Jerzy M.

Jerzy M. Problematyka MSP,
dotacje
UE,projekty,Prince2
Practitioner

Temat: Gdzie są pracownicy?

Tak a propos trudności w znalezieniu pracowników. Nie wiem, czy nie przyczynił się do nich również zwyczaj nie odpowiadania na przesyłane aplikacje. OCzywiście bywało ich dużo. Po 300 na miejsce. Ale patrząc od strony pracownika - jeżeli wysłał ich 10 i nigdy nie było żadnej reakcji z drugiej strony to na następne ogłoszenia nie będzie reagował zakładając, że bez znajomości nie ma sensu tracić czasu na kolejny papier i kolejny indywidualny LM. Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony rekruterzy oszczędzali czas i pieniądze z drugiej utrudnili rekrutację.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Gdzie są pracownicy?

Szczepan M.:
Wynika to z wymagań rynku. Gdyby przy każdym stanowisku (nawet na fliziarza, pracownika linii produkcyjnych, pracownika marketingu, czy inżyniera hali, czy technologa (którzy w życiu nie spotkają się z językiem innym niż polski i łacina kuchenna ) - nie była wymagana znajomość języków obcych na poziomie biegłym, to wtedy nikt by nie ściemniał, ze zna na poziomie nie wiadomo jakim.
Szczerze mówiąc, kompletnie mnie nie interesuje, jak jest na innych stanowiskach. Na tym, o którym mówię, angielski jest po prostu konieczny z uwagi na kontakty z anglojęzycznymi partnerami i korzystanie z anglojęzycznych źródeł. I tyle. Powody, dla których ludzie ściemniają, też mnie nie interesują.

konto usunięte

Temat: Gdzie są pracownicy?

Jerzy M.:
Tak a propos trudności w znalezieniu pracowników. Nie wiem, czy nie przyczynił się do nich również zwyczaj nie odpowiadania na przesyłane aplikacje. OCzywiście bywało ich dużo. Po 300 na miejsce. Ale patrząc od strony pracownika - jeżeli wysłał ich 10 i nigdy nie było żadnej reakcji z drugiej strony to na
następne ogłoszenia nie będzie reagował zakładając, że bez znajomości nie ma sensu tracić czasu na kolejny papier i kolejny indywidualny LM. Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony rekruterzy oszczędzali czas i pieniądze z drugiej utrudnili rekrutację.

Z jednej strony rozumiem to doskonale - też kiedyś wysyłałam CV i czekałam na jakąś reakcję ze strony pracodawcy. Teraz jestem po drugiej stronie i wiem, że jest to 'trochę' cięższe zadanie niż sobie wyobrażałam. Nie zawsze jesteśmy w stanie wysłać wiadomość każdemu, kto wysłał CV. Cały ten proces trwał by zbyt długo i mniej czasu moglibyśmy poświęcić na rekrutacje :)
Swoją drogą - jeśli ktoś szuka pracy to uważam, że powinien jej szukać do skutku a nie zniechęcać się tym, że do tej pory nie wychodziło. Może warto też czasami osobiście udać się do źródła pracy a nie tylko siedzieć i bezmyślnie wysyłać to samo ( co za tym idzie niedopasowane) CV na różne stanowiska pracy.. Tego chyba brakuje kandydatom.
Jerzy M.

Jerzy M. Problematyka MSP,
dotacje
UE,projekty,Prince2
Practitioner

Temat: Gdzie są pracownicy?

Tak ale to zindywidualizowanie można robić raz, drugi, dziesiąty a za 30 tym po prostu traci się wiarę w sens. Szukać oczywiście człowiek taki będzie ale niekoniecznie przez zwracanie uwagi na ogłoszenia. A, że kontakt z każdym jest pracochłonny to sam wiem.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Gdzie są pracownicy?

