Kasia B. wróciłam :)
Temat: Co zrobić w takiej sytuacji?
Pracuję z małą klasą-pierwszaki mam od września.W piątek spotakało mnie coś bardzo przykrego. Otóż kiedy odprowadziłam dzieciaki do szatni widziałam , że cztery mamy z mojej klasy o czymś zażarcie debatują w szatni.
Nie wnikałam, poszłam do domu. Nie zdążyłam jeszcze sie rozebrać, jak jedna z nich zadzwoniła do mnie i dosłownie tak sie wyraziła:
cyt" pani Kasiu, proszę nie traktować tego co powiem jak lizusostwo albo kablowanie , ale czuje sie w obowiązku powiedzieć pani, że ...."
rodzice z naszej kalsy , konkretnie dwie mamy wpadły na pomysł, że rozeslą do wzszystkich maila pt. Pretensje do wychowawcy i we wtorek, godzine przed zebraniem spotkaja sie, by ustaliś i zebrać do kupy kto jakie ma, potem wyprossić mnie z klasy i zaprosić panią dyrektor.
Pretensje jakie do mnie maja to:
- zmieniłam plan lekcji (bo była rada pedagogiczna i szkoła inaczej pracowała)ale o tym już nie wiedzieli rzekomo
- nie wzięłam klasy na mszę w Trzech Króli ( małe nie musiały, bo w kościele było upiornie zimno)
- dzieic mają złe godziny w dzienniczkach, kiedy jest zmiana planu (tutaj chodzi o to, że na zebraniu grudniowym podałam inf. o balu po przerwie świątecznej, o tym, ze nie ma lekcji i bal jest od 12 do 14)
Okazało sie, że troje dzieci, których rodziców nie było na zebraniu przyszło z tornistrami na ósmą...
Wyjaśnie jeszcze tylko, że za każdym razem na zebraniach pytam czy maja jakieś uwagi, zyczenia co do mojej pracy-nigdy nic...A tu taki kwiatek
Jak mam sie zachować? Nie zrobiłam nic złego, a pretensje maja te osoby, ktore role matki spelniaja marnie
Nie mam sobie naprawdę nic do zarzucenia i te argumenty są wg mnie śmieszne, ale mimo to zastanawiam sie jak mam postąpić? Olać nie mogę, bo mi na łeb wejdą, unieść się też nie bardzo...Kasia B. edytował(a) ten post dnia 10.01.09 o godzinie 22:13