Dominik K. designer & developer
Temat: Bez pracy.
Wydaję mi się, że zaczynamy mieszać dwie różne rzeczy:- prace w zawodzie jako pracownik zatrudniony w firmie (nie swojej)
- własny biznes lub... kilka biznesów, ogólnie jako przedsiębiorca
To z punktu widzenia rozwoju pracy i siebie jako specjalisty czy przedsiębiorcy dwie różne rzeczy. I nie można radzić ludziom opcję drugą, mając w zamiarze pierwszą.
Oczywiście zgodzę się z jednym, że najlepsi przedsiębiorcy i zarazem pracodawcy to ci, którzy przeszli ścieżkę zaczynając jako pracownik szeregowy - przynajmniej ja mam takie doświadczenia. Więc siłą rzeczy od czegoś trzeba zacząć, czyli od pracy u kogoś, będąc pracownikiem i mieć szefa.
Ten wątek jest własnie o tym, dziewczyna pierwotnie zadała pytania (bo chyba wedytowała nieco) jak wyjść z dość bolesnej sytuacji bezrobocia, wyjść z letargu bezskutecznych prób znalezienia zatrudnienia i zostać atrakcyjnym kandydatem na rynku pracy, co za tym idzie, znaleźć pracę w zawodzie lub dziedzinie, w której się chce rozwijać (tak to bardzo istotne).
Jak wiemy albo jeśli niektórzy nie wiedzą to uświadamiam, że szukanie pracy dzisiaj dla kogoś po studiach nie polega na pokazaniu "ryja" pracodawcy i "zarapowaniu" mu na żywca co potrafi tylko firmy już inwestują w tak złożone procesy rekrutacyjne, które wstępnie są prowadzone przez osoby nieraz kompletnie nie znające materii pracy kandydata. Nie będziemy tutaj odgrzebywać dyskusji czy jest to słuszny model czy nie, przyjmijmy na razie fakt, że świata nie zmienimy, taki mamy klimat i trzeba z tym żyć.
Rekruterzy mają swój specjalny system selekcji, najpierw robią przesiew nadesłanych dokumentów: CV, ew. listy motywacyjne, w niektórych branżach jeszcze dokumentacje wkładu pracy kandydata na rzecz projektów, pracodawców itd. (wśród twórców znane jako portfolio). Wiem, brzmi jak wywód "generał oczywista oczywistość"... do usług! :).
Kolejny etap to zaproszenie na rozmowę na ogół z rekruterami, którzy wyselekcjonowali kandydatów na podstawie nadesłanych CV, nie wszystkich wybrali, jak podkreślam, wyselekcjonowali jakiś raczej nie wielki procent kandydatów. Rekruterzy czasem są to osoby z zewnętrznej firmy pracujących na wytycznych, tabelach akceptacji i za pewnie niewielkimi skrawkami wiedzy na temat potrzeb i realnych oczekiwań potencjalnego pracodawcy - tu zaznaczam, że to zależne od umiejętności podzielnia się wiedzą i oczekiwaniami przez samego klienta czy zainteresowanego zatrudnieniem kogoś.
Coraz częściej można spotkać osobę rekrutera zatrudnioną wewnątrz firmy, bywa to HRowiec, który pełni rolę też kadrowego w firmie, wsparciem dla księgowości i zajmuje się selekcją przyszłych pracowników, rozmawia z nimi i decyduje kto przejdzie do następnego etapu.
Następny etap najczęściej może się odbyć tego samego dnia i być integralną częścią wcześniejszej rozmowy z rekruterem. Jest to rozmowa z osobami, które będą już bezpośrednim przełożonym i/lub z ludźmi, którzy będą pracować w tym samym pokoju czy na podobnym stanowisku (spotkałem się z sytuacją, w której to podwładni rekrutowali swojego przyszłego przełożonego, ale nie mówmy o firmach gdzie rozkazy wydają wariaci).
Ostatni etap, ale nie musi (i może się skończyć na poprzednim etapie) to może być rozmowa z samym prezesem firmy lub wysoko postawioną figurą w zarządzie lub jakieś zadanie testowe. Potem znowu analiza i decyzja o zatrudnieniu jednego kandydata. Tutaj 2 ostatnie miejsca na podium to też przegrani.
W swoim życiu przeszedłem rekrutacje, które miały trzy etapy, licząc ilość rozmów kwalifikacyjnych i pokonywanie następnych "leveli". Zdarza się, że swój udział w procesie rekrutacji jednego człowieka ma nawet swój udział lub wkład kilkanaście osób!
I teraz warto się zastanowić, patrząc przez pryzmat takich praktyk, co można doradzić młodym, niedoświadczonym ludziom, którzy własnie opuścili szkoły, mających jakieś już pewne ambicje zawodowe, co zrobić, żeby dostać pracę.
Do dzieła! :)Ten post został edytowany przez Autora dnia 19.01.16 o godzinie 22:10