Temat: Kuchnia łowiecka

temat, który powinie się pojawić, bo przecież etyka myśliwska nakazuje podjęcie zdobyczy. Zacznę tradycyjnie - od szynki z dzika. Przepis ściągnąłem z portalu Łowiecki i uzupełniłem o wskazówki moich ciotek, wielce doświadczonych w przyrządzaniu rozmaitych mięs, w tym dziczyzny.

Szynka z dzika 2-3 kg (z tzw. patelniaczka, mieści się w prodiżu – tj. szynka, nie cały dzik ;-). Jeśli jest świeża, powinna skruszeć 2-3 dni, jeśli mrożona należy ją powoli rozmrażać w lodówce, żeby nie puściła zbyt wiele soku.
Zaprawa: marchewka, pietruszka, por i cebula (w luźnych proporcjach) – ściera się na tarce jarzynowej. (ja biorę mrożoną włoszczyznę pokrojoną w słupki bo jestem leniwy i dorzucam cebuli) Do tego wciskam cytrynę (na kg szynki nie więcej niż pół), 2 łyżki oliwy, czosnek (wyciśnięty) - sporo, przyprawa do dziczyzny (lepiej zmieszać samemu: jałowiec, gorczyca, rozmaryn, tymianek, pieprz, kolendra, gałka muszkatołowa, liść laurowy, goździki, imbir – rozbite w moździerzu), odrobina cukru i sól (tylko troszeczkę dla złamania smaku, bo naciera się później). Mieszam i ugniatam to wszystko, żeby puściło sok. Do tego czerwone wytrawne wino (szklanka) i wrzucam w to szynkę na min. 72 godziny, żeby była cała pokryta zalewą/warzywami. Odstawiam w chłodne miejsce i obracam 2 razy dziennie. Słoninę (ok. 20 dag) kroję na wąskie paski i też marynuję)
Wyciągam, czyszczę z grubsza (NIE myję) z tych farfocli warzywnych, troszeczkę jeszcze nacieram - solą, dużo czosnku + przyprawa do dziczyzny (j. w.) Marynatę odcedzam - sos będzie potrzebny do pieczenia. Szynkę obkładam cienkimi plastrami słoniny, wkładam do rękawa do pieczenia i wlewam tam trochę marynaty, nie za dużo bo zwykle jest kwaśna od wina. Szynkę piecze się 2 godziny, nie dłużej, bo wysycha (jak będzie większa – 3, ale taka zwykle nie mieści się do prodiża, tylko do piekarnika). Sos zaprawiam śmietaną i mąką. (ja dodaję jeszcze trochę grzybów, bo mam i lubię). Je się na ciepło jako pieczeń albo na zimno jako wędlinę.
Katarzyna L.

Katarzyna L. dziennikarz,
redaktor, pedagog,
spec. trudności w
matemat...

Temat: Kuchnia łowiecka

Niezłe, to ja się zrewanżuję czymś innym.

Polędwicę z dzika pokroić w kostkę zapeklować w ziołach i przyprawach;dałam dużo czosnku,pieprzu czarnego, angielskiego ziela, rozmarynu, tymianku, soli w granicach zdrowego rozsądku i jednego bobkowego listka. Po kilku godzinach mięsko zgrabnie otrząsnąć ze marynaty, pokroić w mniejsze kostki, otoczyć w mące, osmażyć i udusić.Podczas duszenia pierwszy raz podlewa się je wodą, ale kiedy tylko wyparuje uzupełnia się ją czerwonym winem własnej roboty.Myślę, że w razie braku takowego,jakaś "bycza krew" też świetnie zda egzamin.Jak tak sobie mięsko "pyrkoli", starłam na tarce warzywa:marchew,seler,por i podsmażyłam na oleju, pokroiłam w kostkę paprykę w wersji "trzy kolory" i wrzuciłam do warzyw jak już były ciut miękkie. Cebulę można usmażyć razem z innymi warzywami,ale ja zawsze robię to na osobnej patelni, żeby zachować "smaczek". Potem wszystko łączy się w jednym garnku i dodaje przyprawy, otrząśnięte z mięsa przed smażeniem. Głównie chodziło mi o to,żeby nie smażyć czosnku, bo wtedy wytwarza się goryczka. Pod koniec gotowania dodałam sporo słodkiej papryki, trochę ostrej i sporo ziołowego pieprzu.

Smacznego



Wyślij zaproszenie do