Temat: Egzamin na doradcę podatkowego.
Cała to dyskusja przypomina mi dyskusję nad kazusami – gadania było i gadania, obaw i obaw, a później ludzie (np. Pani Kasia) podostawali po 20 punktów na 20 możliwych.
Tak samo było z testami. U mnie w firmie zdawało 5 osób i wszystkim poszło dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jeśli nawet były w opracowaniu nieścisłości, a nawet błędy (np. sławne pytanie 27 z analizy) to w swej masie nie są one ważące na wyniku egzaminu, pod warunkiem, że ktoś jest dobrze przygotowany z całości.
Nie ma co się nakręcać. A mam wrażenie, że to jest nakręcanie się.
Spokojnie, krytycznie, kroczek po kroczku, pytanko po pytanku do światłego celu :).
I pamiętajmy, że mamy do czynienia z materią polskiego prawa podatkowego, czyli tematem przepastnym, podstępnym i złośliwym.
Zgadzam, się z Panem Kwiatkowskim, że nikogo nie będzie interesowało z czego się nauczyliśmy. Ja tam w związku z moją niechlubną przeszłością egzaminacyjną :) blisko zetknęłam się ze wszystkimi dostępnymi na rynku opracowaniami i bardzo żałuję, że nie miałam wtedy tego opracowania z którego uczę się teraz (zdawałam pod rządami starej komisji i nie było dostępne). Byłoby mi o wiele łatwiej się przygotować. Ale nie mam do nikogo pretensji, nie umiałam - nie zdałam. Mogłam nie kupować i sama sobie opracowywać od podstaw (do emerytury dałabym radę).
I zgadzam się z Panem Ilskim, że wątpliwości należy wyjaśniać np. osobiście zwróciłam się do POW, że niezbyt podoba mi się jak opracowali temat przejęć odwrotnych i po trzech tygodniach dostałam poprawione pytanie, a jego aktualizacja została zamieszczona na stronie. No, i teraz mi się podoba :).
Acha, i jeszcze raz zgodzę się z Panem Kwiatkowskim, że przed "syzyfową pracą" nic nas nie uchroni :). Niestety.