konto usunięte

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

panie Jarku. zasady piękne, ukradnę trochę na moją www.

ale pozostaje pytanie:

gdzie tu negocjacje?
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Robert Lara:
panie Jarku. zasady piękne, ukradnę trochę na moją www.

ale pozostaje pytanie:

gdzie tu negocjacje?

Hm... może za wikipedią :) "Negocjacje to dwustronny proces komunikowania się, którego celem jest osiągnięcie porozumienia" może kłopot w tym, że jeśli trwają stosunkowo krótko to dla niektórych nie są to "negocjacje"? Brak "sportu"...:)?

Czasami, negocjując z niektórymi potencjalnymi klientami, mam wrażenie, że negocjacje dla nich to próby nadrobienia braku kompetencji i wiedzy... ale to dla mnie staje się niestety "tureckim targiem"...

nie zmienia to faktu, że warto znać "tajniki" sztuki, bo wielu ludzi uważa, że zbyt szybkie "dogadanie się" oraz "brak próby skorzystania z okazji" jest brakiem szacunku dla przeciwnika, usłyszałem kiedyś od pewnej osoby, że nie oddaje niczego bez walki, nawet wtedy jak ma zamiar oddać :)... do dziś jesteśmy dobrymi partnerami: ja go szanuję za honor on mnie za to nie dałem się naciągnąć ..;)

dodam jeszcze, że negocjacje dla mnie są środkiem osiągania celu a nie celem samym w sobie.... negocjacje są kosztem sprzedaży więc powinny byc możliwie krótkie, skuteczne i rentowne...Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 21:32

konto usunięte

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

1. nie wierzę, że podał pan płód dzieci neostrady jako wzorzec z Sevres dla naszych rozważań.
2. nie pastwiąc się zbyt nad powyższym, błagam, niech pan się zgodzi, że komunikacja z pracownikiem McDonalds mająca na celu dojście do porozumienia - wymianę Big Maca na bilety NBP - to nie negocjacje (choć krystalicznie wyczerpują definicję wiki).
3. napisał pan wyraźnie i zrozumiale, że nie negocjuje pan stawek. Jeśli dobrze zrozumiałem, negocjuje pan godziny: pan proponuje 32h za kwotę 32x, klient chce 27h za kwotę 22x, pan „negocjuje” i jest gotów zgodzić się na 32h/32x, 31h/31x aż do (ewentualnie) 27h/27x, czy nawet 25h/25x. Jeśli źle zrozumiałem, proszę o korektę.
4. Absolutnie się zgadzam i też ukradnę jako bon mot: negocjacje są kosztem zakupu, więc powinny być możliwie krótkie, skuteczne i rentowne.

i 2 przykłady i pytania:
+ma pan za zadanie kupić wystandaryzowaną usługę X oferowaną przez 10 firm. Na końcu procesu wybierze pan jedną z nich. Pytanie: co zrobi pan wcześniej (10 ofert leży w skrzynce mailowej, ich nadawcy przegryzają wargi i czekają)?

+ma pan za zadanie kupić wykonanie wysoce skomplikowanej usługi wymagającej zaangażowania Wykonawcy Głównego i jego współpracy z podwykonawcami (rocket science pełną gębą). Analizuje pan rynek i wychodzi panu, że jest JEDNA firma, która może to zrobić prawie na pewno na bardzo wysokim poziomie i druga firma, która nie ma doświadczenia, referencji, za to ma to wewnętrzne pfe. Pytanie: czy i jak będzie pan negocjował?

5. Prośba głęboka. Znajomość Festingera nie pozwala mi liczyć na czyjkolwiek coming out, raczej pozostaniemy przy deprecjonowaniu obnażającego (bądź usiłującego obnażać), ale pan jest bodaj jedynym interlokutorem „nieuciekającym”. Niech pan nie ucieka, proszę nie pisać: znam niekompetentnych kupców/sprzedawców. Też znam, z tej mąki chleba nie zrobimy.

A zrobić w tym temacie chleb nadal – w mojej ocenie – mamy szansę.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Robert Lara:
1. nie wierzę, że podał pan płód dzieci neostrady jako wzorzec z Sevres dla naszych rozważań.

zrobiłem to z przekory :)
2. nie pastwiąc się zbyt nad powyższym, błagam, niech pan się zgodzi, że komunikacja z pracownikiem McDonalds mająca na celu dojście do porozumienia - wymianę Big Maca na bilety NBP - to nie negocjacje (choć krystalicznie wyczerpują definicję wiki).

