Temat: Gdzie są pracownicy?
Paweł Budrewicz:
Bo szkoda mi czasu na czytanie polemiki, którą prowadzisz z samym sobą.
Mnie też, tylko nie wiem czy zauważyłeś, że dopóki nie zacząłeś wmawiać mi pewnych opinii, to pisaliśmy z grubsza zgodnie :-)
Paweł Budrewicz:
Nie wiem, a jakie to ma znaczenie? Wolny człowiek sam podejmuje decyzje, za człowieka zniewolonego decyzję podejmuje ZUS.
Nie ma ma pojęcia z kim dyskutujesz, ale wyjaśnię jeszcze raz. Pełne ubruttowienie pensji dla pracodawcy oznacza te same wydatki na tę pensję - różnica jest taka, że resztę (tj. całość + dotychczasowe składki i zaliczki) otrzymuje pracownik. Inaczej jest to obniżenie wynagrodzenia.
Natomiast dla pracownika nie ma to żadnego znaczenia względem pensji netto, ponieważ razem z ubruttowieniem dostaje wiadomość że ze względu na to, że dostaje całość, ma się sam zatroszczyć o wszystko - co kosztuje. W efekcie, w takiej czy innej formie (fundusze, ziemia, mieszkania cokolwiek) -
nad którą się niepotrzebnie zupełnie rozdrabniasz - jeżeli chce mieć jakieś zabezpieczenie na starość, musi ją odkładać / inwestować co czyni te "nadmiarowe" pieniądze niedostępnymi dla bieżących wydatków. W taki czy inny sposób, ale nie o sposobach tu dyskutujemy.
Przykład: zarabiający 3000 brutto wg. obecnych schematów (tj. ~2200 netto) dostałby nagle 3650. Natomiast z tych 3650 chcąc mieć jakieś zabezpieczenie (ubezp. na życie, fundusze, pakiet zdrowotny itp czy choćby płatny urlop), tak czy inaczej musiałby je sobie w takiej czy innej formie wykupić.
Byłoby to oczywiście o wiele rozsądniejsze od obecnego systemu, ale ani obciążenia płacowego pracodawcy ani kwoty netto pracownika w niczym by to nie zmieniło.
Rzeczy kosztują :D
Natomiast ubruttowienie pt. pracownik dostaje 2100 i zero składek, ale jak chce to ma sobie sam opłacać + nadal płacić podatek dochodowy - obniżka wynagrodzenia o jakieś 40% na starcie.
Paweł Budrewicz:
Jeśli przez 30 lat będziesz odkładał co miesiąc 850zł [..]
Dobrze, dobrze... :) no ale co ten komentarz wnosi do tematu dyskusji ?
Paweł Budrewicz:
Ale fakturą netto czy brutto równą pensji brutto? I które "brutto" masz na myśli - to na umowie, czy to, które jest kosztem pracodawcy?
Akurat temat przerabiałem ostatnio - i z moich obliczeń wychodzi, że jeżeli fv (już z vat-em) jest niższa niż 1,67 pensji brutto z umowy pracownika, to pracownik w tym momencie sam sobie obniżył wynagrodzenie. Ponieważ pomijając nawet składki, znaczącym składnikiem wynagrodzenia jest "płatny" (tak czy inaczej przez pracownika, ale w tym momencie - niejawnie) urlop + urlopy zdrowotne.
Paweł Budrewicz:
I nie niepokoi Cię, że wraz ze wzrostem liczby uprawnionych oraz długości ich życia ten dług będzie rósł?
Ani trochę, bo dlaczego ? Mam na to jakiś wpływ ? Muszę pracować-zarabiać-odkładać z myślą o sobie i o rodzicach, a ZUS/OFE/IKE/IKZE traktować po prostu jako kolejny podatek, haracz za przegraną wojnę. System emerytalny w PL jest JUŻ bankrutem, koniec kropka. I to w sytuacji, gdy składki płacą będące już i jeszcze na rynku dwa wyże demograficzne (powojenny baby-boom i jego echo z poczatków lat '80) i teraz każda złotówka na 3 jest już luką i to pomimo skoku na FRD i obniżenia transferów do OFE. Tak więc w ciągu max 15 lat czeka nas reforma pt. wszyscy uprawnieni dostają stanowczo za niski i jednakowy zasiłek 'socjalno-senioralny' skrojony do możliwości finansowych państwa + podwyżka podatków i para-podatków.
