Temat: Jak przekonać szefa o tym że LEAN jest dla małych firm
Karolu,
Pozwól, że ja z kolei odniosę się do Twoich, wcale nie "głupich" pytań:
Karol Bąk:
Pawel C.:
Mam mały kłopot, nie potrafię przekonać szefa że szkolenie z LEAN jest też dobre dla małych firm. Fakt raczej jest skrojony dla dużych ale wydaje mi się że pewne rozwiązania można zastosować w małych firmach choćby pierwszą z brzegu zasadę 5S...
Witam
Hmm... Z chęcia odpowiem na to pytanie, jedak muszę trochę specyzować czy dorze Ciebie romumiem, więc mam kilka "głupich" tytań:
Skoro chcesz szefa przekonać do koncepcji "Lean" to co Ciebie przekonało do tego? (czy się nad tym zastanawiałeś jakie da ci to efekty?)
To dobry punkt wyjścia, ale - moim zdaniem - niewystarczający. Motywacje są różne, tak, jak różne są firmy i ludzie w nich pracujący. Przede wszystkim trzeba odkryć, co motywuje daną osobę, co jest jej największym "bólem".
Po drugie, nawet osoby
przekonane często nie podejmują działań w tym kierunku, np.
przekonane o szkodliwości palenia nie rzucają nałogu. Siła przyzwyczajenia, niechęć do wysiłku...
Po trzecie: do czego przekonywać? Do LEAN? TOC?, czy do zaangażowania się w działanie?
Co powstrzymuje szefa produkcji od utrzymania porządku i ergonomii na stanowiskach pracy (czytaj 5S)? Chyba nie potrzebujesz na to zgody szefa?
Jak wyżej - siła przyzwyczajenia, nawyki związane często ze złymi praktykami, niezmienianymi od długiego czasu, niechęć do włożenia dodatkowego wysiłku (dobrze jest, jak jest - po co zmieniać...). To są ludzie cechy, bardzo trudno poddające się zmianom.
Pamiętaj, że koszt jednego szklenia to równowartość kilkunastu książek branżowych z których pewnie dowiesz się dużo więcej. Ale niektórzy wolą aby im te książki "ktoś" obrobił i "przetłumaczył".
Z pewnością masz rację, ale - znowu podkreślam - moim zdaniem odnosi się to do kilku procent ludzi, którzy w ogóle interesują się (samo)doskonaleniem. Przykład: możesz kupić wiele książek na temat technik gry na gitarze, zamiast płacić za lekcje, nie te mistrzowskie, ale podstawowe. Znikomy odsetek ludzi uzyska tą drogą poziom mistrzowski, czy choćby - bardzo dobry.
Potrzeba nadzoru (ciągłego), korekty, doświadczenia doradcy, który wie nie tylko co, ale i kiedy, w jakim stopniu i w jakiej kolejności wprowadzić tak, by postęp był najbardziej efektywny. Tego w książkach nie ma.
Podsumowując, każdy szef się zgodzi na inwestycję (bez względu czy to będzie Lean, TOC, Sigmy, Kaizeny czy inne tego rodzaju wymysły) o ile przedstawisz mu rentowność inwestycji (wymierną a czasami niewymierną) tzw ROI.
Ja bym to ujął tak: dobrze, jasno ujęta propozycja - jak najbardziej, ale to zadanie szefa oceniać rentowność (ROI) i przydatność danej metody. Zadaniem szefa (biorąc nawet po uwagę to, co napisałem wyżej :o) jest szukanie najlepszych metod doskonalenia tego, co robi firma i obliczania ROI z inwestycji w ich wdrażanie. Jeżeli nie szefa produkcji, bo tylko "tu pracuje", to właściciela firmy, któremu najbardziej powinno zależeć na jej rozwoju.
Obserwuję, niestety, że większość właścicieli nie jest zainteresowana ciągłym doskonaleniem. Dlaczego? uruchomili biznes, włożyli w to wiele wysiłku, jakoś się kręci, chcą - zwykle po kilku latach trudów - zbierać śmietankę, a nie angażować się jeszcze bardziej. Poza tym dochodzi strach:
"jakoś się kręci, po co zmieniać, może coś się popsuje w tej maszynce... jeszcze nie teraz, bo idzie dobrze...". Jak zaczyna być źle, jest już za późno.
Pozdrawiam