Katarzyna
P.
Brand/Product
Manager (fashion &
lifestyle)
Temat: Brand / Product / Creative Project Manager - Branża...
Jestem doświadczonym Brand Product Managerem, prowadzę również od lat projekty związane z kreowaniem marek, ich repozycjonowaniem, wymyślam i wdrażam strategie marketingowe i public relations, uwielbiam pracę kreatywną, jestem za pan brat z wszelkimi nowinkami w temacie kreacji; produkuje modowe sesje fotograficzne, mam spore doświadczenie w zakresie zarządzania samym produktem modowym - współpraca z projektantami, dostawcami jako kupiec, kontrola jakości, merchandising, marże, ceny, rentowności i sporo negocjacji. Do tego New Business, Account Management oraz licencjonowanie. Pracowałam zarówno w kraju jak i za granicą - jestem dwujęzyczna (Polski, Angielski), mam portfolio, rekomendacje i takie tam. Jednym słowem - myślę, że w powodzeniem mogłabym być dobrym, etatowym pracownikiem dla wielu firm w Polsce - nie tylko modowych :) Odkąd wróciłam do kraju 10 miesięcy temu, poza kilkoma "fuchami", które zresztą były "po znajomości" (niestety... ale to standard), żyję z oszczędności, nie mam ubezpieczenia i dzień w dzień wysyłam CV... można powiedzieć, że jestem full time poszukiwaczem pracy.. to obecnie mój nowy zawód ;) Nadal otrzymuje oferty z Londynu - natomiast nie jestem w stanie pojąć dlaczego dla dużych, międzynarodowych firm jestem ciekawym kandydatem na pracownika - zaś dla naszych rodzimych najwyraźniej nie. To jest cholernie przykre i frustrujące ;)Statystyki:
Na 10 wysyłanych aplikacji, nawet jak spełniam 100% wymagań feedback (jakikolwiek) otrzymuje od 2 firm - z owych 2, statystycznie 1 zaprasza mnie na rozmowę kwalifikacyjną. CV jest profesjonalne, listy motywacyjne pisane pod konkretnego pracodawcę, moje chęci i entuzjazm wielki. Czasami jadę ponad 300 km na rozmowę, (owszem moje poszukiwania dawno rozszerzyłam poza Kraków) na którą każdy z kandydatów ma przewidziane 15 minut - taka sytuacja zdarzyła się już 3 razy ;) Czekam jak ktoś wyjdzie - wchodzę - za mną już kolejne dwie osoby w kolejce. Rozmowy nie są merytoryczne, właściwie porównałabym je do castingów - na zasadzie czy ktoś mi się spodoba czy też nie... i bynajmniej nie piszę o małych firmach... ale zawsze firmach w których rozmowy przeprowadza właściciel / Prezes (bardziej właścicielka, prezeska;)) bezpośrednio. Naturalnie są wyjątki w tym względzie - ale przeważnie schemat jest ten sam... zaś za komentarz w stylu: ooo przyjechała Pani aż z Krakowa, albo ale ma Pani duże doświadczenie, czy to stanowisko nie jest przypadkiem poniżej Pani możliwości? mam ochotę wyć ;) jakoś tak... ;) Czasami wydaje mi się, że mój życiorys jest czytany po raz pierwszy właśnie podczas rozmowy - tyle zaskoczeń i tyle pytań nie może zadawać ktoś kto chociaż raz go przeczytał a mimo to zaprosił na rozmowę (naturalnie nie osobiście) ..