Paweł Budrewicz:
A pieniądze na ZUS to skąd się biorą? Donek z Vincentem drukują?
Drukują i pożyczają, tak samo zresztą jak wszyscy poprzednicy. John Vincent bez PESELu natomiast fachowo to zamiata pod dywan.
Paweł Budrewicz:
Jeśli pracodawca ma dla Ciebie 3500zł, to prawie 1000zł z tego idzie na ZUS, a ok. 400zł na NFZ i > PIT. Reszta dla Ciebie - ok. 2086zł.
Przecież doskonale o tym wiem, patrz komentarz j.w. Do tego ponad pensję brutto pracownika do płacowego kosztu brutto pracodawcy dochodzi składka "pracodawcy" na ZUS, FP i FGŚP.
Paweł Budrewicz:
Bla-bla-bla - odpowiedź obok pytania. Bo i pytanie niewygodne.
?
Paweł Budrewicz:
Spodnie chcesz sam sobie kupować czy wolisz korzystać z usług Urzędu Ubierania Obywateli?
Ponownie spytam: skąd ten pomysł ? Poza tym, że najwyraźniej dyskutujesz z tezą którą sam postawiłeś, ale nie moją ?
Paweł Budrewicz:
Nie wiem, czemu się dziwisz bądź nie - Twój problem. Ty wolisz państwowe rozdzielanie dóbr po cenie ok. 1,5 raza wyższej od rynkowej
Nie. To Ty twierdzisz, że jak tak twierdzę, bo tak Ci się wydaje.
Paweł Budrewicz:
Różnica jest tylko taka, że żyjemy w państwie, którego ustrój skonstruowany jest zgodnie z Twoimi poglądami
Nieprawda. Znowu Twoje niezrozumienie.
Pracownik dostaje całość kosztów płacowych ponoszonych przez pracodawcę do ręki / na konto. Koszt płacowy pracodawcy = kwota jaką dostaje do ręki pracownik.
I pracodawcy nie obchodzi, czy pracownik na emeryturę itp odłoży sobie 5% czy 50% otrzymanej kwoty, kiedy i za kogo odprowadzi jakie składki itp.
Natomiast jeżeli pracownik zarabiający te 3000 brutto (z jego umowy) wg. obecnego systemu, nagle dostanie nadal te 2200 + informację że jeżeli chce płatny urlop czy jakiekolwiek świadczenia to musi je sobie sam wykupić, to oznacza to potężne uszczuplenie dochodów pracownika (w tym wypadku, przy obniżeniu kosztów płacowych pracodawcy).
Wyraźnie mówię: zostawić 1 rodzaj umowy o pracę, jedną kwotę wolną od podatku, jedną płaską stawkę podatku dochodowego. Jeżeli obowiązkowe ubezpieczenia - to jedną, niską, jednakową i odliczaną od podatku (nie podstawy!) składkę na ubezpieczenie społeczne, obejmujące tylko rentowe wypadkowe i jednakowy "zasiłek senioralny" po opłaceniu określonej liczby składek.
I przede wszystkim uniezależnić opłacanie składek - obojętnie, obowiązkowych czy nie i jak wysokich - od czegokolwiek innego niż posiadania funduszy na tę opłatę.
Prosta sprawa: człowiek ma opłacone - otrzymuje. Nie ma - to nie. I nie ważne kto to i jakim tytułem opłacił. Niech płaci mąż żonie, dzieci rodzicom - wg. uznania.
W tej chwili nie tylko wysokość składek oraz relacja ich wysokości do tego co się z nich otrzymuje jest problemem - uciążliwy i kosztowny jest sam system ich naliczania oraz poboru. Ba, kłopotliwe jest nawet zmuszenie biurokratów do przyjęcia tej składki jeżeli nie pracuje się na jednoosobowej dg / umowie o pracę u kogoś.
Paweł Budrewicz:
dlatego Tobie jest tak dobrze, a mnie nie.
Znowu mylny wniosek.