:), może więc definicja z książki Cohena którą bardzo lubię, "negocjacje to gra"...

co do hamburgera: uważam, że traktowanie "wszystkiego" jak gry, negocjowanie wszystkiwego naokoło, to choroba..
3. napisał pan wyraźnie i zrozumiale, że nie negocjuje pan stawek. Jeśli dobrze zrozumiałem, negocjuje pan godziny: pan proponuje 32h za kwotę 32x, klient chce 27h za kwotę 22x, pan „negocjuje” i jest gotów zgodzić się na 32h/32x, 31h/31x aż do (ewentualnie) 27h/27x, czy nawet 25h/25x. Jeśli źle zrozumiałem, proszę o korektę.

to skomplikowane co Pan napisał, teraz ja: ja podaję, stawkę: np. 1zł/h a klient niech sobie kombinuje z czasem pracy... zna swój budżet i po przeliczeniu wyjdzie mu ile to moich godzin, jeśli uwierzy że wyrobie się z zakresem projektu w tym czasie to ok, jak nie uwierzy to trudno. ja mogę próbować go przekonać do swoich kompetencji ale nie zmienię raz podanej stawki godzinowej.
4. Absolutnie się zgadzam i też ukradnę jako bon mot: negocjacje są kosztem zakupu, więc powinny być możliwie krótkie, skuteczne i rentowne.

i 2 przykłady i pytania:
+ma pan za zadanie kupić wystandaryzowaną usługę X oferowaną przez 10 firm. Na końcu procesu wybierze pan jedną z nich. Pytanie: co zrobi pan wcześniej (10 ofert leży w skrzynce mailowej, ich nadawcy przegryzają wargi i czekają)?
>

jak mam tu rozumieć "wystandaryzowaną" usługę? koszt godziny wyszkolonego kopacza czy koszt jednego metra rowu o zadanej szerokości?

+ma pan za zadanie kupić wykonanie wysoce skomplikowanej usługi wymagającej zaangażowania Wykonawcy Głównego i jego współpracy z podwykonawcami (rocket science pełną gębą). Analizuje pan rynek i wychodzi panu, że jest JEDNA firma, która może to zrobić prawie na pewno na bardzo wysokim poziomie i druga firma, która nie ma doświadczenia, referencji, za to ma to wewnętrzne pfe. Pytanie: czy i jak będzie pan negocjował?

Spotkam się z każda z tych firm na wstępną rozmowę by poznać potencjalne możliwości każdej z nich, podejmę wstępną decyzje o wyborze jednej z tych firm (będę się kierował raczej ryzykiem projektu) siądę do stołu z wybrańcem i będę dążył by dostawca przekonał mnie do uznania swoich kosztów i marży. Mam tu dwa awaryjne scenariusze: rezygnacja jeśli strata z tytułu braku tego produktu zbilansuje się z potencjalnym zyskiem i kosztem jego uzyskania (czyli ROI), dodatkowo alternatywą jest wstępna oferta drugiej firmy.


5. Prośba głęboka. Znajomość Festingera nie pozwala mi liczyć na czyjkolwiek coming out, raczej pozostaniemy przy deprecjonowaniu obnażającego (bądź usiłującego obnażać), ale pan jest bodaj jedynym interlokutorem „nieuciekającym”.

Przyznam, że teoria dysonansu poznawczego jest jedną z najlepiej tłumaczących wiele hipotez także z teorii komunikacji i psychologii poznania... ona także tłumaczy bardzo dobrze źródła stereotypowego myślenia, ...także o negocjacjach ..:)

Na koniec w kwestii rzeczonego hamburgera ... podawanie "sztywnej" ceny na ścianie to także negocjacje tyle, że z "grupą". Jako marketer ma Pan przed sobą masę jaką jest rzesza nabywców bigmaców i musi Pan poznać: ich kluczową potrzebę, wartość postrzeganą w tych bułkach spożywanych w Tym pomieszczeniu, alternatywę jaka ma ta tłuszcza oraz progową wartość ponad która pójdą do konkurentów... podobny problem mają ludzie wystawiający w halach swoje FMCG...... na swój użytek nazywam to "negocjacje z tłumem".
Jacek Jarmuszczak

Jacek Jarmuszczak Global Category
Expert, Prof
Services & IT

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Robert - the audience is waiting :))

