nie jest żadnym warunkiem sine qua non - jeśli ten sam produkt jedni wykonują w 10rbh, a inni 100 rbh to nie ma najmniejszego powodu by drugi produkt był wart 10 razy więcej.
To jakiś ekonomiczny absurd.
To co to jest rozwój gospodarczy?
to jeszcze trzeba dodać przymiotnik - jaki?
Nie, nie trzeba. Nie pytam o "społeczne pożądania", ale o definicję. Po prostu - co to jest rozwój gospodarczy? Ja uważam, że wzrost ilości pracy (wyrażonej w produktach). Jeśli jest inna definicja, chętnie ją poznam.
Jasne że jest inna http://pl.wikipedia.org/wiki/Produkt_krajowy_brutto
Alicja B.

Alicja B. projektant

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
To co to jest rozwój gospodarczy?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozwój_gospodarczy

konto usunięte

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Barbara P.:
To i ja się wypowiem - w temacie.

Już od dawna widać obniżenie wymagań w stosunku do uczniów - uczyłam/uczę, więc wiem jak to wygląda w praktyce. Jednak niestety poziom ten podyktowany jest wieloma czynnikami:

1. rodzice - ok, nie oszukujmy się, ale każdy rodzic wymaga by dziecko nauczyło się wszystkiego w szkole, niestety nauczyciel nie ma takiej możliwości by zapanować nad całą grupą dzieciaków (klasa 1-3 potem 4-6) - klasy takie powinny być max 10-cio osobowe, nie więcej..

Nie jestem przekonany czy rodzice oczekują /na pewno nie w każdym przypadku/ by dzieci nauczyły się wszystkiego. Z patologią (moim zdaniem) którą się spotkałem to przede wszystkim to by *oceny* były dobre (dlatego pośrednio rodzice chca by na ich pociechy zwracać większą uwagę). Dochodzimy do paradoksów, gdzie de facto zupełnie uciekamy od tego co 20 letni(!!!) proces nauczania daje, a Ci, którzy mają największy wpływ na wychowanie (rodzice), oceny wykorzystuja w towarzystwie do podniesienia własnej samooceny...


2. nauczyciele - cóż, marzeniem każdego nauczyciela (moim swego czasu też) było posiadanie bezprzewodowego internetu w szkole (udało mi się to uzyskać), komputera który nie odpala się 10 minut (cała przerwa), biurka (nawet dzielonego z inną osobą), realia są takie: własny komputer, drukarka, papier.. etc - nie dziwi niech nikogo fakt, że nauczyciele po swoich godzinach czym prędzej uciekają do domu, żeby robić to, co mają, na swoim sprzęcie, bo w szkole nie ma warunków

Infrastruktura, to już osobny problem. Trudno się nie zgodzić. Zahaczamy tu o metodologie działania w sferze budżetowej /przetargi/, różne działania urzędników związane z kadencją partii rządzącej, a sprzęt.. sprzęt to nie jednorazowy wydatek, on się starzeje tym samym wymaga ciągłego strumienia gotówki..


3. system finansowania - i tutaj wg mnie jest największa paranoja jaką można spotkać: system finansowania na ucznia, nie na szkołę - ok, zaraz podniosą się głosy oburzonych że niektóre szkoły trzeba zamknąć, bo nierentowne etc.. może i nierentowne, ale od zawsze do szkół trzeba było dokładać, jeśli chciało się mieć inteligentne społeczeństwo. Obecnie sytuacja wygląda następująco - dyrektorzy, nauczyciele i uczniowie działają by do szkół ściągnąć jak najwięcej uczniów (przedsiębiorczość w praktyce oczywiście), gdy ci uczniowie już tam są.. to niestety, nie liczy się poziom nauczania, lecz.. 'sztuka' i fakt jej utrzymania by otrzymać dotację ("wszyscy muszą zdać")... a czy szkoła ma 100 czy 200 uczniów, to pewne koszty są jednak stałe.
(ps. chciałabym, żeby szkoły były tak dotowane jak więzienia.. )

Tak, szkoły publiczne wymagają dofinansowania i to jest normalne, w naszej rzeczywistości bedziemy się rozbijać o domykanie budżetu państwa i *niezależnie od argumentów* tam gdzie się da, tam będą wykonywane cięcia. Całkiem niedawna historia - rytualny ubój zwierząt, Nie ma humanitarnych argumentów by go popierać, jednak blokada, która obecnie panuje przynosi straty. Straty dla pracowników (miejsca pracy) jak i dla tych, którzy na tym zarabiają (lobbing), także podrzynanie gardeł będzie dalej praktykowane tylko i wyłącznie ze względu na interesy.