Piotr D.:

Wydaje mi się, że odpowiedziałem choćby w podanych przykładach. Więc ponownie: dla mnie ubruttowienie obecnych wynagrodzeń na umowach o pracę oznacza że koszt płacowy pracodawcy (dla obecnego 3000 brutto pracownika, koszt płacowy pracodawcy to 3600 PLN) to tyle ile pracownik dostaje pracownik - i dla pracodawcy jest to jedyny koszt i jedyna operacja (jeden przelew) jaki ponosi w związku z wypłaceniem wynagrodzenia. Z tej kwoty pracownik samodzielnie opłaca wszystkie ewentualne ubezpieczenia, podatki itp, niezależnie od ich formy (prywatne czy państwowe, obowiązkowe czy dobrowolne, wysokie czy niskie itp).

I cały czas podkreślam, że pełne ubruttowienie wynagrodzeń jest - moim zdaniem - konieczne i niezależne, od tego jaką formą będą miały ubezpieczenia społeczne.
Dużo słów, mało treści. Pytanie jest proste: czy masz na myśli sytuację, w której pracownik, na którego wydawano 3500zł (netto 2086zł), wystawia teraz FV na 3500zł netto, czy inną sytuację?
Tego pytania już się nie da uprościć.
Stąd moje pytania - jaką sytuację opisujesz? Bo czy pracodawca płaci 3500zł + V23

A po co tam jeszcze VAT ? Jak dla mnie, komplikacja. W wielu państwach UE poniżej pewnego obrotu zwyczajnie nie jest się płatnikiem VAT.
Coś zaczyna powoli we mnie gasnąć, kiedy czytam Twoje wypowiedzi. Pytanie dotyczy tego, jaką FV wystawia pracownik po tzw. "ubruttowieniu", a Ty opowiadasz jakieś historyjki o innych krajach. Dyskurs automatycznie staje się jałowy.
Niestety, różnica tkwi jednak w sposobie myślenia. Dla mnie ma znaczenie, czy emeryturę organizuje mi urzędnik państwowy, na co nie mam żadnego wpływu, czy dostaję pieniądze, które mogę wydać, na co chcę

Zapewne nie zwróciłeś uwagi, że napisałem o opcjonalnym systemie państwowym (są tacy którzy by tak woleli, skoro chcą - to niech mają). Patrz zresztą uwaga poniżej.
Nie, niestety - nie zwróciłem uwagi. Nie zwróciłem, bo raz, że nigdzie nie sygnalizujesz, kiedy opisujesz Twoje widzimisię, kiedy inne systemy, a kiedy realne sytuacje. A dwa - ja Cię pytam o zasadę, która jest niezależna od kraju czy systemu. Powtórzę i uproszczę - czy wolisz sam decydować o zarobionych pieniądzach, czy żeby o ich wydawaniu decydował urzędnik?
Nie pieję, tylko tłumaczę że emerytura nie weźmie się z powietrza. I że dla bieżących dochodów pracownika nie ma znaczenia, czy składka trafia do prywatnego funduszu czy do ZUS czy gdziekolwiek indziej. Ma znaczenie dla emerytury, ale nie ma dla bieżącego dochodu.
Ma, bo obecnie ZUS zabiera mi 674zł bez pytania o zgodę. Gdyby nie ZUS, mógłbym całe te 674zł wpłacić na prywatny fundusz. Albo połowę tej kwoty. Albo zainwestować i zyskać. Albo zainwestować i stracić. Albo wydać na dziwki i wódę. Co tu jest niezrozumiałego?
Przykładowe rozliczenie dla kosztu 3500zł:

Wiem, znam, przerabiałem do znudzenia...
Nie trzeba było przerabiać - wystarczyło przemyśleć.
Wracając do pytania, które zadałem już jakiś czas temu - czy masz na myśli, że ktoś dostawał 2100 na rękę, a teraz to jest kwota netto na FV?