Nie wynika to w żadnym stopniu z chęci oglądania "jatki" jak wcześniej to bywało - bo tutaj takowej nie ma - ale z autentycznej chęci poznania.
Jacek Jarmuszczak

Jacek Jarmuszczak Global Category
Expert, Prof
Services & IT

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

I od razu nie mogąc się doczekać zadam pytanie ode mnie:
Jarek Żeliński:
3. napisał pan wyraźnie i zrozumiale, że nie negocjuje pan stawek. Jeśli dobrze zrozumiałem, negocjuje pan godziny: pan proponuje 32h za kwotę 32x, klient chce 27h za kwotę 22x, pan „negocjuje” i jest gotów zgodzić się na 32h/32x, 31h/31x aż do (ewentualnie) 27h/27x, czy nawet 25h/25x. Jeśli źle zrozumiałem, proszę o korektę.

to skomplikowane co Pan napisał, teraz ja: ja podaję, stawkę: np. 1zł/h a klient niech sobie kombinuje z czasem pracy... zna swój budżet i po przeliczeniu wyjdzie mu ile to moich godzin, jeśli uwierzy że wyrobie się z zakresem projektu w tym czasie to ok, jak nie uwierzy to trudno. ja mogę próbować go przekonać do swoich kompetencji ale nie zmienię raz podanej stawki godzinowej.

Mam tu dwa pytania, dwa różne scenariusze (wg. zasady "kazdy mierzy swoją miarką"):

1.Klient założył, że projekt pochłonie 10 godzin Twojej pracy i oferuje 10PLN, a Ty wiesz z góry, że wyrobisz się w 8 - powiesz mu o tym czy nie?

2. Jeśli projekt wg Ciebie zajmie 12 godzin a klient wierzy, że 10, będziesz go przekonywał, że jest w błędzie? Tak zrozumiałem z twojej wypowiedzi.
4. Absolutnie się zgadzam i też ukradnę jako bon mot: negocjacje są kosztem zakupu, więc powinny być możliwie krótkie, skuteczne i rentowne.

i 2 przykłady i pytania:
+ma pan za zadanie kupić wystandaryzowaną usługę X oferowaną przez 10 firm. Na końcu procesu wybierze pan jedną z nich. Pytanie: co zrobi pan wcześniej (10 ofert leży w skrzynce mailowej, ich nadawcy przegryzają wargi i czekają)?
>

jak mam tu rozumieć "wystandaryzowaną" usługę? koszt godziny wyszkolonego kopacza czy koszt jednego metra rowu o zadanej szerokości?

A na czym ma polegać różnica? co to zmieni - godzina? czy metr?Jacek Jarmuszczak edytował(a) ten post dnia 16.05.09 o godzinie 12:46
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Jacek Jarmuszczak:
to skomplikowane co Pan napisał, teraz ja: ja podaję, stawkę: np. 1zł/h a klient niech sobie kombinuje z czasem pracy... zna swój budżet i po przeliczeniu wyjdzie mu ile to moich godzin, jeśli uwierzy że wyrobie się z zakresem projektu w tym czasie to ok, jak nie uwierzy to trudno. ja mogę próbować go przekonać do swoich kompetencji ale nie zmienię raz podanej stawki godzinowej.

Mam tu dwa pytania, dwa różne scenariusze (wg. zasady "kazdy mierzy swoją miarką"):

1.Klient założył, że projekt pochłonie 10 godzin Twojej pracy i oferuje 10PLN, a Ty wiesz z góry, że wyrobisz się w 8 - powiesz mu o tym czy nie?

o stawce godzinowej nie dyskutuję, gdy na fakturze pojawi się stawka godzinowa to WYŁĄCZNIE ze stawka jak ja oferuję.

Generalnie niech sobie klient liczy jak chce, ja podejmuje się konkretnej pracy w konkretnym czasie i, poza przypadkiem powyżej, nie pisze na fakturze roboczogodzin... to są umowy o dzieło.


2. Jeśli projekt wg Ciebie zajmie 12 godzin a klient wierzy, że 10, będziesz go przekonywał, że jest w błędzie? Tak zrozumiałem z twojej wypowiedzi.

Jeśli projekt byłby liczony "czas i materiał" to problem nie wystąpi, jeśli klient, za dzieło, zaproponuje mi niższą cenę niż ja zaoferowałem negocjuje zmniejszenie zakresu prac lub wyszy koszt, jeśli nie ustępuje - rezygnuję.

jak mam tu rozumieć "wystandaryzowaną" usługę? koszt godziny wyszkolonego kopacza czy koszt jednego metra rowu o zadanej szerokości?

