Zbigniew
Banaśkiewicz
Quality, H&S and
Security Manager
Temat: Symulacja procesu - oprogramowanie
Henryk M.:
Zauważam Zbigniewie Twoją fascynację rozwiązaniami technicznymi :o) Nie krytykuję - napisałem tylko, co sądzę na ten temat na bazie swoich doświadczeń. Pracowałem w pięciu krajach, na dwóch kontynentach, mam więc pewien punkt odniesienia i skalę porównawczą.
Proponuję darować sobie mentorskie tony, chyba że mam przytoczyć moją ulubioną hstoryjkę o jednym profesorze i docencie z mojego wydziału PW ;-)
Jeżeli chcemy dyskutować nt. przydatności tych czy innych narzędzi bez względu na stopień ich technicznego zaawansowania, to proponuję najpierw poznać charakterystykę zagadnień do których zamierzają je zastosować użytkownicy zamiast cytować kolejne autorytety.
Powołuję się często na książkę Jamesa Morgana i Jeffrey Likera: "The Toyota Product Development System - Integrating People, Process, and Technology". Jak już wielokrotnie pisałem, kolejność w podtytule nie jest przypadkowa. To ludzie realizuja procesy, wykorzystując w tym celu w odpowiedni sposób, właściwe technologie.
Nie rozumiem związku. Taka kolejność jest oczywista bez względu na jakość realizacji i adekwatność dobranych środków.
Mój głos w tym temacie nie oznacza, że całkowicie neguję wykorzystanie technologii informatycznych - tak nie jest. Wolę jednak kierować się bardzo - znowu moim zdaniem - zdrową zasadą, określona przez Carla von Clausewitza: "Wszystko należy upraszczać w maksymalnym, możliwym stopniu, ale nie bardziej" :o)
Na pewno CvC tak powiedział? Wydaje mi się że to był Einstein. Tak czy inaczej, Niemcy dwa razy przegrali :-)
P.S.; Nigdy nie obawiałem się iść pod prąd, ponieważ pamietam, że Even a dead fish can swim downstream and give the illusion of progress.
W rozumieniu ww powiedzenia to akurat zwolennicy pakietów symulacyjno-optymalizacyjnych wiosłują pod prąd. Na razie ;-)