Temat: Kolejna fala emigracji - W Końcu!
Adam Michalski:
Dlatego nie zgadzam się z Panem Andrzejem do końca. Oczywiście, najlepsi (topowi) specjaliści nie będą wyjeżdżać, bo tacy zarobią tutaj na miejscu bardzo dobrze.
Wręcz przeciwnie. Jedyne dlaczego nie wyjeżdżają, to że często szkoda dzieci i małżonkę wyrywać.
Na pewnym etapie pracuje się - w przypadku specjalistów z najwyższej półki - nie tyle dla pieniędzy, co dla świętego spokoju poza pracą i ciekawych projektów. Jednego i drugiego w Polsce się raczej nie uświadczy, więc owszem, ludzie się zabierają np. jak tylko dzieci ruszą na studia...
Kamil Snadecki:
Nam się powtarza, że te różnice w zarobkach wynikają z braku kompetencji i niskiej wydajności.
Kłopot w tym, że definicji tej wydajności nikt nie podał :) Jeżeli niemiecka fryzjerka wykona jedno proste strzyżenie męskie za - strzelam - 20 EUR (80 PLN) a jej polska odpowiedniczka w tej samej godzinie 2 podobne strzyżenia za 30 PLN każde, to wydajność niemieckiej fryzjerki zarówno per godzina jak i per strzyżenie jest odpowiednio o 33% i 166% wyższa :D
Kamil Snadecki:
Potem ten sam pracownik wyjeżdża do Niemiec lub UK lub innego kraju i okazuje się w konfrontacji z tubylcami ,że jest bardziej wydajny i bardziej kompetentny.
Oczywiście. A dlaczego staje się bardziej wydajny ? Bo jest lepiej zarządzany, bo firma ma odpowiednią płynność finansową pozwalającą na zakup na czas potrzebnych narzędzi, bo z uwagi na większa kulturę prawną, organizacyjną i międzyludzką sprawniej przepływa komunikacja klient-firma. Ponadto, w Polsce w zasadzie nie ma wysokomarżowych przedsiębiorstw które działałby na krajowym rynku, z krajowego kapitału, w kraju płacących podatki i dostarczających rozwiązania krajowym odbiorcom.
Większość rodzimych firm, żyje z rynku wewnętrznego i w ogóle nie prowadzi ekspansji.
W Polsce nie istnieje w ogóle wiele gałęzi przemysłu, które ma np. Korea Południowa oraz takie małe kraje Norwegia, Izrael, Singapur, Tajwan...
Kamil Snadecki:
Chyba że problem wydajności jest gdzie indziej. Może w rozdrobnieniu firm?
Między innymi, wystarczy porównać losy polskiego przemysłu stoczniowego z francuskim czy hiszpańskim.
Kamil Snadecki:
Może w niewydolnym zarządzaniu odziedziczonym z PRL
Może, ale wcale nie musi. Wbrew pozorom, często praktyki branżowe przywożone z zagranicy są mocno do tyłu w stosunku do czołówki światowej (typowy przykład z mojej branży: zarządzanie projektami Wordem,Excelem, PowerPointem i MS Project-em).
Kamil Snadecki:
Może czas na przyjęcie norm UE.
Jak narazie, normy UE okazują się kosztowną ekstrawagancją i hamulcem rozwoju.
Samo zadekretowanie czegoś, co jest skutkiem bycia krajem rozwiniętym (np. relacji wynagrodzenia minimalnego do średniego) wcale nie gwarantują, że kraj się z automatu stanie drugą Holandią ...
Aneta S.:
"Minimalna pensja wynosi w Polsce 1500 zł brutto. Średnia - 3,6 tys. zł.
Dodajmy, że średnia jest liczona w mniejszości przedsiębiorstw (zatrudniających > 15 osób).
Natomiast w innych krajach zupełnie inna jest kwota wolna od podatku - w niektórych przypadkach, zbliżająca się do zarobków w Polsce klasyfikowanych w okolicach właśnie 2 progu.
Aneta S.:
Przy czym skala podatkowa jest dwustopniowa.
To zasadniczo fikcja, bo za ostatni rok bodaj 96% płatników PIT i tak się rozliczyło w pierwszym progu podatkowym.
Aneta S.:
W Polsce mamy republikę bananową.
Ale zarobki to zaledwie efekt tego stanu, a nie przyczyna.
Aneta S.:
Jak to wygląda w Niemczech?
To porównanie jest rażąco wręcz nieadekwatne, obawiam się.
Ujmę to w ten sposób.
Cała gospodarka Polski (PKB po kursach wymiany), kraju o populacji równej ok. połowie Niemiec, jest warta mniej więcej tyle co połowa samego niemieckiego eksportu.
Pod względem łatwości prowadzenia biznesu, w 2011 Niemcy były na 19 miejscu
rankingu Banku Światowego, Polska na 59.
Kiedyś - chyba na grupie energetyka - wrzuciłem przygotowane ciekawe zestawienie o efektywności energetycznej obu gospodarek (porównanie generowanego PKB i PKB per capita na produkowane TWh) i dysproporcja - niekorzystna dla Polski - była również miażdżąca.
Dystans cywilizacyjny w wielu najprostszych sprawach (drogi, kolej, służba zdrowia) mierzyć wypada raczej w dekadach.
Piotr D. edytował(a) ten post dnia 26.09.12 o godzinie 21:04