Ewa R. OTC trader
Temat: Nie polecam sieci plus GSM!
Ściślej biorąc simplusa. A najściślej ich durnych loterii,polegających na głuchych telefonach z zastrzeżonego numeru.
Sytuacja pierwszy raz miała miejsce kilka miesięcy temu.
Akurat byłam w trakcie zmieniania pracy i nowy,
potencjalny pracodawca akurat dzwonił z zastrzeżonego numeru.
Niestety, feralnego dnia miałam w pracy nawał zajęć: szkolenie,
zebranie i młyn jak nie powiem co. Telefonu odebrać ani w ząb.
Miałam już ładnych parę połączeń nieodebranych. Myślę sobie: "a co, jeżeli
się rozmyślą?". Słuchając jednym uchem dyrektora bredzącego o wynikach finansowych, ściskałam gorączkowo w ręce wyciszony telefon komórkowy,
wpatrując się w jego ekran jak zahipnotyzowana.
I nagle! Ekran zaczyna migać! Wylatuję z sali jak oparzona w środku zebrania,
narażając się na spore nieprzyjemności: w głośniku niezdrowo podekscytowany mechanicznie nagrany głos informujący, że mój numer został wytypowany do jakiejś durnej loterii i żeby odpisać na SMS-a, który zaraz przyjdzie.
Krew mnie zalała. Dyrektor o dziwo o nic nie pytał. Następnego dnia zadzwonili z nowej pracy.
Przyjęli. Uff.
A dzisiaj? To samo. Telefon nawalał od rana oczywiście z zastrzeżonego numeru. I to żeby normalnie dzwonił. Ale nie. 1-2 sygnały, że człowiek nie zdążył odebrać.
Przypomniał mi się kumpel, z którym kiedyś darłam koty i który czasem puszczał mi sygnały z zastrzeżonego numeru.
Używając słów powszechnie uznanych za wulgarne napisałam do niego, żeby dał mi spokój. On w odpowiedzi w również nie najładniejszej formie odesłał mnie do lekarza, bo nie puszczał mi żadnych sygnałów.
Gdy tak sobie pisaliśmy, używając wytwornej sztuki komplementowania, znowu zadzwonił zastrzeżony numer. Tym razem odebrałam. Znowu to samo! Loteria!
Mało mnie szlag nie trafił.
Niechętnie, ale zwróciłam niezbyt lubianemu koledze honor, a nawet go przeprosiłam. Odradził alkohol. Ja jemu poleciłam krem na odciski na prawej ręce. Koniec końców umówiliśmy się na piwo, żeby sobie przypomnieć, za co się tak nie lubimy. I podocinać sobie.
Teraz druga sprawa: w zeszłym tygodniu w pewnym momencie nie można się było do mnie dodzwonić. Mimo pełnego zasięgu. Podobnie z wysyłaniem i odbieraniem SMS-ów i dzwonieniem do kogoś. Myślałam, że dwuletni telefon chce iść na emeryturę. Przełożyłam kartę do innego. To samo.
Musiałam drałować do rodziców, żeby zadzwonić na infolinię ze stacjonarnego telefonu. Czekałam raptem 10 minut na połączenie. Na szczęście tutaj plus wybrnął bardzo dobrze (poza oczekiwaniem).
Uff, trochę mi ulżyło. Mój ex, gdy jeszcze był w erze, sporo się nadzwonił, napisał i nalatał, żeby nie dostawać żadnych reklamówek.
Tak sobie myślę, czy gra w plusie jest warta świeczki...Ewa R. edytował(a) ten post dnia 27.08.11 o godzinie 22:10