Temat: Gdzie są pracownicy?
Piotr D.:
Mnie też, tylko nie wiem czy zauważyłeś, że dopóki nie zacząłeś wmawiać mi pewnych opinii, to pisaliśmy z grubsza zgodnie :-)
Cóż, najwidoczniej pamięć już mnie zawodzi.
Nie ma ma pojęcia z kim dyskutujesz, ale wyjaśnię jeszcze raz. Pełne ubruttowienie pensji dla pracodawcy oznacza te same wydatki na tę pensję - różnica jest taka, że resztę (tj. całość + dotychczasowe składki i zaliczki) otrzymuje pracownik. Inaczej jest to obniżenie wynagrodzenia.
Moje pytania:
"Ale fakturą netto czy brutto równą pensji brutto? I które "brutto" masz na myśli - to na umowie, czy to, które jest kosztem pracodawcy?"
wciąż pozostają bez odpowiedzi.
Aby nieco przybliżyć Ci tematykę, to np. 3500zł kosztu na etacie (prawdziwe brutto dla pracodawcy) to ok. 2900zł tzw. "brutto" na umowie, czyli ok. 2086zł netto dla pracownika. Z kolei w przypadku rozliczenia fakturowego koszt pracodawcy to wciąż 3500zł, tyle że jest to kwota netto, do której dolicza się VAT. Bo kosztem jest wyłącznie kwota netto (co nie dotyczy np. paliwa do samochodów).
Stąd moje pytania - jaką sytuację opisujesz? Bo czy pracodawca płaci 3500zł + V23, czy 3500zł, z czego 1400zł na PITy, ZUSy itp., to kwota jest wciąż ta sama. Tyle że VAT - teoretycznie neutralny - oddziaływa na płynność.
Natomiast dla pracownika nie ma to żadnego znaczenia względem pensji netto, ponieważ razem z ubruttowieniem dostaje wiadomość że ze względu na to, że dostaje całość, ma się sam zatroszczyć o wszystko - co kosztuje. W efekcie, w takiej czy innej formie (fundusze, ziemia, mieszkania cokolwiek) - nad którą się niepotrzebnie zupełnie rozdrabniasz - jeżeli chce mieć jakieś zabezpieczenie na starość, musi ją odkładać / inwestować co czyni te "nadmiarowe" pieniądze niedostępnymi dla bieżących wydatków. W taki czy inny sposób, ale nie o sposobach tu dyskutujemy.
Niestety, różnica tkwi jednak w sposobie myślenia. Dla mnie ma znaczenie, czy emeryturę organizuje mi urzędnik państwowy, na co nie mam żadnego wpływu, czy dostaję pieniądze, które mogę wydać, na co chcę - na emeryturę, na dziwki, na nieruchomości, na cele charytatywne.
To nie jest kwestia sposobów oszczędzania, ale mentalności.
Przykład: zarabiający 3000 brutto wg. obecnych schematów (tj. ~2200 netto) dostałby nagle 3650. Natomiast z tych 3650 chcąc mieć jakieś zabezpieczenie (ubezp. na życie, fundusze, pakiet zdrowotny itp czy choćby płatny urlop), tak czy inaczej musiałby je sobie w takiej czy innej formie wykupić.Byłoby to oczywiście o wiele rozsądniejsze od obecnego systemu, ale ani obciążenia płacowego pracodawcy ani kwoty netto pracownika w niczym by to nie zmieniło.
No tak, ale skoro już tak piejesz o tę państwową jałmużnę emerytalną, to w jednym i drugim przypadku ZUS się płaci. Tyle że w innej kwocie. Przykładowe rozliczenie dla kosztu 3500zł:
ETAT:
Koszt firmy: 3500zł
Tzw. brutto na umowie: 2899zł
Podatek ZUS: 998,71zł
Podatek NFZ: 225,14zł
Podatek PIT: 190zł
Netto dla pracownika: 2086,41zł
FAKTURA:
Koszt firmy: 3500zł
Podatek ZUS: 674,88zł
Podatek NFZ: 254,55zł
Podatek PIT – zależy od kosztów
Natomiast ubruttowienie pt. pracownik dostaje 2100 i zero składek, ale jak chce to ma sobie sam opłacać + nadal płacić podatek dochodowy - obniżka wynagrodzenia o jakieś 40% na starcie.
