Temat: Kompetencje działu jakości o minimalizacja odpadu
Krzysztof Liszkowicz:
Przemyslaw Kowalski:
Co do samej praktyki... walka z odpadem to strzelanie do własnej bramki.
Kompletnie się nie zgodzę i uważam, że nie można mieć takiego podejścia.
Każdy odpad ma swoją pewną granicę.
Dla produkcji z plastiku mieści się on miedzy 1 a 5% a dla produkcji z ceramiki między 10 a 30% i wciąż są to koszty wkalkulowane w cenę.
W plastiku poniżej 60% nie widziałem, ale gwarantuję, że zamiecenie tego pod dywan, by w statystykach wyszło ile-tam-sobie-kierownictwo-życzy nie stanowi żadnego problemu, nawet jeśli codziennie wywalana jest produkcja z jednej zmiany :D
Odpad jest objawem chorób, jeśli będzie rozkaz by zniknął - pracownicy sprawią że zniknie.
Choroby się zwalcza i leczy a nie ukrywa. Jak damy możliwość ukrywania to będą to robić.
Jak sprawdzimy w jaki sposób odpad został zminimalozowany to zmusimy do działań.
Sprawdzisz to albo po odpadzie, albo po zwrotach od klientów.
To jak wolisz? Znaleźć w kontenerze i dochodzić problemu do bramy, czy dowiadywać się jak przez bramę wróci?
Mówmy o praktyce. Na produkcji masz setki ludzi, którzy mają inne cele niż inwestorzy :)
Będzie pytanie gdzie go ukryli, pochowali po szafkach? Puścili w rotację po magazynach i produkcji? Wywieźli z firmy? Wysłali do klienta?
Dlaczego zakładamy ten zły scenariusz, że trzeba go od razu ukrywać?
Bo realia działania homo sapków są takie, że szef się przypier... do opa, a nie do konstruktora, programisty, planisty, zamawiającego materiał.
A te realia to marnotrawstwo w granicach 75% przy dobrze działającej firmie średniej wielkości i 50% przy małej.
Tylko dobrze zamiecione pod dywan.
Dlaczego nie można usiąść nad procesem i sprawdzić czy nie da się go zmniejszyć?
Zapewne dlatego, że podstawowa oszczędność dotyczy czasu wykonania i to właśnie czas pracy ma największy wpływ na koszty?
Dlaczego mamy tolerować 50% odpad?
Bo to jest bardzo dobry wynik. Tyle, że takiego to w rzeczywistości nie widzieli nawet w B&R Toyoty. Bo w statystyce to owszem, papier wszystko przyjmie.
Każdy z praktycznych sposobów w jaki będzie rozwiązana choć część tego problemu zmusi pracowników do obciążenia firmy dobrze ukrytymi kosztami takimi jak dodatkowa praca, dodatkowe zarządzanie, naruszenie bezpieczeństwa, spadek jakości.
Ponownie kompletnie się nie zgodzę. Dodatkowa praca to nie są ukryte koszty. Dodatkowe zarządanie też nie. Naruszenie bezpieczeństwa jest niedopuszczalne tak samo jak spadek jakości.
Dobra, możesz zmarnować na ustawienie procesu 4 sztuki i ustawienie zajmie sześć minut. Może trafią się w tolerancjach, może nie, ale stawiamy je na ryzyko.
Operator zamiast wyobrażać sobie proces i zastanawiać się ma od razu wykonanie na detalu i dokonuje pomiaru rzeczywistego wykonania, następnie wprowadza modyfikacje jeśli są konieczne.
Albo może analizować to w głowie, co jest męczące i zajmie mu to pół godziny.
Przy deficycie (wynikającym z kosztowności roboczogodziny specjalisty) opów umiejących ustawiać maszyny jest to problem bardzo policzalny, szczególnie jeśli te 4 sztuki to materiał i 2 minuty pracy maszyny na pół opa.
Kiedyś walczyłem z wiatrakami i dobrze się zastanowię, zanim powiem pracownikom że odpadu jest za dużo, nadgorliwość potrafi zaszkodzić.
Zarządzający musi być odważny, nie może się bać a jak popełni błąd to musi wziąć odpowiedzialność na klatę. Podejmując decyzje musi mieć to przemyślane a nie strzelać na oślep.
Mhm, a w zarządzie to ilu masz ludzi co pracowali dekadę czy dwie na podłodze, żeby mieli pojęcie co tam się w ogóle dzieje?
Minimalizacja odpadu to nie walka z wiatrakami ale z przyzwyczajeniami pracowników, z niedoskonałościami maszyn, procedur, zasad i norm. Trudna i ciężka walka ale opłaca się jak tylko zostanie to zrobione dobrze.
A jak nie zostanie uzyskany sukces, to dalej się opłaca czy może już słabiej?
I tutaj pytanie czy znasz kogoś kto ten sukces uzyskał?
Ja znam.
Metoda nie do zaakceptowania dla jakiejkolwiek dużej firmy :)
------------------------------------------
Proponuję alternatywę.
Sprawdźcie najpierw CO ZLECACIE wykonać i w jakiej formie przychodzą polecenia.
Później zapytajcie Jasiów na produkcji czy umieją te polecenia sami odczytać i zrozumieć.
A na sam koniec sprawdź jak często są robione błędne/bezsensowne/bezcelowe zlecenia bo gdzieś w planowaniu komuś się tabelka pomyliła.
Zapewniam Cię że nie z odpadu materiału bierze się strata firmy, ale z pracy nad czymś co już jest spier w momencie decyzyjnym. Tam są marnowane roboczogodziny sprzętu, ludzi i serwisu.
Zrób rachunek sumienia, ile razy poszło zlecenie na zły materiał? W złym kolorze? Z błędna datą? Ilością?
Ile razy towar zaginął w magazynowaniu by się później odnaleźć, po wtórnym wyprodukowaniu?
Ile razy były duplikacje zleceń ze względu na obrót dokumentów, a ile razy zlecenia znikały w łańcuchu?
Ile razy użyto "sterowania ręcznego" i delegowania do "pilne bo obsuwa jest"?
Największe straty generuje zarządzanie produkcją, nie podłoga.
Według mnie walka z odpadem przez wku... pracowników produkcji, którzy mają z odpadem styczność to szczekanie na niewłaściwe drzewo.
Przemyslaw Kowalski edytował(a) ten post dnia 04.05.12 o godzinie 13:05