A na czym ma polegać różnica? co to zmieni - godzina? czy metr?

różnica jest duża: płacąc za godzinę nie wiemy ile będzie kosztowała dziura zanim nie skończymy, płacąc za dziurę (za każdy jej metr) wiemy.

konto usunięte

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

przepraszam, że tyle to trwało, ale wakacje, wyjazdy itd.

panie Jarku - zrozumiałem stanowisko, jakie przyjmuje pan w biznesie. dwie uwagi:

1) skoro wyraźnie pan zaznacza, że NIE negocjuje stawek, to nadal nie widzę, gdzie tak negocjacje.

2) panie i panowie, mam zaszczyt przedstawić... [werble] przy pańskiej postawie jest pan idealnym partnerem dla kupca: cytryną, która sama siebie wycisnęła do cna jeszcze przed rozpoczęciem rozmowy.

perspektywa kupca:
+ mam X oferentów, jednym z nich jest p. Jarek Żeliński;
+ wiem, że każdy z nich chce przyciąć na swoim kontrakcie jak może... wróć, nie każdy - p. Jarek ma ceny sztywne. Ok, akceptuję to;
+ jeśli po negocjacjach ktoś inny jest atrakcyjniejszy niż p. Jarek, nie tracę czasu na zbędne dyskusje - zakładam, że p. Jarek nigdy nie negocjuje stawek, więc nie zrobi tego i tym razem. odrzucam go;
+ jeśli p. Jarek (ze swoją stawką podstawową) jest najbardziej atrakcyjny, to podpisuję z nim kontrakt i bardzo się cieszę, że NIE WIE, że mógł sprzedać 10% drożej, a ja i tak bym kupił.

cytryna wycisnęła się sama, bez mojej pomocy :)
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Robert Lara:
przepraszam, że tyle to trwało, ale wakacje, wyjazdy itd.

panie Jarku - zrozumiałem stanowisko, jakie przyjmuje pan w biznesie. dwie uwagi:

1) skoro wyraźnie pan zaznacza, że NIE negocjuje stawek, to nadal nie widzę, gdzie tak negocjacje.

poza pieniędzmi można negocjować jeszcze wiele innych rzeczy... czyż nie?


2) panie i panowie, mam zaszczyt przedstawić... [werble] przy pańskiej postawie jest pan idealnym partnerem dla kupca: cytryną, która sama siebie wycisnęła do cna jeszcze przed rozpoczęciem rozmowy.

perspektywa kupca:
+ mam X oferentów, jednym z nich jest p. Jarek Żeliński;
+ wiem, że każdy z nich chce przyciąć na swoim kontrakcie jak może... wróć, nie każdy - p. Jarek ma ceny sztywne. Ok, akceptuję to;
+ jeśli po negocjacjach ktoś inny jest atrakcyjniejszy niż p. Jarek, nie tracę czasu na zbędne dyskusje - zakładam, że p. Jarek nigdy nie negocjuje stawek, więc nie zrobi tego i tym razem. odrzucam go;
+ jeśli p. Jarek (ze swoją stawką podstawową) jest najbardziej atrakcyjny, to podpisuję z nim kontrakt i bardzo się cieszę, że NIE WIE, że mógł sprzedać 10% drożej, a ja i tak bym kupił.

cytryna wycisnęła się sama, bez mojej pomocy :)

Właśnie dlatego lubie negocjowac z takimi jak Pan Robert.. myślą, że inni myślą tak jak on...,

Problem w tym, że Pan Jarek nie jest najatrakcyjniejszy cenowo, Pan Jarek jest totalnie niekonkurencyjny per godzinę, Pan Jarek ma ceny za godzinę duże, w zasadzie są zaporowe i właśnie nigdy ich nie negocjuje. Ceny za czas pracy są stosowane gdy ktoś o nie poprosi. W pozostałych przypadkach negocjuje zakres projektu i jego cenę, ...