Wracając do pytania, które zadałem już jakiś czas temu - czy masz na myśli, że ktoś dostawał 2100 na rękę, a teraz to jest kwota netto na FV? To rzeczywiście jest obniżenie wynagrodzenia. Czemu w takim razie nazywasz to "ubruttowieniem", pojęcia nie mam, ale zakładam, że Ty tak.
Jeśli przez 30 lat będziesz odkładał co miesiąc 850zł [..]
Dobrze, dobrze... :) no ale co ten komentarz wnosi do tematu dyskusji ?
I tu znowu wracamy do tematu mentalności. Ja wolę sam zorganizować sobie emeryturę niż czekać na jałmużnę od państwa. Podany przykład pokazywał, że przy inwestycji 850zł miesięcznie (odpowiednik ZUSu emerytalnego od wynagrodzenia 3500zł kosztu brutto) możesz mieć własną emeryturę niezależną od państwa w postaci mieszkania pod wynajem. To oczywiście jest spekulacja, ale taka sama jak opowieści Donalda Premiera, jaką emeryturę dostanie kobieta w 2040r.
Ale fakturą netto czy brutto równą pensji brutto? I które "brutto" masz na myśli - to na umowie, czy to, które jest kosztem pracodawcy?
Akurat temat przerabiałem ostatnio - i z moich obliczeń wychodzi, że jeżeli fv (już z vat-em) jest niższa niż 1,67 pensji brutto z umowy pracownika, to pracownik w tym momencie sam sobie obniżył wynagrodzenie. Ponieważ pomijając nawet składki, znaczącym składnikiem wynagrodzenia jest "płatny" (tak czy inaczej przez pracownika, ale w tym momencie - niejawnie) urlop + urlopy zdrowotne.
Chyba trudne musiało być to pytanie. Na początku posta masz wyjaśnienie, o co chodziło.
I nie niepokoi Cię, że wraz ze wzrostem liczby uprawnionych oraz długości ich życia ten dług będzie rósł?
Ani trochę, bo dlaczego ? Mam na to jakiś wpływ ?
Czyli niepokoją Cię tylko te kwestie, na które masz wpływ?
Muszę pracować-zarabiać-odkładać (...)
Nic nie musisz. Kto Cię zmusza?
Muszę pracować-zarabiać-odkładać z myślą o sobie i o rodzicach, a ZUS/OFE/IKE/IKZE traktować po prostu jako kolejny podatek, haracz za przegraną wojnę. System emerytalny w PL jest JUŻ bankrutem, koniec kropka. I to w sytuacji, gdy składki płacą będące już i jeszcze na rynku dwa wyże demograficzne (powojenny baby-boom i jego echo z poczatków lat '80) i teraz każda złotówka na 3 jest już luką i to pomimo skoku na FRD i obniżenia transferów do OFE. Tak więc w ciągu max 15 lat czeka nas reforma pt. wszyscy uprawnieni dostają stanowczo za niski i jednakowy zasiłek 'socjalno-senioralny' skrojony do możliwości finansowych państwa + podwyżka podatków i para-podatków.
Czyli jednak wiesz w czym rzecz. To teraz połącz tę wiedzę z poglądem, że tak długo, jak ten fiskalizm będzie obciążał pracę, w Polsce będzie wysokie bezrobocie i olbrzymia dysproporcja pomiędzy dochodem netto pracownika a kosztem brutto pracodawcy. I tyle - wracamy do punktu wyjścia, który opisałem tutaj:
http://www.goldenline.pl/forum/3034052/gdzie-sa-pracow.... Na co Ty odpowiedziałeś, że się nie zgadzasz:
http://www.goldenline.pl/forum/3034052/gdzie-sa-pracow....
Możemy chyba powoli kończyć tę "dyskusję", bo jej jedynym efektem jest to, że zataczamy koło.
A pieniądze na ZUS to skąd się biorą? Donek z Vincentem drukują?
Drukują i pożyczają, tak samo zresztą jak wszyscy poprzednicy. John Vincent bez PESELu natomiast fachowo to zamiata pod dywan.
Moje pytanie zawierało pewien ładunek ironii (taki zabieg retoryczny), ale mniejsza o to.
Jeśli pracodawca ma dla Ciebie 3500zł, to prawie 1000zł z tego idzie na ZUS, a ok. 400zł na NFZ i > PIT. Reszta dla Ciebie - ok. 2086zł.