1. Nie widzę potrzeby dla VAT, a tym samym dla faktury.
Czyli gdzieś tymczasem dyskusja nt. działalności gospodarczej przekształciła się w dyskusję na temat... No, właśnie - czego? Chyba owego tajemniczego "ubruttowienia".
2. Próbuję właśnie ustalić, jak wygląda Twoja koncepcja "ubruttowienia".
Moja?
Wprowadź minimum dyscypliny umysłowej do własnych wypowiedzi. Od paru postów to ja próbuję wyciągnąć z Ciebie, jaka to koncepcja kryje się za używanych przez Ciebie intelektualnym wytrychem pn. "ubruttowienie".
Inna rzecz, że Państwo może po prostu uruchomić prasy drukarskie (obecnie - raczej prosty INSERT do tabelki w bazie danych w paru miejscach) i sprowadzić wartość tych samodzielnie zorganizowanych emerytur do parteru. Temu w pierwszym rzędzie należałoby zapobiec.
To teraz zmieniliśmy temat rozmowy na dodruk pieniądza? Bo myślałem, że my wciąż o rynku pracy i emeryturach...
Czyli niepokoją Cię tylko te kwestie, na które masz wpływ?

you don't feel anger towards storm on horizon, you just aviod it
Avoid, jeśli już. Zawsze uważałem, że prewencja górą. Co prawda, mógłbym stwierdzić, że unikanie sztormu to skutek zaniepokojenia możliwością spotkania się z nim, ale zostawmy to tak jak jest.
Co mi da gest Rejtana w sprawie dziury w ZUS przewyższającej wpływy z PIT ? Tym co wiedza, mówić nie trzeba, tym co nie chcą wiedzieć - nie ma sensu.
Nie wiem, co to komu da. Jest wolność słowa, to z niej korzystam. Oprócz gadania także działam na rzecz zmian. Ale nikogo nie zmuszam do pójścia w moje ślady.
Oddalamy się chyba od tematu.
"Protokół rozbieżności" to też nie jest złe wyjście. Ja uważam, że opisany fiskalizm to wierzchołek góry lodowej innych, poważniejszych problemów. Różnica między kosztem płacowym a netto pracownika przypomina nośny medialnie temat umów "śmieciowych" - krytykowana jest forma umów, ale prozaicznego źródła problemu czyli stawek jakie dominują na tych umowach, się nie tyka (podobnie jak tego, dlaczego te stawki są, jakie są).
Może wreszcie będę miał okazję dowiedzieć się, czym są umowy śmieciowe. Bo szczerze nie wiem.
Jako że system emerytalny w PL jest bankrutem, należałoby przeprowadzić postępowanie upadłościowe. I o ile system "każdy sam" jest z definicji pożądanym modelem docelowym, o tyle problem zostaje okres przejściowy. I obecnego systemu obecnym emerytom zostawić po prostu nie można, bo pomimo dopływu składek (który będzie spadał) jest on już w locie swobodnym i zapadając się w niekontrolowany sposób, tak czy inaczej pociągnie za sobą wszystkie inne rozwiązania w tym zakresie.
Niewątpliwie tu się z Tobą zgadzam.
I przy okazji zlikwidujmy podatek od pracy, potocznie zwany dochodowym

... czyli jedyny instrument który ewentualnie mógłby u obywatela wyrobić w stosunku do Państwa podejście "płacę? wymagam i rozliczam".
Nie rozśmieszaj mnie. Sam niedawno pisałeś, że nie walczysz, ale unikasz (sztorm).
Naprawdę wierzysz w świadomość kształtowaną przez ból? Na zasadzie - płacę podatki, więc wiem, że jestem obywatelem, który ma jakieś prawa? Walnij się kiedyś młotkiem w palec - pogłębisz świadomość, że masz palec i że masz młotek, a zarazem rozbudzisz w sobie świadomość bólu. To jest podobny sposób myślenia - tylko taki trochę komsomolski.
Jak dla mnie, pierwszym kandydatem do odstrzału jest CIT, a potem podatki od spadków, darowizn itp.
To kwestie wtórne. Polskę ciągnie do dołu opodatkowanie pracy, a nie kapitału, czy zysków z kapitału.
A moim zdaniem powinno odbywać się to tak: pełnoletni obywatel deklaruje wybór ubezpieczyciela (lub kilku, jeżeli chce), dostaje nr rachunku i koniec tematu. Tak długo jak wpływają na ten rachunek środki w ustalonych cyklu i wysokości, tak długo ma prawo do świadczeń objętych umową.
A nie prościej, aby w ogóle sam wybierał, czy i jak chce się leczyć? Po zmieniać socjalizm? Żeby miał bardziej ludzką twarz? Bo to, co dalej opisujesz, to próba wtłoczenia zwykłego systemu ubezpieczeń medycznych w ramy państwa. Po co?
Analogicznie, z drobnymi modyfikacjami, mógłby działać system emerytalny (tzn. pobieranie składek i wypłata świadczeń, nie inwestycje) który zresztą - tak jak proponowano, niestety nieskutecznie, podczas powstawania ZUSu w II RP, powinien być całkowicie oddzielony i niezależny od reszty świadczeń natury socjalnej i nie służyć do żadnych innych celów.
Znowu - po co państwo ma się w ogóle zajmować emeryturami? A dlaczego nie zakupem spodni?