4. społeczeństwo - niech uderzy się w pierś każdy, kto nie krytykuje nauczycieli za to że "nic nie robią" - jeśli to taki piękny zawód, to dlaczego nie są Państwo nauczycielami? w końcu pensum to "tylko" 19-20 godzin? :> Do tego jeszcze krytyka, że nauczyciel nic nie nauczył, źle się odnosi do dziecka, stresuje etc... Wyniesiony z domu/społeczeństwa taki obraz szkoły raczej uczniowi nie pomaga, a powoduje nienawiść, która nie jest podwaliną do nauki

To złożony temat, nauczyciele wiedzą najlepiej. Rodzice konkurują między soba, walczą o to by ich pociechy miały najlepsze oceny, gdzieś w tej społecznej świadomości zupełnie znika jeden temat:

Jak te pociechy będą samodzielnie funkjconowały? Dla mnie póki co w 80% w całym 20 (lub więcej) letnim systemie edukacji nie zwraca się na to uwagi. System edukacji niejako istnieje sam dla siebie, a uwzględniając podział 80/20, po jego zakończeniu człowiek dopiero się naprawdę uczy...
Mariusz Kierstein

Mariusz Kierstein Skilled Sales
Development Manager

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Adrian P.:
Jak to łatwo zrzucić odpowiedzialność na system edukacji...

Za intelekt tych bałwanów odpowiedzialni są ich RODZICE!

To nie szkoła uczy myślenia. To nie szkoła ma wyrobić w nich chęć rozwijania talentów. To nie szkoła ma wyrobić nawyk dociekliwości. Ty masz to zrobić rodzicu! To ty, ja, nasze ciotki, babcie, matki, dziadkowie, wujostwo... wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie i kształcenie nowego pokolenia.

częściowo tak, zauważ tylko, że rodzice robią to "amatorsko", po godzinach, bo często muszą zasuwać na 2 etaty, żeby opłacić edukację pociech. Nie mają też często wystarczającej wiedzy, doświadczenia, aby przejąć pałeczkę od MEN. Robią to wierząc, że szkoła zapewni lepszy chleb ich pociechom niż im samym. Nie każdy jest synem zorientowanego w aktualnych trendach prawnika, lekarza, managera, itd. MEN teoretycznie robi to profesjonalnie i stanowi instytucję zaufania publicznego a rodzice mają prawo przekazywać odpowiedzialność za kształcenie ich dziatwy MEN-owi, bo płacą za ten profesjonalizm i zaufanie w podatkach, tak jak całe społeczeństwo...
Barbara Pieńkowska

Barbara Pieńkowska logistyka,
nauczanie, CI/lean

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Mariusz K.:
Adrian P.:
częściowo tak, zauważ tylko, że rodzice robią to "amatorsko", po godzinach, bo często muszą zasuwać na 2 etaty, żeby opłacić edukację pociech. Nie mają też często wystarczającej wiedzy, doświadczenia, aby przejąć pałeczkę od MEN. Robią to wierząc, że szkoła zapewni lepszy chleb ich pociechom niż im samym. Nie każdy jest synem zorientowanego w aktualnych trendach prawnika, lekarza, managera, itd. MEN teoretycznie robi to profesjonalnie i stanowi instytucję zaufania publicznego a rodzice mają prawo przekazywać odpowiedzialność za kształcenie ich dziatwy MEN-owi, bo płacą za ten profesjonalizm i zaufanie w podatkach, tak jak całe społeczeństwo...

Fakt - ufamy instytucji MEN jako zrzeszającemu osoby kompetentne, odpowiedzialne i analizujące wszystkie działania, otrzymując w zamian reformy rodem zza oceanu... szkoda że mentalność i wychowanie nas - Polaków, Europejczyków jest zupełnie inne niż Amerykanów.. A akcja 6-latków do szkoły podstawowej? Pomysł fatalny, biorąc pod uwagę, że ci 6-latkowie będą potem "tyrać" do 67 r.ż...

konto usunięte

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Mariusz K.:

częściowo tak, zauważ tylko, że rodzice robią to "amatorsko", po godzinach, bo często muszą zasuwać na 2 etaty, żeby opłacić edukację pociech. Nie mają też często wystarczającej wiedzy, doświadczenia, aby przejąć pałeczkę od MEN. Robią to wierząc, że szkoła zapewni lepszy chleb ich pociechom niż im samym. Nie każdy jest synem zorientowanego w aktualnych trendach prawnika, lekarza, managera, itd. MEN teoretycznie robi to profesjonalnie i stanowi instytucję zaufania publicznego a rodzice mają prawo przekazywać odpowiedzialność za kształcenie ich dziatwy MEN-owi, bo płacą za ten profesjonalizm i zaufanie w podatkach, tak jak całe społeczeństwo...

