Temat: Był staż, była praktyka...i?
Krzysztof W.:
Marta Józefina Osińska:
Czytaj uważnie całe posty, zanim zaczniesz wyciągać pochopne wnioski na podstawie fragmentu wyrwanego z kontekstu.
Twoja wypowiedź wskazuje, że nie zrozumiałeś, co napisałam. Trzymając Twój poziom, równie dobrze mogłabym
Po pierwsze : wycinanie większości wypowiedzi, pozostawiając jedynie fragment, do którego się odnosi odpowiedź, jest zwyczajem prawidłowym, zgodnym z tzw. netykietą i bynajmniej nie jest tożsame z nie przeczytaniem reszty wypowiedzi.
Całkowicie zgadzam się z tym, że można cytować tylko fragment. Warunek jest jeden – nie można na podstawie fragmentu wyrwanego z kontekstu wypaczać sensu całej wypowiedzi. Założyłam, że to przeinaczenie wynikało z niezrozumienia moich słów wynikającego z nieuważnego przeczytania całości (nie pisałam o „nieprzeczytaniu reszty wypowiedzi” jak sugerujesz), więc wyjaśniłam dokładniej, o co mi chodzi. Niestety, chyba dalej nie rozumiesz mojej wypowiedzi.
Po drugie : sformułowanie "trzymając Twój poziom" jest ewidentnie obraźliwe, jeśli tego nie zauważasz. Jestem w stanie odpowiadać w tym samym stylu, jeśli uważasz to za naturalny sposób komunikowania się między ludźmi (najwyżej przeproszę resztę czytających).
Turystykę osobistą zawsze uważałam za zaniżanie poziomu rozmowy, szczególnie z użyciem sarkazmu, np.: „Komuś tu się ustroje pomyliły”, „Ktoś tu faktycznie czegoś nie rozumie (...)”. Trzymanie Twojego poziomu to stylizacja wyraźnie wyznaczonego fragmentu mojego posta na styl Twojej wypowiedzi, czyli przeinaczenie sensu plus sarkazm. I nie, nie uważam, aby wypaczanie sensu i sarkazm były najlepszymi sposobami komunikowania się, choć leżą one w ludzkiej naturze.
Po trzecie : ktoś tu faktycznie czegoś nie rozumie, więc wyjaśniam.
Bo pora by było zrozumieć (dotyczy to wszystkich, którzy uważają inaczej), że pracodawcy nie musi obchodzić ani to, czy ktoś chce jeździć samochodem, czy autobusem albo czy ktoś ma kredyt mieszkaniowy albo nie. Czas, w którym po stronie zakładu pracy leżały również sprawy socjalno-bytowe minął i to zdaje się bezpowrotnie. Oczywiście, zawsze się znajdą tacy, co będą tęsknić za minionym ustrojem lub choćby względnym bezpieczeństwem socjalnym, ale zawsze jest niestety "coś za coś".
Pora również zrozumieć, że ja nie chcę powrotu do socjalizmu, nie chcę, żeby ktokolwiek z góry zapewniał mi warunki socjalno-bytowe, sam decydował o przeznaczeniu moich pieniędzy. Chcę po prostu, aby absolwenci mogli w Polsce tyle zarabiać, żeby nie musieli się poniżać prosząc rodziców o wsparcie finansowe, żeby byli niezależni finansowo, nie musieli wyjeżdżać. Ja chcę móc w Polsce dzięki pracy sama zapewnić sobie warunki do życia, mieć pieniądze na opłacenie bieżących rachunków i zrobienie zakupów, nie mówiąc już o chęci odłożenia pieniędzy w miejsce wątpliwej emerytury. Jeśli ktoś idzie do pracy, bo mu się nudzi lub to jego hobby, to nie mam nic do tego. Większość ludzi chyba jednak pracuje dla zapewnienia sobie samemu i rodzinie warunków do egzystencji, nie wegetacji na skraju ubóstwa. Pisanie o tym, że pracuje się z potrzeby zapewnienia wystarczającego utrzymania, nie jest wyrażaniem chęci powrotu do socjalizmu, któremu jestem szczerze przeciwna, a którego relikty na co dzień oglądam w mieszkaniu studenckim, w którym wynajmuję miejsce w pokoju (Ach, te szafy z połyskiem, 25-letnia lodówka i stylowe kafelki w łazience!).
Czyli, łopatologicznie : jestem za tym, żeby warunki pracy i płacy były możliwie godne, satysfakcjonujące obie strony, natomiast za kompletnie bezsensowne uważam odnoszenie tego do szczegółowych indywidualnych potrzeb zatrudnianego. Zatrudnienie jest szczególną transakcją, w której umawiają się dwie strony i umawiają się wyłącznie co do kwoty.
Oczywiście również uważam, że warunki zatrudnienia powinny być godne. Wszystkie moje wypowiedzi w tym wątku mówią, że jednak te warunki zazwyczaj nie są godne, bo płace dla absolwentów są niewystarczające, umożliwiają jedynie wegetację przy wsparciu rodziny. W polskiej rzeczywistości zdecydowana większość absolwentów jest uznawana za tanią siłę roboczą i jako taką traktuje się ją również podczas rozmowy dotyczącej finansów, więc to dość idealistyczna wizja, że uzgadnia się poziom wypłaty satysfakcjonujący obie strony, gdy w grę wchodzi zatrudnienie absolwenta. Najczęściej konieczność życiowa zmusza go do zgody na wynagrodzenie niewystarczające na godne utrzymanie, czym też przy okazji psuje rynek pracy absolwenta.
Gdzieś napisałam, że chcę, aby pracodawcę interesowało, na co ktoś indywidualnie chce wydawać swoje pieniądze? Jeśli tak odebrałeś pokazanie ogólnych kosztów życia absolwenta, to chcę to sprostować. Porównałam pensję oferowaną absolwentowi z przybliżonymi minimalnymi kosztami życia, aby zobrazować, że umożliwia ona jedynie – słowo kluczowe w tym poście – wegetację, a nie godne życie.
Nie dziwię się zatem, że w Polsce jest problem ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników. Zdolni, ambitni oraz zaradni (lub zdesperowani, rozgoryczeni, zirytowani) absolwenci często po możliwość godnego życia wyjeżdżają za granicę, pracując na emerytury i wzrost gospodarczy dla Niemców, Anglików itd.
To tyle.