Szczepan J.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Szczepan J.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Szczepan J.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

konto usunięte

Temat: Gdzie są pracownicy?

Szczepan M.:
Z jednej strony rozumiem to doskonale - też kiedyś wysyłałam CV i czekałam na jakąś reakcję ze strony pracodawcy. Teraz jestem po drugiej stronie i wiem, że jest to 'trochę' cięższe zadanie niż sobie wyobrażałam. Nie zawsze jesteśmy w stanie wysłać wiadomość każdemu, kto wysłał CV. Cały ten proces trwał by zbyt długo i mniej czasu moglibyśmy poświęcić na rekrutacje :).

Jest taka opcja w outlooku ;-D
(wyślij do zaznaczonych/ lub niezaznaczonych) wystarczy odznaczyć tych którzy przeszli dalej i wysłać do pozostałych: "Idźcie na drzewo jesteście beznadziejni na zmywak sio!". Bo to w sumie to samo co "Z przykrością informujemy, ze nie został Pan zakwalifikowany do dalszego etapu rekrutacji"

;-)
;-))
<joke>
Fakt, jest taka opcja, ale kandydaci nie aplikują jedynie przez maila ale również portale, które mają wewnętrzne bazy itp. Tam już nie zawsze da się to ustawić, czasami trzeba wysyłać każdą wiadomość oddzielnie.
Swoją drogą - jeśli ktoś szuka pracy to uważam, że powinien jej szukać do skutku a nie zniechęcać się tym, że do tej pory nie wychodziło. Może warto też czasami osobiście udać się do źródła pracy a nie tylko siedzieć i bezmyślnie wysyłać to samo ( co za tym idzie niedopasowane) CV na różne stanowiska pracy.. Tego chyba brakuje kandydatom.

Pomysł chodzenia ma jedną wadę trzeba mieć duuużo pieniędzy na benzynę lub bilety. Poza tym taki delikwent nie przeszedłby nawet dalej niż za bramki do firmy lub czujnego Pana stróża :-).
W wielu firmach zaczynają być praktykowane tzw. 'skrzynki podawcze' do których pracownik może wrzucić swoje CV - tym sposobem pokonuje ono krótszą drogę niż w przypadku, gdy Pani Jadzia kadrowa odbierze maila, przekaże go odpowiedniej osobie itp.

Co do wysyłania tego samego CV to już chyba nikt tak nie robi... dawno minęły czasy "wyślij do wszystkich" ;-)

Oj robi, robi.. kilkakrotnie miałam szansę się z tym spotkać ;-) Wbrew temu co sie mówi, że świadomość ludzi w pisaniu CV rośnie, chyba nie do końca tak jest.

Temat: Gdzie są pracownicy?

Szczepan M.:
A Pan to tak z zamiłowania do gawędzenia, ażeby tylko coś powiedzieć? Nie zgodzić z czym?

Nie zgodzić się z tezą:

- o stawkach "zbliżonych" do zachodnich
- o tym, ze specjaliści zarabiają znacznie więcej niż np. pracownicy fizyczni

Widać mało ma Pan rozeznania...

Szczepan J.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

Temat: Gdzie są pracownicy?

Jerzy M.:
na następne ogłoszenia nie będzie reagował zakładając, że bez znajomości nie ma sensu tracić czasu na kolejny papier i kolejny indywidualny LM. Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony rekruterzy oszczędzali czas i pieniądze z drugiej utrudnili rekrutację.