Podstawowe pytanie - czego uczą rodzice. To NIE DOTYCZY wyłącznie osób, które pracują na dwa etaty, ale także na 1/2 z zarobkami grubo powyzej średniej. W wielu wypadkach uczy się zapamiętywania (co zajmuje sporo czasu), nie uczy się życia w obszarze zawodowym, rozwiązywania problemów etc. Dzieci są bardzo kreatywne, ale ogrom literatury do przerobienia, które maja, często czyni z nich niepełnosprawne jednostki.

Są oczywiście wyjątki, to niekoniecznie ma związek z sytuacją materialna tylko ze świadomością życia.
Anna Maria D.

Anna Maria D. Grafik komputerowy

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Adrian P.:
To nie szkoła uczy myślenia. To nie szkoła ma wyrobić w nich chęć rozwijania talentów. To nie szkoła ma wyrobić nawyk dociekliwości. Ty masz to zrobić rodzicu! To ty, ja, nasze ciotki, babcie, matki, dziadkowie, wujostwo... wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie i kształcenie nowego pokolenia. Jeśli nie wyszło, winnego szukaj w sobie, a nie w MEN.
Rodzice są winni, bo nie mają czasu dla dzieci. Jeżeli obydwoje muszą zapierniczać na spłaty długów to nic dziwnego, że tak się dzieje. Poza tym, ja bym nie robiła takiej tragedii z niewiedzy gimnazjalistów. Oni w swoim czasie sami ją nabędą. I podejrzewam że wielu mądralińskich, którzy krytykują dzisiejszą młodzież, w ich wieku też nie potrafili odpowiedzieć na wiele z tych pytań. Podejrzewam że tylu samo wśród nich jest zdolnych, co mniej zdolnych. Tak samo jak i teraz wielu głupich robi karierę mając szczęście i pieniądze, a wielu zdolnych ludzi klepie biedę i ta ich wiedza idzie na zmarnowanie.
A to że naród wybrał takich kretynów na rządzących krajem to też nie napawa optymizmem. Nie wiem które pokolenie jest głupsze.
A propos MEN..ja bym życzyła sobie mieć takich nauczycieli w przedszkolu za moich czasów, jakich ma teraz moje dziecko. Nie wiem czy to kwestia ówczesnego braku wykształcenia wyższego, ale nie ma co porównywać nie tylko samej nauki dzieci ale też pedagogicznego podejścia. Anna Maria D. edytował(a) ten post dnia 26.04.13 o godzinie 21:46
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Uprawiasz sofistykę na miarę liczby diabłów na główce od szpilki. Produkt uosabia pracę, rynek to wymiana produktów, więc niech Ci będzie - liczy się produkt. Jako że praca jest warunkiem sine qua non produktu, wychodzi na to samo.
Nie jest żadnym warunkiem sine qua non - jeśli ten sam produkt jedni wykonują w 10rbh, a inni 100 rbh to nie ma najmniejszego powodu by drugi produkt był wart 10 razy więcej.
To jakiś ekonomiczny absurd.
A kto tak twierdzi? Czy umiejętność czytania ze zrozumieniem to naprawdę taka trudna sztuka? Produkt to efekt pracy, a więc praca jest warunkiem koniecznym uzyskania produktu. W żaden sposób nie odnosi się to do wartości/ceny produktu czy czasu pracy. Nic takiego nie pisałem i nawet nie sugerowałem. Ale wiem, wiem - motorem rozwoju jest koszyk inflacyjny...
Naprawdę, wystarczyłoby przeczytać wprost, co napisałem - tam nie ma ukrytych i dwuznacznych treści, wszystko kawa na ławę.
To co to jest rozwój gospodarczy?
to jeszcze trzeba dodać przymiotnik - jaki?
Nie, nie trzeba. Nie pytam o "społeczne pożądania", ale o definicję. Po prostu - co to jest rozwój gospodarczy? Ja uważam, że wzrost ilości pracy (wyrażonej w produktach). Jeśli jest inna definicja, chętnie ją poznam.
Jasne że jest inna http://pl.wikipedia.org/wiki/Produkt_krajowy_brutto
Pytam o rozwój, facet pisze "PKB". Jezu drogi, ręce opadają. To już koleżanka znalazła w wikipedii właściwe hasło...
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Alicja B.:
Paweł B.:
To co to jest rozwój gospodarczy?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozwój_gospodarczy
Tak, ale to taka drętwa encyklopedyczna definicja do zakucia na pamięć przez uczniaka bez włączania myślenia.
Moje pytanie miało kontekst - twierdziłem, że rozwój gospodarczy to po prostu zwiększanie się ilości pracy i jej produktu, chodziło mi o to, że praca jest siłą napędową, a nie - pieniądz czy zarządzenie ministra ds. bzdetów. Z tego moim zdaniem wynika to, że im jest więcej wolności na rynku pracy, a mniej obciążeń (prawnych i fiskalnych), tym szybciej ludzie się bogacą. I tyle.
Magdalena J.

