Temat: zmiana kierownictwa a polityka jakości
Jerzy Brańka:
Grzegorz K.:
Jerzy Brańka:
System jakości zabija w ten sam sposób - zaniechanie wymagań normy jak również ich nadinterpretacja a ja wolę jak dywagacje (pokarz mi to w normie) zastąpione są wykazaniem celu i nie szkodzą jakości.
Służę uprzejmie. ;-)
Zapytanie zostało zadane tylko dlatego, że Markowi się dość dosadnie wyrwało z tą nieprawdą. Uważam, że nie zawsze jest konieczność utrzymywania wykazu dokumentów nadzorowanych, czy kontrolowanych. Może być to dobra praktyka dla organizacji bardzo skomplikowanych (niekoniecznie dużych).
Pan Marek prezentuje na pewno zaangażowane podejście do jakości i z natury chodzi własnymi ścieżkami co nie znaczy, że mija się z normą, śmiem twierdzić nawet to co pisze w wielu przypadkach ją wzbogaca w trafne komentarze. Stwierdzenie ”nieprawdy”, przynajmniej ja tak rozumię nie było postawieniem się w poprzek wymagań normy a stanowiło raczej - jak mawiają Rosjanie „cztoby paddierżat dyskusju” tak drogocenną dla tych którzy niedawno „wdepnęli” w jakość. Niech każdy czerpie z niej (dyskusji) tyle ile mu potrzeba oczywiście bez szkody dla systemu.
To akurat wiem i nawet oceniałem (w odniesieniu do moich możliwości) ściankę w biurze. Nie na moje, bo kręgosłup po służbie i wypadkach nie ten.
Nic więcej. W związku z tym, mamy procesów tyle ile ma pełnomocnik (sam ich pilnuje i tworzonych zapisów również) oraz tyle, ile jest procesów w firmie. Ale... każdy z nich ma swojego właściciela, który odpowiada przecież za realizację. W związku z tym, każdy dokument jest już nadzorowany, przez właściciela procesu, któremu on jest niezbędny do realizacji.
Gdzieś tutaj gubimy powiązania pomiędzy procesami, a to już przestaje być takie proste w aspekcie często różnych odpowiedzialności oraz uprawnień.
A dlaczego gubimy? Istotą procesu nie jest to, że pełnomocnik czy ktokolwiek ma jakiś wykaz, a to, czy proces prawidłowo jest realizowany. I istota jest to, żeby dobrze wejśćia-wyjścia były określone.
Tu MOŻE, ale nie MUSI być kwit dodatkowy. Znam ludzi, co w głowie mają więcej niż na kwitach. Która praktyka lepsza?
>Jak się okazuje (a często tak jest) że są takie, co to przypomina się o nich dopiero w momencie aktualizacji - to znaczy, że ich nie powinno być. To wynika przecież z filozofii systemu - dostosowany do firmy. Czyli ani MNIEJ, ale tez nie więcej niż potrzeba.
Święte słowa !!!
A jak będą - bo aktualizujemy to źle ??? - , jak będzie możliwość ingerencji w jeden zbiorczy dokument dla ogólnej jasności systemu. Przecież świadczyć będzie to przede wszystkim jako dowód na to że system żyje bez szukania tego w procedurach, instrukcjach, zapisach.....? chyba że szukamy dowodu wprost.
Ale nadal jest to dobra praktyka, bo system wymaga nadzoru na procesie a nie nadzoru dodatkowym procesem.
Mam wrażenie, że powinniśmy zostawić to temu, co pilnuje.
Co do samego wykazu, to wykaz też będzie zawarty w tym wykazie czy innym? Czy stworzymy inny wykaz dokumentów rejestrujące wykazy w celu nadzoru nad ich aktualnością? Przypomina mi się Orwell. To już jako żart, ale jestem byłym urzędnikiem i naprawdę widziałem jak szybko potrafi puchnąć dokumentacja całkowicie bez wpływu na jakość.
Pan Marek nie chce przecież tworzyć procedury do procedury, instrukcji do instrukcji ........., ale rejestr (jedna strona) w świetle zarządzania dokumentami nie jest chyba tutaj zaśmiecaniem systemu lecz tylko dokumentem potwierdzającym ich aktualność. Jak działamy prawidłowo to nie potrzeba tego dokumentu nadzorować w stylu orwellowskim.
