Temat: Pogadajmy o zatrudnianiu kobiet
Katarzyna Kulik:
A ja sądzę, że podejście większości Pań zmieniłoby się w momencie, kiedy prowadziłyby własną dg. Wtedy raczej by się nie odizolowywały od zawodowych obowiązków, a co więcej: sądzę, że większość dałoby radę pogodzić opiekę nad dzieckiem chociażby z częściowym zainteresowaniem działalnością zawodową. Ale co tam - pracuje się u kogoś, to po co się o cokolwiek martwić...
A ja myślę, że również popadasz w skrajność :P.
To, że nie widzę sensu stałego kontaktowania się z pracodawcą (czytaj: szefem, kierownikiem, przełożonym; wszak z kolegą-koleżanką mogę i codziennie zamienić kilka zdań, i to w kwestii pracy) podczas mojego urlopu, macierzyńskiego, chorobowego nie oznacza od razu, że mam wszystkich w dupie i nie obchodzi mnie co dzieje się z firmą. Choćby z tak prozaicznego i mega egoistycznego powodu jak to, że to "moja kasa". Takie podejście (olewam wszystko i wszystkich) prowadzi tylko w jedno miejsce. Wydawało mi się to oczywiste.
Myślałam, że dyskutujemy o tym, że będąc na urlopie/macierzyńskim/chorobowym mam obowiązek meldować się pracodawcy i pozostawać w ciągłej gotowości (do czego?). I właśnie na ten "wymuszony"/"oczekiwany" obowiązek ciągłego, stałego kontaktu, bycia pod telefonem się nie zgadzam. Co innego, gdy sytuacja tego wymaga. Sama będąc na L4 a potem na macierzyńskim pomogłam mojemu pracodawcy, bo tego potrzebował. Ale pomogłam, bo chciałam i kulturalnie o to zapytał/poprosił, a nie dlatego, że rozkazał lub czułam, że jak nie będę wspierać, to nie mam po co wracać.
Reasumując.
Naprawdę, nie popadajmy ze skrajności
(w ogóle nie 'rozmawiam' z pracodawcą poza firmą) w skrajność
(pracodawca wie, że może dzwonić do mnie o każdej porze dnia i nocy). Szanujmy się, dbajmy o partnerskie podejście, serdeczne relacje. Wokół siebie. Nie naprawiajmy całego świata, naprawmy świat wokół nas, będzie nam się lepiej żyć i pracować :).