Przecież doskonale o tym wiem, patrz komentarz j.w. Do tego ponad pensję brutto pracownika do płacowego kosztu brutto pracodawcy dochodzi składka "pracodawcy" na ZUS, FP i FGŚP.
Fajnie, że wiesz. To teraz zacznij wyciągać wnioski.
Bla-bla-bla - odpowiedź obok pytania. Bo i pytanie niewygodne.
?
!
Spodnie chcesz sam sobie kupować czy wolisz korzystać z usług Urzędu Ubierania Obywateli?
Ponownie spytam: skąd ten pomysł ? Poza tym, że najwyraźniej dyskutujesz z tezą którą sam postawiłeś, ale nie moją ?
To nie dyskusja ani pomysł - to pytanie. Kiedy przez nie przebrniesz, przejdziemy do większych tematów.
Nie wiem, czemu się dziwisz bądź nie - Twój problem. Ty wolisz państwowe rozdzielanie dóbr po cenie ok. 1,5 raza wyższej od rynkowej
Nie. To Ty twierdzisz, że jak tak twierdzę, bo tak Ci się wydaje.
Ale Ty wiesz, że ja wiem, że Tobie się wydaje, że ja wiem, że ty nie wiesz... I tak dalej. Nie musisz kontynuować.
Różnica jest tylko taka, że żyjemy w państwie, którego ustrój skonstruowany jest zgodnie z Twoimi poglądami
Nieprawda. Znowu Twoje niezrozumienie.
A to feler, westchnął seler.
Pracownik dostaje całość kosztów płacowych ponoszonych przez pracodawcę do ręki / na konto. Koszt płacowy pracodawcy = kwota jaką dostaje do ręki pracownik.
Podałem wyżej przykład - 3500zł kosztu etatowego to 3500zł na FV netto. Tylko w takim przypadku koszt dla pracodawcy się nie zmienia.
I pracodawcy nie obchodzi, czy pracownik na emeryturę itp odłoży sobie 5% czy 50% otrzymanej kwoty, kiedy i za kogo odprowadzi jakie składki itp.
Tak jak Ciebie nie obchodzi, ile zarabia facet, od którego kupujesz kartofle. Mechanizm jest ten sam - po Twojej stronie jest wyłącznie koszt cenowy.
Natomiast jeżeli pracownik zarabiający te 3000 brutto (z jego umowy) wg. obecnego systemu, nagle dostanie nadal te 2200 + informację że jeżeli chce płatny urlop czy jakiekolwiek świadczenia to musi je sobie sam wykupić, to oznacza to potężne uszczuplenie dochodów pracownika (w tym wypadku, przy obniżeniu kosztów płacowych pracodawcy).
Liczby nie kłamią. Tylko co to ma wspólnego z fakturą? Równie dobrze pracodawca może złożyć wypowiedzenie zmieniające w zakresie warunków płacowych. Efekt ten sam. Gorzej nawet, bo wypowiedzenie jest aktem jednostronnym, niezależnym od woli pracownika.
Obniżka to obniżka, forma jest wtórna.
Wyraźnie mówię: zostawić 1 rodzaj umowy o pracę, jedną kwotę wolną od podatku, jedną płaską stawkę podatku dochodowego. Jeżeli obowiązkowe ubezpieczenia - to jedną, niską, jednakową i odliczaną od podatku (nie podstawy!) składkę na ubezpieczenie społeczne, obejmujące tylko rentowe wypadkowe i jednakowy "zasiłek senioralny" po opłaceniu określonej liczby składek.
Fajnie, że wyraźnie mówisz. A ja mówię - zostawmy emerytury państwowe obecnym emerytom i tym pracownikom, którzy będą tego chcieli (bo jedni nie mieli wyboru, a drudzy mogą nie zdążyć), a dla pozostałych w ogóle skasujmy ZUS. Niech sobie każdy sam odkłada na emeryturę.
I przy okazji zlikwidujmy podatek od pracy, potocznie zwany dochodowym.
Ty mówisz tak, a ja inaczej.
I przede wszystkim uniezależnić opłacanie składek - obojętnie, obowiązkowych czy nie i jak wysokich - od czegokolwiek innego niż posiadania funduszy na tę opłatę.
Gdybyś tak rozwinął tę myśl...
Reszta niestety musi poczekać - czas nie jest z gumy.