Poza tym - wiesz, ja nie mam państwowego poparcia w regulowaniu dostępu do mojego zawodu i branży, nie muszę przez 4 lata za grosze udowadniać że mam prawo do pracy i ogólnie - że nie jestem wielbłądem. To tak na marginesie, pod rozwagę.
Paweł Budrewicz:
Obawiam się, że mylisz skutek z przyczyną.
Obawiam się, że nie jest to tak prosto. Sprzężenie zwrotne oczywiście jest, ale nie takie jednokierunkowe.
Paweł Budrewicz:
Nawet nie potrafisz uzasadnić "myśli", które produkujesz.
Każdy kij, ma dwa końce :) Więc powoli:
- praca, w której płaca pracownika jest dominującym kosztem pracodawcy, jest z definicji charakterystyczna dla mało rozwiniętych gospodarek i mało wyrafinowanych gałęzi tychże gospodarek
- w Polsce większość firm, przynajmniej tych zagranicznych, netto nie ponosi kosztów _płacowych_ zatrudniania, wręcz ma je dotowane z narzutem; w teorii więc Niemcy powinny całą produkcję przenieść do Polski bo tu jest taniej. W praktyce, obłożona nie mniejszymi obciążeniami gospodarka niemiecka wytwarza eksport, którego wartość 3x przekracza wartość całej gospodarki polskiej. W większości polegający na eksporcie dóbr, które są poza zasięgiem cywilizacyjnym gospodarki Polskiej. Wiec teoria o wyłącznym wypływie relacji między kosztem płacowym pracodawcy a pensją netto pracownika na gospodarkę, raczej się nie trzyma... i właśnie dlatego, wciąż opłaca się pewne rzeczy robić w Niemczech i płacić tam 2k EUR za pracownika niż w Polsce 2k PLN dotowane przez Państwo w wiekszości właśnie z haraczu zabranego rodzimemu drobnemu biznesowi, a ostatnio pozyskiwanego prostu z długu. I dlatego niemiecka gospodarka jest bardziej konkurencyjna. Podobnie zresztą jak chińska - gdzie nominalne wynagrodzenia w fabrykach na wybrzeżu przebiły to co otrzymują pracownicy "taśmowi" w Polsce i to nominalnie, o sile nabywczej na miejscu nie wspominając.
Paweł Budrewicz:
To zdecyduj się - są wyższe podatki czy wyższa kwota wolna?
Nie - są po prostu inne. Proste porównanie stawek tego czy owego podatku jest bez sensu.
Inne są progi, inne kwoty wolne, inne zestawy ulg, inna relacja zarobków do cen.
Licząc Polskie obciążenia pensji pracownika są (wg. OECD) bodaj w środku stawki.
Różnica jest jeszcze taka, że nawet jeżeli proporcjonalnie Polak i dowolny mieszkaniec Europy Zachodniej zapłacą taki sam podatek, to mieszkaniec Europy Zachodniej dostanie z tego tytułu dużo lepszy zwrot z tej "przymusowej inwestycji" - jeszcze z własnego życia zobaczy dobrą drogę, przykładowo, dzięki której szybciej gdzieś dotrze i mniej wyda na serwis samochodu przez co podobnie opodatkowany jak w Polsce biznes będzie miał lepsze warunki.
Są różne modele - wysokich świadczeń i wysokich podatków oraz niskich świadczeń i niskich podatków. Polska, tradycyjnie, idzie trzecią drogą: niskich świadczeń i wysokich podatków. System nie do utrzymania.
Paweł Budrewicz:
Przypuszczam, że mylisz nominalną liczbę punktów procentowych z realną wysokością podatku.
J.w. - nie sądzę.
Paweł Budrewicz:
Zwolnienia z podatków miejsc pracy w Polsce? Chyba pomyliłeś kraje.
Nie kraje, tylko firmy - patrz Wrocław: NSN, IBM i każdy hipermarket jadą na ulgach podatkowych, dotacjach z UP, UE i nie wiadomo czym jeszcze. Po prostu zwolnienia są, tylko wybiórcze. Podobnie jak decyzje kierowników US o amnestii podatkowej z uwagi na "ważny interes podatnika".