Największym błędem większości negocjatorów jest założenie:

"wiem, że każdy z nich chce przyciąć na swoim kontrakcie jak może..."

to jest to o czym już pisałem: prawie każdy mierzy swoja miarką i ja na tym właśnie wychodzę najlepiej... ciesze się z tego bardzo... :) a Pan Robert potwierdza tylko tę tezę... mechanizm polega na tym, że ... no cóż są rzeczy których nie zdradzam.... powiem tylko tyle: nie tylko wartość faktury stanowi zysk...

po raz kolejny mam wrażenie, że najskuteczniejsza i najprostszą manipulacją jest po protu pozwolić myśleć komuś po swojemu.... :)

widzę w tym miejscu koniec dyskusji tego wątku z mojej strony bo więcej chyba nie napiszę...

konto usunięte

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

no i niestety mnie pan rozczarował filozofującym czmychnięciem w tajność i wielokropki.

zrewanżuję się zatem takoż rozczarowaniem: stawiam 5pln, że ludzie naprawdę wczytujący się w naszą konwersację dostrzegli, że:

po pierwsze: we wszystkich postach powyżej napisał pan, że NIE negocjuje, w ostatnim dodając, że można negocjować przecież inne rzeczy i... oczywiście ich pan nie podał, jakżeszby inaczej :)

ok, przyjmijmy, że inteligentni czytelnicy domyślają się, o jakich to negocjacjach pan myśli (i nie pisze), reszta - no cóż, pech reszty :)

po drugie: wymknięcie się w rodzaju: oni myślą, że inni mniej myślą, a ja bardziej myślę i wiem, co myślą i próbują manipulować, ale ja nie powiem (bo to tajne) i to jest zabawne no cóż - pan wysłowił się ładniej i z bogatszą interpunkcją, więc zapewne tylko co odważniejsi/wnikliwsi śmią dostrzec, że na temat nie napisał pan nic;

po trzecie: i wreszcie finiszował pan sapnięciem z niesmakiem właściwym dziadziuniowi nagabywanemu przez upierdliwego wnuczka: 'bo tak', czyli - przekładając na język netu - obwieszczając uroczyście (coby sobie czytelnicy sporu nie pomyśleli, że to rejterada, bynajmniej): 'idę sobie'.

no trudno

pytanie było proste: skoro nie negocjuje pan stawek, to gdzie tu negocjacje?Robert Lara edytował(a) ten post dnia 01.06.09 o godzinie 00:04

konto usunięte

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Jarek Żeliński:
Największym błędem większości negocjatorów jest założenie:

"wiem, że każdy z nich chce przyciąć na swoim kontrakcie jak może..."

niechże pan nie udaje, że o tym nie wie: za to właśnie miliony ludzi na świecie zatrudnionych w charakterze sprzedawców biorą pensję. jako kupiec nie mam o to do nich pretensji.

jeżeli pan w to wątpi, proszę zapytać dowolnego pracodawcę, czy nie oczekuje od zatrudnionego u niego sprzedawcy zwiększania jego zysków poprzez sprzedanie w możliwie najwyższych cenach ustalonej ilości towaru/usługi X.Robert Lara edytował(a) ten post dnia 01.06.09 o godzinie 00:00
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Robert Lara:
Jarek Żeliński:
Największym błędem większości negocjatorów jest założenie:

"wiem, że każdy z nich chce przyciąć na swoim kontrakcie jak może..."

niechże pan nie udaje, że o tym nie wie: za to właśnie miliony ludzi na świecie zatrudnionych w charakterze sprzedawców biorą pensję. jako kupiec nie mam o to do nich pretensji.

prawdą jest, że każdy, nawet sprzedawca, bierze pensje ale nie każdy za to samo.... a mimo to obaj mogą przynosiz zyski swoim chlebodawcom..

jeżeli Pan w to wątpi, proszę zapytać dowolnego pracodawcę, czy nie oczekuje od zatrudnionego u niego sprzedawcy zwiększania jego zysków poprzez sprzedanie w możliwie najwyższych cenach ustalonej ilości towaru/usługi X.

przykład:
http://bankier1978.blogbank.pl/

na szczęscie nie każdy pracodawca tak krótkowzrocznie postępuje...

kolega odchodząc z pewnej firmy powiedział mi (jak rzucał tę pracę), że "dyrektor w korporacji lub np. właściciel małej firmy, która sobie własnei założył, to często człowiek, który po tym jak lata sam skutecznie oszukiwał swoich klientów awansował i teraz teraz może zmuszać do tego tylko swoich podwładnych a o sobie powiedzieć, że jest już uczciwy",

prosze popatrzec np. na komentarze dot. obecnych banków o których "zaleceniach dyrektorów i praktykach sprzedażowych" pisują już tylko brukowce po poważne gazety nie piszą o tak obrzydliwych rzeczach... dla przypomnienia: te banki teraz żebrzą o pomoc państwową...

