konto usunięte
Temat: O Zosiach samosiach w outsourcingu...
Ostatnio zostałem poproszony przez BARDZO DUŻEGO klienta o złożenie oferty na wsparcie go w BARDZO DUŻYM procesie outsourcingu. Mówimy o projekcie dotyczącym kilkuset lokalizacji, kilkuset pracowników i związanym z przejęciem środków trwałych o wartości ponad 100 mln PLN. Jak na polski rynek, to chyba nieźle? Oferta doradcza - mocno okrojona na życzenie klienta - zawierała pracochłonność na poziomie kilkunastu dni. Okazało się, że to i tak zdecydowanie za dużo.Nie chcę się czepiać tego konkretnego przypadku (bo może być jakieś uzasadnienie dla takich decyzji), ale po raz kolejny wiedzę, że przygotowanie się przez klienta do procesu outsourcingu może być bardzo słabe. To już jest reguła w polskich realiach. Spotykam się czasem ze stwierdzeniem: "teraz dziękujemy, ale poprosimy pana firmę o wsparcie, jeśli będziemy mieli kiedyś kłopoty z kontraktem".
Bardzo często, nakład prac zrealizowany w fazie przygotowanie kontraktu jest w żałosnej relacji do jego wagi, wielkości, stopnia skomplikowania.
Efekty takiego podejścia widzę w wielu kontraktach, do których naprawy jesteśmy zatrudniani. A zaprawdę powiadam wam - cuda w tych umowach potem widzę, cuda wielkie...
Z czego to Waszym zdaniem wynika? Dlaczego firmy, planując projektu outsourcingu tak rzadko widzą, że same nie mają kompetencji i że potrzebne jest zatrudnienie profesjonalnego wsparcia?