Magdalena J. Dyrektor
Zarządzający, branża
stomatologiczna

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
Pracodawcy potrzebują ludzi, którzy wykonają konkretną robotę. Jak masz firmę budowlaną, potrzebujesz faceta od machania łopatą, od kładzenia cegieł, tynku, papy na dachy itp. Jak masz firmę architektoniczną, potrzebujesz architekta, asystentki itd. To potrzeby rynku pracy powinny określać ofertę edukacyjną.

Jest Pan w błędzie.
Nawet na budowie i przy machaniu łopatą, potrzebne jest logiczne myślenie i minimum wiedzy. Jeżeli młody człowiek nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co jest cięższe kilogram pierza, czy kilogram węgla? To świadczy o jego dużym ograniczeniu umysłowym. To jest podstawowa i elementarna wiedza potrzebna na każdym szczeblu kariery zawodowej. Wyjątek stanowić może pasanie krów...
Kamil O.

Kamil O. Program Management
Office

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Magdalena J.:
Bezrobocie ? Będzie rosło, przy takim poziomie nauczania.
Odpad społeczny żadnego poważnego pracodawcy nie interesuje, oprócz rządzących, bo łatwo się nimi rządzi, manipuluje i steruje.

W normalnym kraju byłoby to nie do pomyślenia a Minister Edukacji spaliłby się ze wstydu i potem poddał się do dymisji.

http://youtu.be/wNBc8xIht-U

Gimbaza w Mielcu :(
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
A kto tak twierdzi? Czy umiejętność czytania ze zrozumieniem to naprawdę taka trudna sztuka? Produkt to efekt pracy, a więc praca jest warunkiem koniecznym uzyskania produktu. W żaden sposób nie odnosi się to do wartości/ceny produktu czy czasu pracy. Nic takiego nie pisałem i nawet nie sugerowałem.
Niestety ze stwierdzenia, że "praca jest najistotniejszą wartością" czy że "praca stanowi o wartości produktu" można wyciągnąć takie wnioski.
Dość absurdalne ekonomicznie.
Ze zdania, że "wartość stanowią dobra i usługi" nie można wysnuć takich wniosków.

W ekonomii praca nie stanowi ŻADNEJ wartości samej w sobie. Zna Pan określenie "wykonać kawał nikomu niepotrzebnej roboty"? Ono właśnie oznacza, że praca nie ma żadnej wartości w ekonomii. Wartość mają jedynie jej efekty.
Jasne że jest inna http://pl.wikipedia.org/wiki/Produkt_krajowy_brutto
Pytam o rozwój, facet pisze "PKB". Jezu drogi, ręce opadają. To już koleżanka znalazła w wikipedii właściwe hasło...
bo koleżanka znalazła jeden krok wcześniej - wzrost gospodarczy mierzy się wzrostem PKB, najlepiej per capita i porównuje z rozkładem siły nabywczej - rozwój gospodarczy Bahrajnu, w którym PKBpc jest wysokie, ale siła nabywcza skupiona w bardzo wąskiej grupie nie jest oceniany jako szczególnie wartościowy społecznie. O czym świadczą zamieszki podczas wyścigów F1.Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 27.04.13 o godzinie 00:12
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Rafał Ł.:
Andrzej O.:

Praca nie jest żadną wartością - wartością są dobra i usługi, które dzięki niej powstają.

