Mariusz
Borkowski
Grafik, DTP,
Videomontażysta,
Sklepy internetowe
Temat: Gdzie jest moja praca?
Opowiem Wam, dziś pewną historię. W roku 2006 rozpocząłem współpracę z jedną z agencji PR, jako początkowo grafik, a w miarę potrzeby zacząłem zajmować się również obsługą sieci komputerowej, zbudowaniem i opieką nad firmową stroną internetową, a także operatorem kamery i montażystą materiału video. Taka była potrzeba a mi zależało na współpracy. Rok 2012, pewnie jak w wielu innych firmach w Polsce, był chyba najsłabszy w karierze firmy. Tak dobrnąłem do końca 2012 roku i do końca współpracy z agencją PR. W ostatnim roku firma robiła dużo, aby móc zapłacić pracownikom i współpracownikom. Pozwalano mi na wykorzystywanie firmowego sprzętu do realizacji moich zewnętrznych zleceń. Niestety sytuacja taka nie mogła trwać wiecznie. W końcu przestałem chodzić do pracy. A w ogóle pracowałem nieprzerwanie od 1997 roku, 15 lat. Dziwnie się człowiek czuje jak nagle nie ma gdzie iść do pracy.Powiedziałem sobie, że znajdę nowe zlecenia, nowych klientów. Lecz nie jest to takie proste. Ale nie poddawałem się i szukałem. Jeździłem, pisałem, dzwoniłem. Udało się, naprawdę się udało. Znalazłem kilku nowych klientów. Trwało to ok 2 miesięcy. Radość ogromna. Znowu pracowałem, choć inaczej.... w domu. Ale pracowałem. Miesiąc marzec wykonywałem zlecenia i... no właśnie. Marzec dobiegł końca. Nastał kwiecień. Dotychczasowe zlecenia wykonane zarobione kilka tysięcy złotych, a klienci mówią "Mamy kryzys. Nie mamy z czego zapłacić." Wszystko rozumiem, tylko ja na koncie bankowym mam "0" ZERO złotych. A w domu żona i dwójka dzieci. Wiem, że nie jestem jedyny.
Zacząłem więc wysyłać CV, chodzić po firmach, różnych. Nie tylko graficznych. Rozmowy kwalifikacyjne? Ooooo.... tak! Wiele ich było, tylko po każdej było "dziękujemy" albo "oddzwonimy na pewno".
Zaczynam zadawać sobie pytania. Pewnie jestem już za stary. Albo może mam za dużo doświadczenia. A może źle że mam dzieci i żonę, bo będę chciał jakieś urlopy, albo podwyżkę. No i ten nieszczęsny kredyt na auto. Wziąłem kredyt żeby żonie kupić nowy samochód. Bo mamy jednego klekota i wolałem, żeby jeździła sprawnym. Zacząłem spłacać kredyt za auto z debetu bankowego ale osiągnął już 8 tys. i bank powiedział STOP! Wiadomo, samochód nie dziecko. Ale zona tym nowym wozi nasze dzieci do szkoły do przedszkola.
Zacząłem więc zajmować się kolejnymi zleceniami. Prowadzę kursy i korepetycje z obsługi komputera osobom w każdym wieku. Pomagam uczniom w odrabianiu prac domowych z informatyki. Zająłem się również naprawą komputerów, sprzętu komputerowego i telefonów komórkowych, czy składaniem komputerów na zlecenie. Ale to dopiero początek, więc zleceń jak na lekarstwo.
Czy wiesz może gdzie jeszcze jest praca?
Dziękuję i przepraszam za dłużyzny.