Temat: Pogadajmy o zatrudnianiu kobiet
Maciej Maracz:
Agnieszka O.:
Tak, obawy są i to spore ponieważ kolejne rekrutacje pokazują jak bardzo patrzy się na fakt posiadania dziecka, co automatycznie skutkuje odrzuceniem takiego kandydata.
Panie Macieju, czy jest Pan pewien, że posiadanie dziecka jest elementem, który za każdym razem decyduje o odrzuceniu kandydata? Wiem, że żaden z pracodawców, który dopuszcza się dyskryminacji, się do tego nie przyzna, ale czy faktycznie jest Pan w stanie obiektywnie stwierdzić, że to z powodu dziecka pracodawca nie zdecydował się na współpracę? Czy w czasie wszystkich, dotychczasowych rozmów kwalifikacyjnych osoba, o której Pan pisze, ujawniła swój status rodzinny? Czy jeśli nie ujawniała, efekt końcowy był taki sam, czy coś się zmieniało w podejściu pracodawcy? Czy w momencie ujawnienia tej informacji, zachowanie rozmówcy w jakiś sposób się zmieniło? Jest to o tyle istotne, że dociekanie prawdziwej przyczyny niepowodzeń na rozmowach, może być pomocne w przyszłości.
Zdarzają się również sytuacje ekstremalne kiedy osoba prowadząca rozmowe zaczyna łamać prawo.
Jeśli pracodawca sam podejmuje inicjatywę i łamie prawo, to rzeczywiście może być sygnał, że dla tej konkretnej osoby (czy firmy) dziecko pracownika może być przeszkodą. Warto wtedy się zastanowić, jak taki pracodawca postąpi, gdy sytuacja rodzinna się ujawni (np. jak otrzyma wspomniane świadectwo pracy, albo gdy trzeba będzie pójść na zwolnienie z powodu choroby dziecka, czy pilnie wyjść z pracy w jakiejś sytuacji "awaryjnej"). Wiem, że w dzisiejszych czasach wielu ludzi nie może sobie pozwolić na przebieranie w ofertach, czasem liczy się cokolwiek i nie myśli się o późniejszych skutkach podjęcia współpracy z daną firmą. Jeśli jednak sytuacja życiowa nie zmusza tej konkretnej osoby do przyjęcia pierwszej pojawiającej się oferty, to polecałabym przeczekać i nie decydować się na współpracę z taką firmą. Ewentualnie można spróbować zagrać w otwarte karty i na niedozwolone pytanie pracodawcy, również odpowiedzieć pytaniem w stylu: A jakie to ma znaczenie dla Pana / -i / firmy X? Lub: Czy uważa Pan, że moja sytuacja rodzinna może mieć jakieś znaczenie dla wykonywania pracy na oferowanym stanowisku? Jeśli tak, to dlaczego?
Absolutnie nie chcę być posądzona o usprawiedliwianie niedozwolonych pytań na rozmowach kwalifikacyjnych. Ale jeśli pracownik odważy się dociekać, dlaczego pracodawca zadaje takie pytania, może się okazać, że np. pracodawca ma obecnie 3 osoby na urlopach macierzyńskich, co jest równe trzem "zablokowanym" etatom i chętnie przyjąłby kogoś, kto z macierzyńskiego właśnie wrócił i jest bardzo zmotywowany do tego, by znów podjąć aktywność zawodową :). To taki przykład bardziej partnerskiego podejścia. Równie dobrze pracodawca może okazać swoją niechęć, zacząć kręcić, unikać odpowiedzi, co będzie równoznaczne z tym, że nie ma co liczyć na jego wyrozumiałość nawet, jeśli by doszło do podjęcia pracy.
Miło było by się w kółko nie musieć tłumaczyć.
Choć z drugiej strony nie wiem czy zatajenie faktu bycia na macierzyńskim jest fair? Bo wlicza się w staż pracy, a de facto było się wtedy przecież na urlopie.
Myślę sobie, że w ogóle było by miło, gdyby obie strony - pracodawcy i kandydaci - traktowali rozmowy kwalifikacyjne jak rozmowy właśnie, a nie rodzaj przesłuchania czy spowiedzi, w czasie której trzeba się z czegokolwiek tłumaczyć :) . Sądzę, że pracodawca, który deklaruje i faktycznie ceni sobie wartości takie, jak rodzina, work-life balance itp. doceni także otwartość swojego rozmówcy. Trzeba jednak na takiego trafić...