Temat: Gruchnęło w kredytach...
Podpisuję się rękami i nogami pod 2 powyższymi wypowiedziami.
Niestety w Polsce cały czas pokutuje przekonanie, że mieszkanie powinno się "dostawać", a "przydzielać" je powinno państwo, albo inna, bliżej nie określona instytucja.
Śmiać mi się chce, jak banki, reklamując kredyty hipoteczne, jako jedną z głównych zalet podają zminimalizowanie formalności.
Ludzie chcą wziąć kredyt na większość swojego życia i kupić mieszkanie (które zwykle jest największą życiową inwestycją), a brak formalności uważają za zaletę.
Wpłacają developerowi 10% na początku (bo pani w biurze jest miła), podpisują 10-stronicową umowę w zwykłej formie pisemnej (a po co jeszcze notariuszowi 2000 płacić, przecież to tak dużo pieniędzy >sic!<) bo uważają, że skoro pieniądze są z kredytu, to wzięły się z nieba i nie są ich!
Nadchodzą czasy, kiedy życie, a nie szkoła, zmusi tysiące ludzi do przyspieszonego kursu podstawowych zasad zdrowego rozsądku, bo właśnie zdrowego rozsądku PRL skutecznie oduczył.
Moim zdaniem branie kredytu na mieszkanie to nie jest głupi pomysł (gdzieś trzeba mieszkać, a wynajmowanie przez całe życie to też ponoszenie dużych kosztów). Głupie jest natomiast branie kredytu w obcej walucie na tak długi, nie dający się prognozować, czas.
Jeżeli bank wyliczył osobie X zdolność kredytową na poziomie 400.000, jeżeli kredyt weźmie na 50 (!) lat, to ostatnimi czasy wszyscy myśleli: "jupiiii, kupię sobie piękne 2 pokoje z aneksem kuchennym i miejscem postojowym na obrzeżach dużej aglomeracji X i jeszcze będę miał 10% na wykończenie mieszkania". Nikt nie pomyśli, ze przez te 50 lat będzie spłacał 1.500.000 zł, w tym same odsetki przez pierwsze 35.
Teraz może ktoś pójdzie po rozum do głowy, odłoży najpierw 40.000, potem weźmie 160.000 w złotówkach na 3-4 lata, kupi mieszkanie 2-pokojowe, ale za miastem i po tych 4 latach będzie właścicielem nieruchomości przy akceptowalnej wysokości pobranych przez bank przez ten czas łącznie odsetek (25%).
Gdyby w ten sposób ludzie myśleli na początku boomu, to w tej chwili właśnie kończyliby spłacanie kredytu, a nie martwili się co będzie za 5-10-15-20-25-30-35 lat pozostałych do końca spłaty.