Temat: Firma zewnętrzna nadzorująca system jakości
Witam,
widzę kolejną wypowiedź nacechowaną nauczycielskim tonem bez krzty konkretnych przykładów, z góry nastawioną na stwierdzenie, że przedmówca nie ma racji.. bo nie ma i już.
Co do Pana cytowań:
1. Zadania stawiane przed pracownikiem nie są uzależnione od formy jego zatrudnienia (co myślę wprost i dobitnie wynika z mojej wcześniejszej wypowiedzi). Nie ważne, czy jest to specjalista zatrudniony na umowę o pracę, czy osoba zatrudniona przez zewnętrzną firmę. Jeśli mają oni wykonywać te same obowiązki (o czym mowa w poście), to zakres jest tożsamy.
Odpowiednie zarządzanie personelem, wyznaczanie i egzekwowanie zadań, rozliczanie z efektów nie stanowi większego problemu. Jeśli nasz "couch" nie spełnia oczekiwań - to go po prostu zmieniamy. Bo taka jest "przewaga" firm zewnętrznych, że zawsze możemy zrezygnować z ich usług bez większych konsekwecji, w odróżnieniu od konsekwencji dla tejże firmy.
2. Nie wiem co ma do wątku szacowanie kosztów. Nie rozumiem stwierdzenia, że jest to argument "kulą w płot", czego zresztą i Pan nie tłumaczy. Piszę o rezydencie jako o formie wsparcia dla działu jakości. Jakiego wsparcia - to już zależy od potrzeb. W automotive przy rozpoczynaniu nowego projektu (np. stawiania nowej fabryki i rozpoczynaniu produkcji nowego modelu pojazdu) ma to sens. W okresie "rozruchu" zadań jest dużo więcej, przydaje się także doświadczenie z innych projektów wdrożeniowych - stąd potrzeba wsparcia inżynierów kontraktowych z różnych źródeł (z innych oddziałów firmy, ale także z firm zewnętrznych), które po skończonym kontrakcie przenoszą pracowników do kolejnych projektów - tak więc sami inżynierowie mają okazję poszerzać swoje horyzonty, zdobywać wiedzę i doświadczenie... W przypadku poruszonym - doświadczony inżynier może na etapie rozpoczynania wdrażania systemu po prostu służyć pomocą, o czym także już wspominałem, a po wykonaniu zadania, zrealizowaniu celu - spełniać się w kolejnych projektach.
Mój jak to Pan określił "wywód" mówi o czymś kompletnie innym, więc albo Pan go nie przeczytał dokładnie, albo, w co śmiem wątpić nie zrozumiał. Piszę o sytuacji kompletnie odwrotnej od tego co Pan stwierdził. W firmach nie jest tak, że za jakość odpowiada tylko dział jakości i koniec. Nie może być tak, że pracownik produkuje także z błędami, bo przecież dalej jest kontrola jakości i jak trzeba, to sobie sprawdzą. Jakość mamy wytwarzać, a nie kontrolować, w związku z czym każdy powinien o nią dbać. Jakie są zadania działu jakości (zarządzania, czy zapewnienia) również już pisałem.
Nie chodzi o odmawianie mądrym inżynierom nieumiejętności czytania norm, tylko o wsparcie chociażby pod kątem mocy przerobowych, bo nie każdy ma czas, żeby wszystkie te normy, ich interpretacje czytać, dostosowywać do własnych realiów, znajdować rozwiązania przyjęte i sprawdzone w danej branży. Dlatego zamiast angażować własnego pracownika w tworzenie całego systemu od podstaw, możemy się oprzeć na wsparciu firmy czy eksperta, który skróci nasz czas o własne doświadczenie, doradzi i podpowie. A jak się nie sprawdzi - zawsze możemy zaprzestać współpracy, często bez podawania przyczyn i okresu wypowiedzenia. I tyle.
P.S. Nie wiem do dzisiaj kim jest Pan Łukasz.
Co do Pańskiego wywodu na temat tęsknoty za dawnymi czasami... no tak, w końcu jak coś było dobre, robiliśmy coś dotychczas dobrze, to po co to poprawiać... z takim argumentem spotykam się najczęściej w kwestii jakichkolwiek usprawnień w firmach. Może po prostu dlatego, że zmienia się rynek, wymagania i oczekiwania klientów, zmienia się technologia, cykl życia wyrobów, globalizacja, a więc i konkurencja itd. Może po to, żeby stojąc w miejscu się nie cofać, gdy inni idą do przodu?
Pańskie stwierdzenie i odnoszenie się po raz kolejny do "pseudo" specjalistów także mnie zadziwia. Naprawdę jest Pan zdania, że w naszej rzeczywistości wszyscy dookoła to "pseudo" specjaliści? I to Pan dalej pisze o megalomanii?
Porównywanie systemów zarządzania, lean managementu (nawet tego wdrażanego w MŚP) do działań Amwaya.. bez komentarza.
Ale zdaje się, jak Pan słusznie zauważył, odbiegliśmy nieco od wątku.
Fryderyk