Poza dobrami i usługami praca daje (lub może dawać) umiejętności ją wykonującemu nie mówiąc już o zapłacie za nią. To już jest wartość.
Mówisz o kontrakcie na gotowość świadczenia usługi np. serwisowej?
To już w rozumieniu ekonomii jest usługa :)

Nie słyszałem by ktokolwiek płacił za samo posiadanie umiejętności - a szkoda, ja bardzo chetnie :) Mam tak szeroki wachlarz umiejętności, że musiałoby to być jak za 5 etatów :)Andrzej O. edytował(a) ten post dnia 26.04.13 o godzinie 22:18

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Magdalena J.:
Jeżeli młody człowiek nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co jest cięższe kilogram pierza, czy kilogram węgla?

Zadam przewrotne pytanie. Do czego jest to mu tak _naprawdę_ potrzebne? Czy bez tej wiedzy nie będzie w stanie wykonywać swoich podstawowych fizjologicznych czynności, do których został powołany przez zagadkowe siły natury?

Czy inne zwierzęta żyjące na ziemi znają odpowiedź na powyższe pytanie? Czy przez to, że nie znają powinny być gorzej traktowane?

Spora część populacji ludzkiej na przestrzeni dziejów była i jest nadal wogóle niepiśmienna. Chyba niektórzy o tym zapomnieli. Jeszcze ok. roku 1970 prawie 40% całej populacji świata było analfabetami.

Co do wartości pracy -- program komputerowy jest zaprogramowany jedynie by wykonywał pewną określoną czynność (choćby bardzo skomplikowaną). On też nie wie co jest cięższe i szczerze nie potrzebuje takich informacji, by wykonywać właściwie swoją pracę. Ludzie w większości też są zaprogramowani do wykonywania pewnych czynności, a dzisiejszy system idzie w kierunku maksymalnej robotyzacji pracy człowieka. Robotnik na linii produkcyjnej nie musi znać matematyki ani chemii -- musi jedynie wiedzieć co ma robić.

Dziś linie produkcyjne znajdują się w korporacjach i "shared centers", gdzie zamiast maszyn fabrycznych stoją biurka z komputerami osobistymi. Pani z call center kompletnie nie musi nawet wiedzieć ile to jest 2+2. Ona ma wiedzieć JEDYNIE jak DOKŁADNIE wykonać procedurę zapisaną w dokumentacji. Dlatego dociekanie swoich argumentów na jakiejkolwiek help linii nie ma żadnego sensu, jak ktoś może kiedyś się już przekonał, gdyż pani na każde nasze zapytanie, będzie odpowiadała tą samą procedurą: "Co jeszcze mogę dla Ciebie zrobić?". Podobnie jak program komputerowy, który wysypuje się, gdy coś nie idzie po jego myśli...

Od myślenia twórczego i wiedzy naukowej zawsze była tylko bardzo nieliczna, wąska kasta naukowców i badaczy. Człowiek jednak zawsze sam wybiera do jakiej kategorii ludzi chce należeć...Andy K. edytował(a) ten post dnia 27.04.13 o godzinie 00:59
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Magdalena J.:

Jest Pan w błędzie.
Nawet na budowie i przy machaniu łopatą, potrzebne jest logiczne myślenie i minimum wiedzy.
Ale ja nie mówię, że nie. Tyle że jeśli potrzebuję faceta od machania łopatą, to nie szukam typu wiotkiego intelektualisty z tomikiem poezji w kieszeni, ale krzepkiego faceta. Jeśli okaże się, że facet przy robocie myśli, to pewnie będzie bardziej wydajny - tym lepiej. Ale co do zasady - ten facet ma machać łopatą, bo taką mam dla niego pracę. Bo generalnie potrzebuję, żeby np. wykopać dół.
Zresztą, zostawmy na boku gościa z łopatą. Jak jestem chory, to "zatrudniam" lekarza. Gówno mnie obchodzi, czy zna się na geografii czy historii - on ma się znać na mojej chorobie, a właściwie na leczeniu tej choroby.
Jeżeli młody człowiek nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co jest cięższe kilogram pierza, czy kilogram węgla? To świadczy o jego dużym ograniczeniu umysłowym. To jest podstawowa i elementarna wiedza potrzebna na każdym szczeblu kariery zawodowej. Wyjątek stanowić może pasanie krów...
Być może jest to podstawowa wiedza i osoba, która jej nie posiada, kompromituje się straszliwie. Być może... Ale jeśli nie zatrudniam go w celu rozwiązywania tego rodzaju zagadek ludzkości, to co mnie obchodzi jego nieuctwo?
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Paweł B.:
A kto tak twierdzi? Czy umiejętność czytania ze zrozumieniem to naprawdę taka trudna sztuka? Produkt to efekt pracy, a więc praca jest warunkiem koniecznym uzyskania produktu. W żaden sposób nie odnosi się to do wartości/ceny produktu czy czasu pracy. Nic takiego nie pisałem i nawet nie sugerowałem.
Niestety ze stwierdzenia, że "praca jest najistotniejszą wartością" czy że "praca stanowi o wartości produktu" można wyciągnąć takie wnioski.
Czy ten cudzysłów sugeruje cytat? Bo nic takiego nie pisałem. Jedyne, co napisałem, to, że praca jest motorem rozwoju, bogactwa, dobrobytu itp.