Fenomenem są firmy modowe, które z systematycznie, co tydzień, dwa publikują w sieci to samo ogłoszenie i w kółko rekrutują na to samo stanowisko, jakby zbierając bazę potencjalnych Managerów - generalnie już wiem gdzie nie należy się fatygować ;) Albo takie które szukają gotowych rozwiązań i dają np. kilka "zadań" zanim zaproszą na rozmowę - cel oficjalny? sprawdzić kwalifikacje, pomysłowość, wiedzę kandydata.. cel nieoficjalny? zebrać pomysły od dziesiątek osób i nigdy się nie odezwać albo napisać jednozdaniowego maila, że niestety inni kandydaci okazali się bardziej pomysłowi i że dziękują za czas i pracę włożoną w projekt ;) przykładowy temat zadania: opracować strategię marketingową na rok 2014 z uwzględnieniem wszelkich technik i narzędzi marketingu, grup docelowych, zadań operacyjnych, badanie skuteczności... itp. itd. Naturalnie umieszczałam klauzulę o prawach autorskich w każdym wypadku.. również nie dawałam gotowych rozwiązań w każdym aspekcie bo to absurd opracowywać dla kogoś coś za co zwykle się płaci... takie oto realia i hece ;) Mowa o dużych graczach.. firmach międzynarodowych, korporacjach.. obuwie w tym przoduje ;)
Nie wiem również jak to jest, że czasami na jakąkolwiek odpowiedź czeka się.. uwaga.. 2 miesiące ;) naturalnie po dwóch spotkaniach, po case study - odbiera się maile co tydzień, że już prawie zadecydowali.. że proszą o chwilę czasu, że to gorący okres i ble ble ble; po czym dostaje się odpowiedź sms-em ;) że niestety ale moja wizja marki i klientki jest sprzeczna z wizją Pani Prezes i że bardzo dziękują za czas i starania ;) odpowiedziałam, że to tylko kilka luźnych pomysłów i nie mam żadnych danych od nich - że przecież takich propozycji może być więcej - Pani z HR-u na to, że ona tylko przekazuje informacje i że podeśle mi mailem jej listę kontaktów do osób rekrutujących w branży fashion bo przecież mam takie dobre CV, że za pewnie wkrótce coś się ciekawego znajdzie ;) maila nigdy nie otrzymałam swoją drogą ;) Dodam, że ubiegałam się o posadę Product Managera, zaś podczas drugiego spotkania Pani Prezes stwierdziła, że widzi mnie bardziej jako Brand Managera i że mimo, że nie szukali oficjalnie to mają zapotrzebowanie na taką osobę ;) pod tym kątem była dalsza cześć rekrutacji i zadania - kiedy na koniec usłyszałam o tym, że jednak nie chcą mnie zatrudnić ... zapytałam "co stało się ze stanowiskiem na które aplikowałam w pierwszej kolejności?" Pani z HR: jest obsadzone ;) po czym za dwa tygodnie.. znowu szukają ;) dzień świstaka ;)
Ostatnio zaproponowano mi pracę.. werbalnie ;) Inne miasto - rozwojowa, fajna marka - po rozmowie ze współwłaścicielem i kierowniczką marketingu (która pytała mnie notabene o różnicę między ATL i BTL...;)) dostałam telefon od Prezesa, który poprosił mnie o spotkanie w innym miejscu tuż obok siedziby firmy ;) jasne.. czemu nie.. pojechałam całe 200m ;) rozmowa trwała godzinę i dostałam ofertę pracy na Kierownika, konkretną propozycję finansową.. miałam się zastanowić dwa dni ;) następnego dnia poprosiłam pisemnie o wzór umowy i otrzymałam sms-a, że jednak nie mogą zmienić kierownika i że sprawa jest nieaktualna... i że skontaktuje się jak wewnętrzne ustalenia się zmienią ;) pfffff
Podsumowując.. co miesiąc jestem w 3, 4 procesach rekrutacyjnych, gdzie przeważnie dochodzę do ostatniego etapu i jestem w tzw. dwójce ;) zwiedzam całą Polskę, wzdłuż i w szerz, często na koniec słyszę, że ostateczna decyzja na "nie" to kwestia logistyki i że jednak wolą wybrać kogoś z tego samego miasta... napisałam dziesiątki stron opracowań, odbyłam kilkadziesiąt godzin rozmów, mam mózg, dwie ręce i nogi... i brak stałej, godnej pracy ;) co ciekawe - nigdy nie usłyszałam wprost i konkretnie co takiego jest na rzeczy i co mają mi do zarzucenia.. pytam już czysto informacyjnie dla własnej wiedzy - bez odpowiedzi i bez wskazówek
Myślę, że czas założyć własną firmę i przestać liczyć na cud.. jestem przerażona tym co ma miejsce na rynku pracy współczuje każdemu kto ma podobne doświadczenia... sorry za smęcenie ale jestem ciekawa czy ktoś ma podobne doświadczenia ;)
Ps. wysyłam również CV poza "moją" branżę, żeby nie było.. niestety FMCG nie wykazuje entuzjazmu ;)