Temat: Nierzetelne biuro rachunkowe
Temat bliski mojemu sercu:)
Miałam tego pecha przejąć księgowość po innym biurze rachunkowym - prowadzonym przez doradcę podatkowego - co najlepsze.
Gdy zobaczyłam zestawienie obrotów i sald to wiedziałam, że lekko nie będzie.
Skala błędów wprowadziła mnie w osłupienie. Nie będę tego wymieniać, bo książkę można napisać. Jeśli powiem tylko, że przelewy na ZUS były księgowane w koszty, amortyzowane były środki trwałe dawno umorzone, na koncie RMK wisiały nierozliczone polisy z przed kilku lat, VAT naliczony był księgowany a nie wpisywany do rejestru - możecie sobie wyobrazić resztę.
Pani doradca podatkowy, do której biuro należało - najpierw się wypierała, że ona ma wszystko dobrze, potem podważała moje kompetencje - gdyż ona jest przecież "doradcą", potem w ogóle przestała odbierać telefony i udawała, że jej nie ma. Zostało do niej wysłane pismo z listą błędów, na które po pewnym czasie przyszła odpowiedź, że mamy to poprawić, ona za wszystko zapłaci i żeby obyło się to polubownie bez sądu. Okazało się, że spółkę tą księgowała stażystka po szkole aktorskiej, po której nikt i nic nie sprawdził. Robiłam korekty kilka lat wstecz, do ZUS, do VAT, do PIT-4, co CIT . Były wysyłane pisma do ZUS, US, gdzie wyjaśniałam, że przyczyną korekty jest poprawa błędów
po nierzetelnym poprzednim biurze z podaniem nazwy i adresu tego biura. Dzięki temu o dziwo US i ZUS byli trochę bardziej wyrozumiali niż zazwyczaj. Oczywiście zjawiła się kontrola, ale firma na szczęście nie poniosła żadnych przykrych konsekwencji z tego powodu.
Pani "doradca" zapłaciła za wszystko, ale do dzisiaj czuję niesmak, że ta sprawa nie została zgłoszona do prokuratury o popełnienie przestępstwa, bo tamto biuro nadal istnieje.
W sądzie się nie skończyło, tylko dlatego, że najpierw trzeba by było wezwać biegłego rewidenta, aby przebadał kilka lat wstecz i ponieść tego koszty, na co spółkę nie było stać.
Sprawa byłaby wygrana na 100%, ale takie sprawy się ciągną miesiącami jak nie latami i do końca nie ma gwarancji, że te pieniądze zostały by odzyskane.
Jako że po korektach wyszły duże nadpłaty - zarówno w podatku jak i w ZUS - właścicielka firmy odpuściła. Gdyby było na odwrót ,to jestem pewna, że ta Pani "doradca" skończyła by z wyrokiem.
Jaką trzeba mieć odwagę albo jak trzeba być głupim, żeby jako doradca podatkowy otworzyć biuro rachunkowe, brać na staż stażystów, którym płaci urząd pracy i dawać im do księgowania księgi handlowe nie sprawdzając po nich? Do dzisiaj nie mogę tego pojąć. To maszynka do zarabiania pieniędzy, a nie biuro rachunkowe. Klientowi się zdaje, że jak podpisuje umowę z doradcą podatkowym - to będzie miał dobrze rozliczoną firmę.
A tu taki syf...
Karolina Androsz edytował(a) ten post dnia 23.08.12 o godzinie 21:06