Temat: Modelowanie czy rysowanie
Andrzej G.:
Problem w tym, że temat poważny, więc trzeba mocno przysiąść aby przeanalizować co było napisane i wgłębić się w temat.
:-D
No ale przynajmniej zasygnalizuje swoje wątpliwości.
:-D
1. BPMN łamie poprzednie standardy opisu procesów (ANSI, SIPOC) wprowadzając zdarzenia do opisu "wykonania procesu".
Zagrożeń nie widzę a wręcz przeciwnie możliwość zbliżenia opisu do rzeczywistości. Zmiana, incydent to zdarzenia, często o losowym charakterze, skutecznie zakłócające najlepiej zaplanowany proces. Dobrze więc, że w modelowaniu zaczęto dostrzegać także potrzebę zarządzania zmianą i zarządzania incydentem.
Nawiasem mówiąc, co to jest wykonanie procesu?
No tak z terminologią to to środowisko ma na bakier nie od dziś.
- Zdarzenia nie należą do procesu, nie mogą należeć, gdyż proces to przetwarzanie, a nie bieg wydarzeń!
Dlaczego nie mogą? Przecież jak coś się zdarzy to trzeba na to zareagować, przetworzyć?
Zdarzenia mogą należeć do ontologicznego porządku sterowania procesem, ale nie do procesu.
Zaraz, jeżeli w ramach procesu przewidujemy możliwość wystąpienia jakiś zdarzeń, może być że losowych, to ja to zliczyłbym do procesu. Odrębne zagadnienie to opis sterowania procesem ale to zaliczyłbym do warstwy meta.
- Proces - ten w fabryce albo w biurze - to nie bieg wydarzeń lecz sekwencja operacji przetwarzania (ang. processing). Proces to nie sekwencja instrukcji do wykonania (program).
OK, no to weźmy przykład, proces obsługi reklamacji klienta. Np: 1. Odebrać tel/faks/mail; 2. Ująć w ewidencji, nadać numer; 3. Wysłać kuriera; 4. Odebrać przesyłkę; 5. Wykonać usługę reklamacyjną; 6. Udokumentować; 7. Odesłać.
Przetwarzanie przeplata się z wykonaniem. Czyli proces to to i to. Aby rozpisać to na konkretne działania, osoby potrzebna jest instrukcja.
Mam nadzieję, że widać już co się porobiło.
Proces pomylono z programem.
============================
Zbyt pośpieszny wniosek.
Dlaczego albo po co pomylono? A no bo za projektowanie procesów wzięli się informatycy, wraz ze swoimi różnorakimi "guru". I oni nie projektują procesów, tak jak projektuje to zawodowiec czyli inżynier przemysłowy. Oni piszą program dla komputera i dla człowieka korzystającego z komputera.
Nie posiadam wiedzy pozwalającej ustosunkować się do tego.
No i dziwią się że to nie działa. Że człowiek wcale nie "wykonuje" programu, tylko robi to, co chce robić.
Dziwią się kiepscy modelarze. Ale dlaczego wszyscy mają się dziwić?
(Wyjaśniam. Tzw workflow czyli kolejka zadań ustawiona człowiekowi do wykonania przez ten cały BPM, otóż workflow nie działa, chyba że łupnie się kary pieniężne wszystkim, którzy się nie podporządkują. Czyli dokładnie tak, jak w każdym innym najgorszym sposobie zarządzania.)
To też dotyczy tych second-hand.
Co gorsza, większość tych "projektów" które widziałem, to programy pełne pluskiew, jak każdy kiepski program. Niedowiarkom proponuję zajrzeć do angielskojęzycznej Wikipedii i UWAŻNE przejrzenie tych RYSUNKÓW, które można znaleźć tam i w linkach z tamtej strony. Nawet człek nie zorientowany w procesach bez trudu zauważy dowolności, niekonsekwencje itd.
Nie kwestionuję, ale to krytyka konkretnych osób. My natomiast raczej nie powinniśmy mieszać teorii z praktyką.
=========
2. Dlaczego komputer ma zastępować człowieka w decydowaniu? NO DLACZEGO?
No nie, podejmuję rękawicę! :-D
Zapytuję ponieważ nie widzę w tym sensu, a w zamian widzę zagrożenie syndromem Wielkiego Brata.
Sens jest, a zagrożenie syndromem Wielkiego Brata dotyczy nie tylko tego zagadnienia lecz całej IT więc to pominę. Co do dyskusji o sensie już lecę po kask. :-D
Przeczołgałem na tę okoliczność jednego z głównych "guru" Ismaela Ghalimi, jak zwykle bez osobistej satysfakcji. No ale Ismael nie potrafił odpowiedzieć na tak podstawowe pytanie o przesłankę jednego z fundamentalnych założeń tej całej zabawy w BPMN.
OK. Już się w dres przebrałem! Gotów :-D
Przede wszystkim, modelowania systemów IT nie wolno zawężać tylko i wyłącznie do systemów biznesowych. Jak modelowanie przez IT to modelowanie dowolnych systemów informatycznych. To na początek.
Zastępowanie człowieka w decydowaniu po co? Już 2o lat temu jak pisałem na ten temat to wykaz nazw systemów zajmujących się decydowaniem obejmował kilka kartek i daleko mu było do kompletności. Ale wracamy do meritum. Po co? - bo człowiek:
- jest leniwy, omylny,
- należy mu się odpoczynek,
- jego życie jest coś warte,
- wiedza specjalistyczna nie jest dostępna wszystkim,
- nie wszyscy na wszystkim się znają,
- .. .