Coraz dziwniejsze teorie mamy w tej dyskusji. Zakładając nawet, ze taki delikwent miał pecha i nigdy odpowiedzi na swoje aplikacje nie dostał to nie sądzę żeby on należał do tej grupy bardzo poszukiwanych. Tak więc czy on będzie dalej aplikował czy nie, nie odgrywa większej roli z punktu widzenia pracodawców. Tak więc wniosek, że (ci nieuprzejmi) rekruterzy utrudnili rekrutację nie ma większego sensu.
Jerzy M.

Jerzy M. Problematyka MSP,
dotacje
UE,projekty,Prince2
Practitioner

Temat: Gdzie są pracownicy?

JAsne, za to mają, że nie ma pracowników dla śwoietnych pracodawców. Będaą szukać ale inaczej napisałem.

Szczepan J.

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora
Jerzy M.

Jerzy M. Problematyka MSP,
dotacje
UE,projekty,Prince2
Practitioner

Temat: Gdzie są pracownicy?

Ja kilka razy w takiej sytuacji spotkałem się z rekruterami przypadkowo i na gruncie prywatnym. W moim przypadku uzsadnienie było takie: byłeś overqualification. Ale z mojego punktu widzenia efekt był taki sam. I rzeczywiście pracy szukałem i znajdowałem ale nie przez reakcje na ogłoszenia. Może to dla Pana dziwaczna teza. Ale taka jest rzeczywistość widziana nie Pana oczyma. Może dla Pana dziwaczna - wszystko, co przerasta nasz chęć obiektywizacji naszego poznania wydaje się dziwaczne :). Ale mniej apodyktyzmu w sądach by nie zawadziło. Acz wiem, że to wymaga pewnej otwartości na ów obiektywizm.
Paweł Budrewicz

Paweł Budrewicz wizja + działanie

Temat: Gdzie są pracownicy?

Szczepan M.:
Zatem skoro NIC Pana nie interesuje, to w jakim celu cała dyskusja?
Ciekawy wniosek. Może uproszczę mój przekaz, bo chyba okazał się zbyt zawiły.
Robiłem rekrutację na stanowisko, na którym angielski jest konieczny. Okazało się, że większość osób bardzo słabo zna angielski, pomimo składanych deklaracji, np. deklarowany "komunikatywny", a nawet "zaawansowany", nie przekłada się na faktyczną znajomość języka. Podzieliłem się na forum GL tą refleksją.
To, co mnie nie interesuje, to powody, dla których ludzie wpisują do CV znajomość angielskiego pomimo braku jego znajomości. Nie interesują mnie również wymogi na inne stanowiska oraz powody takiego określania tych wymogów.
Co tu jest niejasnego?
Tylko proszę się nie dziwić, że przychodzi klient i mówi "maj nejm iz...."

a w "SiWi" widnieje "biegły" :). Najlepiej od razu zaznaczyć. praca w języku angielskim. Wtedy takie osoby wiedzą, że nie mają szans i odpuszczają.
Dziękuję za te cenne wskazówki.

Temat: Gdzie są pracownicy?

Paweł Budrewicz:
To, co mnie nie interesuje, to powody, dla których ludzie wpisują do CV znajomość angielskiego pomimo braku jego znajomości. Nie interesują mnie również wymogi na inne stanowiska oraz powody takiego określania tych wymogów.
Co tu jest niejasnego?

To jest niestety większy "polski" problem, nie tylko w takiej dyskusji, notoryczne zbaczanie z tematu albo wchodzenie w niepotrzebne szczegóły, niestety często wynika to z braku zrozumienia tezy czy pytania.

Temat: Gdzie są pracownicy?

Szczepan M.:
Jeśli jeszcze mało to pomocnik budowlany dostanie ok. 2500, podczas, gdy inżynier w zakładzie obróbki metali 1800, a operator koparki 7000...