A ja sobie pozwolę się nie zgodzić. Mam własne przemyślenia do audytów, które skutkują pewnymi rozwiązaniami. I jednym z nich jest raportowanie w obszarach w odniesieniu do pewnych filarów. Przepraszam, że nieco drobnej kryptoreklamy, ale w bezpieczeństwie jako systemie oceniam:
dokumentacje - w zależności od ryzyka są różne wymagania. Ale spięte z poziomami zarządzania, czyli STO - strategiczne, taktyczne, operacyjne.
struktura - czyli przypisane zadania
szkolenie - czyli dostarczanie informacji o ryzyku oraz szkolenia bardziej spec
technika - czyli ... technika ;-)
działanie i współpraca - czyli incydenty, testy i ćwiczenia.
Braki w dokumentacji i zapisach wyjdą na ocenie pierwszego filaru. Tylko w ramach prostego audytu bezpieczeństwa pożarowego już się nie mieszczę na jednej stronie. robię to standardowo na dwóch fazach - ocena kwitów i realizacja. Przy czym ocena kwitów od razu daje wytyczne do szukania zapisów. I z samej pożarówki niestety, ale zapisów do nadzoru jest około 10 własnych, i około 50 "obcych". A samego bezpieczeństwa w firmie jest co najmniej 4 zakresy. Więc nadal podtrzymuję - tworzenie wykazu kwitów nie ma sensu. Bo jest ich za dużo i za dużo właścicieli procesów.
A w obszarze organizacyjnym, tworzenie rozwiązań "centralnych" bywa że zabija ideę jakości, jako działania każdego w organizacji. Wszak jeśli ktoś, poza właścicielem procesu nadzoruje jeszcze dokumentację procesową, to po co się wysilać? Centrala odpowie.
Biedny Pełnomocnik któremu odbiera się możliwość nadzoru nad właścicielami procesów – wiara w kompetencje i działania sprawcze zarządzających procesami wobec zarządzania systemem jast u Pana, Panie Grzegorzu bardzo krzepiące i oby zawsze sprawdzało się w praktyce.
Pełnomocnik to chyba nadzór nad procesami, nie właścicielami? Bo zaraz się okaże, że zastępuje szefa ;-)
Proszę mi wybaczyć, ale ja, młody manager, po szkołach na programach Oxfordu miałem wytłumaczone tak:
1. Firmą kieruje i ją nadzoruje SZEF. A ten zawsze jest jeden.
2. Procesu nadzoruje pełnomocnik - który raportuje, że coś nie działa.
Mimo pozornych podobieństw, różnice są ogromne. I mimo mojego młodego wieku i dopiero około 200 firm, instytucji lub ich oddziałów widziałem, to jednak to czuję. Szef rządzi firmą. Pełnomocnik pilnuje zgodności procesów.
Właściciel firmy (centralnie zarządzającyc np. w średniej firmie) na pewno z własnej woli nie popełni „sepuku” ale pomoże mu w tym na pewno „niezależny, samoregulujący się właściciel procesu”.
Jeszcze szybciej pomoże mu niespełniony pełnomocnik, który ma rządzić kilkoma właścicielami procesów. Dlatego myślę, że warto a nawet trzeba rozróżnić nadzór nad procesem od rządzenia nim.
Myślę, że warto też pamiętać ciągle o zasadzie Pareto. 20/80. I pamiętać o tym, że przy osiągnięciu sprawności na poziomie 80%, każdy następny procencik to już naprawdę duży wysiłek organizacji. To akurat mocno pokrywa się z moja obserwacją. Dodatkowe regulacje przy dobrze działającej organizacji, powodują jej "przeregulowanie" i przeniesienie celu działania na utrzymanie dokumentacji w aktualności, a proces główny zaczyna nieco schodzić na inny plan.
>
A tak już tylko mówic nawiasem to z pkt-u widzenia statystyki istnieje również indeks Giniego i nie ma przy tym żadnych powodów, dla których stosunek ten miałby wynosić akurat 80/20 bo rzeczywiście często ma inne wartości. W szczególności dla rozkładu jednostajnego 20% obiektów jest związanych z 80% zasobów.
Przykład był tylko jako uzasadnienie. jakoś tak mi wychodzi zgodność bardzo mocna. Mozemy jeszcze Fibonacciego wrzucić, ale nadal będzie to coś około tego, zależy z której strony patrzymy - czy od procesu, czy od zasobu.