Naprawdę tak trudno odnosić się do tego, co pisze druga strona? Czy to taka związkowo-komsomolska metoda na zmęczenie przeciwnika?
Dość absurdalne ekonomicznie.
Ze zdania, że "wartość stanowią dobra i usługi" nie można wysnuć takich wniosków.
Już ze trzy razy się z tym zgodziłem. Twierdzę jedynie, że warunkiem powstania tych dóbr jest praca. No chyba że towary i usługi biorą się z ustawy, z emisji euro, z rozporządzenia ministra...
W ekonomii praca nie stanowi ŻADNEJ wartości samej w sobie.
Zna Pan określenie "wykonać kawał nikomu niepotrzebnej roboty"? Ono właśnie oznacza, że praca nie ma żadnej wartości w ekonomii.
Obawiam się, że szanowny pan myli pracę z zatrudnieniem.
Wartość mają jedynie jej efekty.
Ręce i nogi opadają... Kilka postów wcześniej napisałem, że tak - że pracę uosabia jej produkt, więc mogę się zgodzić, że mówimy o tym samym. To w odpowiedzi usłyszałem, że ilość pracy nie zawsze przekłada się na cenę. A wszystko po to, aby dojść do wniosku, że efektem pracy jest jakiś produkt. Jałowa młócka...

A tak przy okazji - może być produkt pracy bez pracy? Pytam, bo chciałbym się upewnić, czy obaj posługujemy się tą samą siatką pojęć.
bo koleżanka znalazła jeden krok wcześniej - wzrost gospodarczy mierzy się wzrostem PKB, najlepiej per capita i porównuje z rozkładem siły nabywczej - rozwój gospodarczy Bahrajnu, w którym PKBpc jest wysokie, ale siła nabywcza skupiona w bardzo wąskiej grupie nie jest oceniany jako szczególnie wartościowy społecznie. O czym świadczą zamieszki podczas wyścigów F1.
Właśnie ta odpowiedź najlepiej pokazuje problem, jaki trapi tę dyskusję. Ja pytam, co to jest rozwój, a szanowny interlokutor rozpisuje się, jak się go mierzy. Jest odpowiedź, ale obok pytania. Na pytanie "która godzina?" dostałbym pewnie odpowiedź, kiedy stworzono pierwszy zegarek na rękę.

konto usunięte

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Andrzej O.:
Rafał Ł.:
Andrzej O.:

Praca nie jest żadną wartością - wartością są dobra i usługi, które dzięki niej powstają.

Poza dobrami i usługami praca daje (lub może dawać) umiejętności ją wykonującemu nie mówiąc już o zapłacie za nią. To już jest wartość.
Mówisz o kontrakcie na gotowość świadczenia usługi np. serwisowej?
To już w rozumieniu ekonomii jest usługa :)

Mówię o wykonywaniu usługi (nie jej gotowości), forma prawna umowy jest sprawą drugoplanową. Robiąc coś, często (nie zawsze, ale często) uczymy sie, jest to konkretna wartość dodana.