A przykłady zastosowań:
- rezerwacja biletów lotniczych: decydowanie o wyborze trasy (przesiadki), niskiej cenie biletu, czasie trawnia podróży i to wszystko wychodząc od oczekiwanej daty/godziny przylotu i/lub odlotu, miejscu, ..;
- doradztwo, dowolnej maści, 24 godz/doba;
- sterowanie trasą przelotu pocisków sterowanych z omijaniem przeszkód również w warunkach intensywnych działań wojennych ze strony nieprzyjaciela;
- MYCIN, INTERNIST, ..., porady lekarskie dla osób przebywających w rejonach o utrudnionym dostępie do lekarzy, np: wśród eskimosów, na jachcie płynącym przez ocean, ..;
- w firmie produkcyjnej, gdzie często potrzebna może być wiedza dostępna tylko konstruktorom, projektantom jakiegoś urządzenia (pakiet elektroniki, silnik samochodu, ..);
- ..
Spokojnie, nie chodzi o odbieranie chleba ekspertom, choć pseudo-eksperci mogą mieć przechlapane.
Jakie pole przeoraliśmy to już chyba wiadomo, sztuczna inteligencja AI.
Pamiętam jak po 3 latach leżenia maszynopisu mojej pracy u prof. Krzysztofa Badźmirowskiego, kiedyś mówi do mnie tak. Panie Marku, to co Pan napisał to jest takie proste i oczywiste ale jak czytam co wypisują moi koledzy profesorowie, to mam propozycję, opublikujmy to. Posiedzieliśmy "troszkę" razem i z tego co wiem prof. Jan Mulawka wykorzystał to jako uzupełniający podręcznik dla studentów.
Dzisiaj jak patrzę na modelowanie systemów to zbędna wydaje się moja polemika z profesorem o tytuł książki:
systemy doradcze czy
systemy ekspertowe?
Skłonny jestem propagować taki podział:
systemy doradcze - udostępnianie wiedzy o charakterze biznesowym,
systemy ekspertowe - udostępnianie wiedzy o charakterze naukowym.
Póki co nie upieram się przy powyższym.
==========
3. Z systemami też nie jest lepiej. Dlaczego na przykład "modeluje" się coś tam w postaci drzewa (patrz rysunki powyżej), a następnie udaje się, że to model organizacji albo hierarchii procesów albo czegoś tam jeszcze? A co z organizacjami o strukturze sieci (budownictwo) albo pierścienia (korporacje handlowe np. w Azji, czy dawne centra przemysłowo-rolnicze na Śląsku)?
Stop. Struktura organizacji może być drzewem, może też być siecią czy pierścieniem. To nie ma znaczenia. Modelujemy przecież procesy.
Procesy natomiast są odzwierciedleniem przepływu informacji. Ograniczmy się tu do IT w biznesie. Informacji towarzyszą dokumenty, a te jako obiekt szczególnego znaczenia dla różnej maści kontrolerów, włącznie z policją skarbową, nie mogą zniknąć i zawsze musi być wiedza gdzie są. Dokument zaś aby spełnić powyższe warunki trzeba przekazywać z rąk do rąk. Choćby więc nie wiem jak zagmatwana była struktura i organizacja to proces ich przekazywania musi przebiegać po sznurku. A czymże jest takie przekazywanie dokumentu z rąk do rąk jak nie chodzeniem po grafie? Toż to wszystko musi być udokumentowane aby było przejrzyste i weryfikowalne.
No i kolejny aspekt. Każde przedsiębiorstwo, uporządkowane lub nie, gdzieś ma swoje siedziby, zatrudnia konkretną ilość pracowników, ma plany kokretnych przejęć albo redukcji i to wszystko stanowi zamkniętą przestrzeń poszukiwania dla modelującego. Jak on się po tym porusza, czy wie co to jest problem komiwojażera, to tylko zależy od jego wiedzy. Niezależnie jednak czy jest tego świadom czy nie, osoba ta zabierając się do pracy coś zakłada i tym samym posługuje się wnioskowaniem wstępującym albo zstępującym. Jak niekonsekwentny to oboma naraz i efekty takie jak wyżej - nic tylko czołganiem przez pełzanie pogonić.
Wcale nie dlatego, że hierarchia jest właściwym modelem organizacji. Zresztą coraz mniej jest w dobie organizacji macierzowych.
Na ten temat już było.
Otóż dlatego - jak przypuszczam - że informatycy natrafiają na podstawową trudność (zagadnienie identyfikatora), która zmusza ich do rejestracji wszystkich pracujących zasobów systemu informatycznego w jednym miejscu.
No nie, bo są systemy rozproszone ale programowanie systemów wieloprocesowych i wieloprocesorowych to wyższa szkoła jazdy.
Oczywiście przy odrobinie wyobraźni mogliby uwolnić się od tego ograniczenia w warstwach bliskich Użytkownikowi (jak ja to robię w niektórych swoich witrynach interenetowych). Ale do tego trzeba znać dobrze modelowany przedmiot, a oni nie znają, tylko biorą z sufitu (co to jest model procesowy organizacji? To obraz jak sobie organizację wyobraża projektant).
Czołganiem przez pełzanie ... :-(((
System musi mieć pętle w swojej topologii. Pętle sprzężeń. Inaczej nie jest systemem.
Oczywiście mowa o ujemnym sprzężeniu zwrotnym, bo tylko takie zapewnia stabilność rozwiązań systemowych.
Oczywiście powyższe nie jest krytyką gremialną, tylko krytyką wybranych podejść jakie można zaobserwować w pracach informatyków.
No i za to Pana lubię. :-D