Krzysztof Huta sales group, Ober
Temat: Mobbing i nie-mobbing... jak rozmawiać z zadufanym szefem ?
Witam, od dluzszego czasu mnie i paru wspolpracownikow meczy problem. Jak dla nas dosc zlozony i zaczynam wysuwac wnioski ze zmiana pracodawcy to jedyne co pozostaje. Ale do rzeczy.Nasz dział składa się z 3 stopniowej hierarchii
I) boss male i boss female - zarzadzaja dzialem, podejmuja decyzje itp
II) supervisors - "zolnierze" pilnujacy porzadku w dedykowanych grupach, glownie odpowiedzialne za tzw. juice'owanie swoich opiekunów
III) customer service - grupy 10-12 osobowe zajmujace sie telemarketingiem. Znajduje sie w jednej z nich.
Moim bezposrednim przelozonym jest kobieta, 3 lata starsza, od roku na tym stanowisku wcześniej robiła to co ja.
Osoba ta przyjechala po studiach (kierunek zupelnie bez znaczenia z obecnymi obowiazkami) z malego miasteczka gdzies w Polsce do Warszawy i szczesliwy los od razu pokierowal ja do obecnej pierwszej waznej pracy w ktorej po roku dostala awans i zarzadza ludzmi.
Ogólnie bije od niej powiedzmy zła energia ale moze nie bede tego poruszac, bo moze to byc kwestia moich uprzedzeń bowiem zdarza sie, ze jest dla nas czy innych osób sympatyczna.
Poprzez ten rok czasu udalo mi sie ja poznac, kiedys gdy rozmawiala ze mna o jakiejs karze sama przez przypadek przyznala ze lubi robic ludziom na zlosc. I to sie zgadza. Jest osobą która czyha na jakieś potknięcie żeby a)iść z tym do boss'a i zorganizować zbiorowy opierdol b) wymyślać jakieś bzdurne kary i czerpać z tego satysfakcje
W 90% przypadkow rozmowa z nia na jakikolwiek temat konczy sie "rob tak bo jestem twoim przelozonym" , "nie jestes tu od tego zeby costam costam tylko zeby dzwonić".
Nie będe opisywal pojedynczych przypadkow ale macie juz zarys sytuacji.
Natomiast ostatnio została przegięta tzw. pała. Za drobne spoznienie za kare została mi zabrana możliwość robienia nadgodzin i pracowania w weekendy za wyższą stawke.
Forma zatrudnienia to um. zlecenie więc tak naprawde raj dla tego typu zagrywek.
Osoba ta wie ze mam rodzine, kredyt chate i praktycznie gdybym nie robił nadgodzin czy pracował w weekendy to podstawowa pensja wystarczylaby tylko na rate, potwierdzilo sie znowu ze zrobila to po zlosci.
O ile wczesniej dochodzilo do takich sytuacji podczas tzw. roznicy zdan to teraz zrobiono ze mnie pracownika ktory z jej łaski lub niełaski będzie mógł lub nie przychodzić do pracy i zarabiać pieniądze. Jak ja mam sie czuć jak odwoła swoją decyzje ? Że moge przychodzić do pracy tylko dzieki jej życzliwości ?
Takie zagrania robi często. Wcześniej innej osobie która musiała wyjść z pracy godzine wcześniej ale nie skonsultowała tego z nią zaproponowała - albo nie płace ci za cały dzień (mimo że była 9h w pracy na 10h wg. grafiku) albo wypowiedzenie. Jest to osoba ktora nie karze sprawiedliwie i demotywuje swoimi działaniami grupe. Będąc zdenerwowanym można robić dużo rzeczy ale ktoś kto pracował w sprzedaży wie że nie da sie normalnie rozmawiać z klientem będąc pod taką formą stresu i trzymając w sobie złość. Oczywiście odbija sie to na wynikach.
Tak wiem, pierwsze co przychodzi do głowy to rozmowa z bossami o zachowaniu ich pracownika a mojego przełożonego. Sprawe utrudnia fakt że cała trójka to znajomi. Niby w pracy sa w relacjach glownie sluzbowych ale ciezko by mi było rozmawiać o niej z osobą która ma na facebooku z nią wspólne zdjęcia z wakacji imprez itp.
Jak żyć Goldenlinie ? :)