Temat: taxi
Jarek Żeliński:
Tak sobie czytam, i nie rozumiem bo:
- taksówkarz to firma, staje i zawiera umowę na kurs, tak zwane "wsiadowe" gwarantuje (powinno) opłacalność przejechania ze mną nawet jednego metra, żadna korporacja nie ma w cenniku "minimalnego dystansu kursu" a to oznacza, że oferując usługę oferuje mi przewiezienie nawet o jeden metr (mamy w tym kraju kodeks handlowy i cywilny)
- kwestii "gwarancji opłacalności" w gospodarce rynkowej nie podejmuej się nikomu tłumaczyć ...
Z tego co wiem nie każdy taksówkarz jest firmą - czasem po prostu nie jest taksówkarzem i jakąś firmę reprezentuje (większość tanich przewoźników) :P
Zgadzam się że oferując usługi trzeba się liczyć z przewiezieniem pasażera nawet o metr i pieniadze za tzw "trzaśnięcie drzwiami" powinny rozwiązać kwestie opłacalności - tak się z pewnością dzieje w przypadku kursów z "łapki" - gdy sami idziemy do stojacej taxi/przewozu i się każemy wieźć. Choć w takich przypadkach z reguły jeśli idziemy na postój taxi trzeba się liczyć z tym, że jeśli stoi kilka taksówek, to pierwszy w kolejce raczej nas nie podwiezie, bo z pewnoscią sterczy juz kilka godzin i mu się raczej taki kurs nie marzył ;P
Co innego, gdy taxi/przewóz jest zapisany do strefy, a dostaje się kurs spoza tej strefy, bo to "przymus" z korporacji - bo w tamtej strefie np nikogo zapisanego nie ma, a klient (nasz pan ;P ) czeka na taxi. W takiej sytuacji dochodzą dodatkowe koszty zwiazane z przejechaną trasą - zdarza się, że dojechać trzeba nawet 10 kilometrów jeśli się szczęśliwie trafilo na kurs przymusowy. No i podwożąc klienta kilkaset metrów licznik nawet nie drgnie i wskazuje stawkę za "trzaśniecie drzwiami", która wynosi z reguły 6zł. Zatem biorąc pod uwagę koszt zakupu samego paliwa niezbędnego by dojechać po klienta - dobrze jak wyjdzie się na zero, ale trzeba jeszcze przecież wziać pod uwagę inne koszty, bo nie samym paliwem samochód żyje ;) Czasem jeśli się wsiada do przewozu osób, to taki przewoźnik za jazdę firmowym autem musi do korpo uiścić opłatę za wynajem pojazdu (stawki sie wachają między 100, a 150 zł /dzień)
No i mniemam, że stąd niezadowolenie takiego kierowcy z faktu trafienia jakże lukratywnego kursu na kilkaset metrów. Każdy daży do tego zeby pracowac tak, by maksymalizować swoje zyski, a nie z trudem wychodzić na zero.
Dobra dość już moich rozważań i empatii :P Tak sobie tylko analizuję walety i zady bycia kierowcą, który otrzymuje kurs na dystansie emeryckim ;D