na koniec powiem tak, bo zbrzyło mi sie bębnienie o tym samym, osobiście ciesze się, że Pan napisal to co npaisal w tym i w poprzednim poście, znak, że strategia ktora stosuje z powodzeniem od lat (i nie tylko ja) sprawdza sie doskonale a najciekawsze jest to, że właście takie stereotypowe myślenie u moich potenjalnych partnerów jakie Pan i podobni tu reprezentujecie daje mi nad nimi ogromną przewagą w negocjacjach ... jeżeli jest jakiś blef który stosuje to własnie ten: pozwalam ludziom mysleć, że ja tez tak własnie negocjuję... ;)

moim zdaniem dobry neocjator to także dobry marketingowiec i strateg, a ci wiedzą, że największym błedem na rynku jest próba sprzedaży w cudzym segmencie... wiedzą także dlaczego nie ma sensu blefowanie, wycisknie cytryny itp... dobry sprzedawca mercedesów nie będzie konkurowal z fiatem, dobry sprzedawca fiata nie będzie się ośmieszał mówiąc, że ma równie dobry samochod co mercedes tylko za niższą cene... w zasadzie w salonie należy wystawić samochód, przykleić cenę i negocjować co najwyżej dywaniki... tylko desperaci walczą o wiecej a jak już nie raz tu powiedziano: nie ma nic gorszego niz postawić sie w roli desperata w negocjachach...

P.S.
oceniając mnie w poprzednim poście nie znając moich stawek i ich relacji do cen na rynku nie popisal sie Pan wogóle.... [werble]Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 01.06.09 o godzinie 08:45
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Poker Texas Hold'em a umiejętność blefowania w negocjacjach

Robert Lara:
no i niestety mnie pan rozczarował filozofującym czmychnięciem w tajność i wielokropki.

zrewanżuję się zatem takoż rozczarowaniem: stawiam 5pln, że ludzie naprawdę wczytujący się w naszą konwersację dostrzegli, że:

po pierwsze: we wszystkich postach powyżej napisał pan, że NIE negocjuje, w ostatnim dodając, że można negocjować przecież inne rzeczy i... oczywiście ich pan nie podał, jakżeszby inaczej :)

naście razpy pisałem, ze negocuje zakresy prac a nie koszt godziny... ale...


ok, przyjmijmy, że inteligentni czytelnicy domyślają się, o jakich to negocjacjach pan myśli (i nie pisze), reszta - no cóż, pech reszty :)

do której grupy sie Pan zalicza?

po drugie: wymknięcie się w rodzaju: oni myślą, że inni mniej myślą, a ja bardziej myślę i wiem, co myślą i próbują manipulować, ale ja nie powiem (bo to tajne) i to jest zabawne no cóż - pan wysłowił się ładniej i z bogatszą interpunkcją, więc zapewne tylko co odważniejsi/wnikliwsi śmią dostrzec, że na temat nie napisał pan nic;

:), jak to mówią psycholodzy od komuniacji: brak odpowiedzi czasem oznacza, że ktoś nie chciał jej udzielić a nie że nie potrafił... bo nie ma obowiązku...


po trzecie: i wreszcie finiszował pan sapnięciem z niesmakiem właściwym dziadziuniowi nagabywanemu przez upierdliwego wnuczka: 'bo tak', czyli - przekładając na język netu - obwieszczając uroczyście (coby sobie czytelnicy sporu nie pomyśleli, że to rejterada, bynajmniej): 'idę sobie'.

patrz wyżej...
pytanie było proste: [b]skoro nie negocjuje pan stawek, to gdzie tu negocjacje?

zrobie coś czego nie lubie - powtórzę: negocjuje wszytko inne... czy na prawde uwaza Pan, że tylko pieniądze sie negocjuje? hm....

osobiście uważam, że dobry negocjator negocjuje to jaką dziure nalezy wykopac, kiepski wyłacznie kłoci o stawke godzinową....

ale to moje zdanie i nie ma obowiązku podzielania go... pozdrawiam negocjatorów stawek godzinowych...

P.S.
Nie mam zamiaru zmieniac ich stylu negocjacji... ja tylko prezentuje swoje poglądy...



Wyślij zaproszenie do