Poza tym mam wrażenie iż wpadamy w semantyczną definicje pracy, co z akademickiego pkt widzenia może jest ciekawe, ale wyjątkowo niepraktyczne.

konto usunięte

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Paweł B.:
Jeżeli młody człowiek nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co jest cięższe kilogram pierza, czy kilogram węgla? To świadczy o jego dużym ograniczeniu umysłowym. To jest podstawowa i elementarna wiedza potrzebna na każdym szczeblu kariery zawodowej. Wyjątek stanowić może pasanie krów...
Być może jest to podstawowa wiedza i osoba, która jej nie posiada, kompromituje się straszliwie. Być może... Ale jeśli

Owszem, kompromituje się ... przed kamerą, to stara pułapka myślowo-skojarzeniowa. Szkoła NIE UCZY ŻYCIA, w szczególności jak odnajdywać się w stresujących sytuacjach i jak trzeźwo myśleć. To niestety przychodzi po niej, więc brawa dla redaktorów, iż wykorzystują luki w systemie edukacji by stworzyć kompromitujący (mający ogladalność) materiał.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Rafał Ł.:

Owszem, kompromituje się ... przed kamerą, to stara pułapka myślowo-skojarzeniowa. Szkoła NIE UCZY ŻYCIA
I nie nauczy. Życia uczy życie. Szkoła uczyć czytać, pisać, liczyć, budować mosty, leczyć ludzi itd.

Temat: Pracodawcy gratulują MEN hodowli ludzi ograniczonych.

Wspolczesny system edukacyjny powstal w XVIII/XIX w. Jego podstawowym zadaniem bylo przyuczenie dzieci chlopskich do pracy w fabrykach i sluzby wojskowej. Na wyzszym poziomie mial stworzyc kadre urzednicza dla aparatu pantwowego uwczesnego panstwa narodowego. Mimo pewnych zmian technicznych zasadniczy model systemu edukacji nie zmienil sie przez ostatnie 200 lat. Z drogiej strony to jak zyjemy i szczegolnie jak wyglada wspolczesna ekonomia (zwlaszcza w sektorze prywatnym zmienilo sie zasadniczo.
Dziwi mni ze ktos sie dziwi ze system ktory nie ulegl zasadniczym zmianom na przestrzeni 200 lat nie jest w stanie wyksztaucic ludzi ktorzy odnajduja sie na wspolczesnym rynku pracy.
W Polsce sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana poniewaz w polsce nigdy nie mial miejsca proces rewolucji przemyslowej w ksztaucie takim jak na zachodzie europy z wielu powodow. System ten byl oczywiscie zaimplementowany z krajow zachodnich bo dawal sznse przescia na ‘’panstwowy garnuszek’’ stosunkowo licznej zubozalej glownie z powodu wojen szlachcie. Potzeba bylo nauczycieli i urzednikow.
Druga rzeczypospolita i panujacy wtedy kapitalizm panstwowy jest swietnym tego przykladem. Po drugiej wojnie komunizm jeszcze poglebil ten proces.
Po 89 naklady budrzetowe pozostaly mniej wiecej na tym samym poziomie a ilosc stdentow wzrosla 4 krotnie z 500tysiecy do 2 milionow. Jakzesz wiec mozna sie dziwic ze poziom edukacji sie obnizyl.
Mnie naprawde dziwi ze wielu ludzi wciaz mysli ze polska edukacja jest na wysokim poziomie. Wystarczy wygooglowac jakikolwiek swiatowy ranking uczelni zeby sie przekonac ze uczelnie Chinskie, Indyjskie, Meksykanskie, nawet Filipinska sa wyzej w rankingu niz najlepsze polskie uczelnie.
Generalnie jednak ten system edukacji powstaly 200 lat temu jest w kryzsysie na skale globalna. Mysle ze przyszlosc nalezy tu do sektora prywatnego ktory moze zaoferowac duzo lepszy produkt na wiekszosci pol naukowych.
Prosty przyklad: Gdybym dzis skonczyl szkole srednia. W zadnym wypadku nie studiowal bym w Polsce np. Ekonomi. Wyjechal bym do Anglii podjal prace zawodowa i skonczyl CIMA albo ACCA bez specjalnrgo cisnienia w przeciagu 5 lat. Przez ten czas mialbym doswiadczenie zawodowe przynajmniej w prostej pracy administracyjnej czy e biznesie, dyplom potwierdzajacy faktyczne umiejetnosci zawodowe i angielski na wysokim poziomie. Wtedy tylko zastanowil bym sie czy wziac kredyt na sfinansowanie wyzszych studiow. W polsce przez te 5 lat mialbym dyplom ekonomii na studiach dziennych, raczej zadne doswiadczenie zawodowe i mizerny angielski.



Wyślij zaproszenie do