A o statystyce Pan chyba słyszał? Cytowanie wyrywkowych przykładów niczemu nie służy.
Poza tym należy czytać ze zrozumieniem bo jak napisałem "specjaliści" to miałem na myśli też takiego dobrego od koparki w przeciwieństwie do "zwykłego fizycznego", przy całym szacunku. Co do pomocnika budowlanego to nawet dobrze, że zarabia więcej niż (początkujący) inżynier bo ten ostatni ma o wiele większe możliwości rozwoju.

Temat: Gdzie są pracownicy?

Szczepan M.:
z pracownikiem niewykwalifikowanym budowlanym, który jedyne co musi to prosto układać cegły (owszem ta praca jest niewątpliwie cięższa fizycznie) to okazuje się, że niewykwalifikowany zarobi 2 razy tyle co specjalista, a wykwalifikowany 10 razy tyle.

Wie Pan co to takiego "specjalista"?
Piotr D.

Piotr D. Tester
Oprogramowania

Temat: Gdzie są pracownicy?

Paweł Budrewicz:
Dużo słów, mało treści. Pytanie jest proste: czy masz na myśli sytuację, w której pracownik, na którego wydawano 3500zł (netto 2086zł), wystawia teraz FV na 3500zł netto, czy inną sytuację?

Pracownik nie wystawia żadnej faktury i nie ma tam żadnego VATu. Pracodawca wypłaca, pracownik dostaje 3500 PLN. Pracownik który do tej pory kosztował 3500 nadal kosztuje 3500.
Poprzednio dostawał 2068 teraz dostaje 3500. Po co komu tam faktura i VAT ?

Natomiast nawet - tu nie opinia, tylko taki tam, hipotetyczny scenariusz - dostając te 3500 i musząc wciąż opłacać wszystkie bzdury wg. obecnego modelu, naocznie by się przekonał ile to kosztuje i co dostaje w zamian. I dlatego takie właśnie ubruttowienie jest bezwzględnie konieczne przed w ogóle rozpoczęciem rozmowy o zmianach w ubezpieczeniach... obojętnie na jakie.
Paweł Budrewicz:
Dyskurs automatycznie staje się jałowy.

Jak każdy monolog ;-) w którym jeden z dyskutantów ma blokadę między rozróżnieniem przykładu od stanowiska ;-)
Paweł Budrewicz:
Ma, bo obecnie ZUS zabiera mi 674zł bez pytania o zgodę. Gdyby nie ZUS, mógłbym całe te 674zł wpłacić na prywatny fundusz.

W obu przypadkach, 674 PLN jest niedostępne na bieżąco - co w tym dziwnego i nie zrozumiałego... ?
Paweł Budrewicz:
Wprowadź minimum dyscypliny umysłowej do własnych wypowiedzi. Od paru postów to ja próbuję wyciągnąć z Ciebie, jaka to koncepcja kryje się za używanych przez Ciebie intelektualnym wytrychem pn. "ubruttowienie".

Wyjaśniłem i podałem przykłady. Tylko z jakiegoś powodu zaplątałeś w to DG, FV i nie wiadomo co jeszcze. Ponadto nie potrafisz albo nie chcesz pojąć, prostej koncepcji rozdzielności pełnego ubruttowienia wynagrodzenia (płacący za pracą płaci całość pracownikowi, nie odprowadza żadnych składek zaliczek w jego imieniu itp) od tego, co się z nim potem dzieje z tymi pieniędzmi. Do tego z uporem maniaka tworzysz sobie tezę, z którą próbujesz dyskutować. Po co ?
Paweł Budrewicz:
To teraz zmieniliśmy temat rozmowy na dodruk pieniądza? Bo myślałem, że my wciąż o rynku pracy i emeryturach...

Nie zmieniliśmy, ale te kwestie są ze sobą powiązane; bo możesz sobie odkładać te swoje 674 PLN wg. uznania, tylko po to aby stwierdzić po 10 latach że wprawdzie nominalnie przyniosły 5% zysk netto, ale ich siła nabywcza spadała o połowę.
Paweł Budrewicz:
To jest podobny sposób myślenia - tylko taki trochę komsomolski.

... zapomniałeś dodać, "moim zdaniem".

Następna dyskusja:

Pracownicy i stażyści z Chin




Wyślij zaproszenie do