Temat: Provident
Dariusz Rorat:
Tak naprawdę to kredyt można zaciągnąć wówczas gdy są oszczędności na koncie. To ze względów bezpieczeństwa. Jak duże to sprawa względna. Tymbardziej może się wydawać to dziwne, bo przecież po co zaciągać pożyczkę na finansowanie np. naprawy samochodu, skoro można wykorzystać zgromadzone oszczędności. Pod względem rachunku kosztów zaciągnięcie pożyczki jest nieopłacalne.
Ale tu chodzi o co innego. O poprawę płynności lub możliwość wykorzystania dźwigni finansowej a oszczędności są gromadzone chociażby na pokrycie nieprzewidzianych wydatków.
U mnie to dokładnie to. Musiałam pilnie coś nabyć, mam większość potrzebnej kwoty, lecz trochę mi brakowało. Na banki nie mam co liczyć, brak umowy o pracę. Partner ma dobrą umowę z wysokimi zarobkami, ale za krótko, no i brak historii w BIK...
Teoretycznie mogłabym pobujać się dwa tygodnie i uzbierać, ale czas ma znaczenie. Oczywiście mogłabym też dokonać zakupu za gotówkę, gdzie partner by się dołożył, acz właśnie mamy na nosie przeprowadzkę i jakikolwiek jednorazowy wydatek nie jest dziś wskazany. Lepiej zachować płynność finansową i jakieś rezerwy.
Tylko że w przypadku Providenta takie rozwiązanie nie ma sensu, ze względnu na potworne koszty tej pożyczki z obsługą domową, chyba że faktycznie dostanę pakiet przelew bo jest znacznie tańszy. Już lepiej dostać kredyt chociażby w którymś SKOKu.
Liczę na wcześniejszą spłatę, która te szalone koszty obsługi trochę jednak zniweluje. Oczywiście łatwiej jest spłacić taką mikro pożyczkę, niż na przykład 5 tyś (z których w Providencie "w czarodziejski" sposób przecież robi się 9 tyś.), nie mówiąc o jeszcze większych historiach.
Faktycznie tu jest taki problem że niektórzy może nawet celowo nie chcą spłacać, tylko że jest jeszcze o wiele gorszy problem, bo jak przyjdzie przedstawiciel odebrać ratę to jej nie dostanie, lub dostanie tylko część bo wyższy priorytet mają podstawowe potrzeby. A jeżeli przedstawiciel naciska na spłatę raty to naturalnie skończy się to, że taki biedak nie będzie miał nawet na chleb.
Z moich obserwacji wynika też, że ludzie łatwo sami siebie nabierają na wizję atrakcyjnie niskich rat.
I np. człek sobie myśli: och, tylko 35 zł tygodniowo!
Tyle, że przecież te 35 złotych tygodniowo, trzeba jeszcze pomnożyć razy 4, co daje już 140 złotych miesięcznie. A dla domowego budżetu statystycznego klienta Providentu, to już nie jest mała kwota.
Drugi problem kiedy tonący brzytwy się chwyta: niezbyt mądre posunięcie, polegające na spłacaniu kredytu kredytem. Provident chętnie proponuje takie rozwiązanie ludziom, którzy mają problemy z terminową spłatą istniejącego zadłużenia.
Ale oddając sprawiedliwość, wkręcanie ludzi w spiralę długów, to nie jest domena Providentu, SKOK-i też wcale nie są tutaj lepsze. Mój tato (człowiek z rentą 800zł miesięcznie) obecnie ma w SKOK-u 7 tyś. zadłużenia! Gdzie w normalnych okolicznościach, z tak niskim dochodem mógłby otrzymać kredyt tej wysokości? Nigdzie.
Zaczęło się od pożyczki na węgiel, bodajże nawet w innym banku. Kiedy spłacił ją do połowy, SKOK zaproponował kredyt - choć pan do nas, spłacimy resztę starej pożyczki, a jeszcze dostaniesz do ręki 1500zł... I tak w kółko, a on brał.
Dla nich rencista to nich klient idealny. Renta co miesiąc ląduje na koncie w SKOK-u i biorą sobie 200zł. Założę się, że kiedy zejdzie z tych 7 tyś. do 4-5 tyś, to znów będą uprzejmie proponowali nowy kredyt, żeby sfinansować stary i coś zostanie do rączek. Nie dziwię się, że to działa na niejednego Kowalskiego. Nie trudno się domyślić, że kiedy ma się przez dłuższy czas rentę okrojoną do 600zł na miesiąc, budżet wiecznie kuleje, bardzo łatwo skusić się na ofertę zastrzyku finansowego.