Paweł Józef Dąbrowski

Paweł Józef Dąbrowski trener - konsultant
- mediator

Temat: uczciwe negocjacje w praktyce? alternatywny głos w...

Nie bądźmy naiwni – alternatywny głos w sprawie sporu o opcje walutowe

Można zrozumieć tych paneli stów telewizyjnych, mówiących o menadżerach którzy podpisali opcje walutowe „nikt im wszak pistoletu do głowy nie przykładał”… Wszak twarde zasady starożytnej reguły „pacta sunt servanda” było bezwzględnie stosowane od dawna...
I tak na przykład w 1795 roku Mr Cutter objął stanowisko drugiego oficera, mając obiecane 30 gwinei, jeśli doprowadzi statek z Jamajki do Liverpool. Jednakowoż, jako że biedaczysku trafiło się zemrzeć nie wypełnił on kontraktu w całości i wdowie po nim odmówiono wypłacenia choćby proporcjonalnej części wynagrodzenia.
W amerykańskich saloon’ach –tak dobrze znanych z westernów większość żeńskiej obsady personelu stanowiły młode dziewczęta zmuszone do „odpracowania” długów swoich rodziców. Mniej znany jest natomiast fakt, że podpisywany kontrakt często zawierał klauzulę, że za każdy opuszczony dzień pracy (z powodu jakiekolwiek niedyspozycji) dziewczęta musiały odpracowywać cały miesiąc. To z kolei, z względu na fizjologię kobiet, zamieniało je praktycznie w wiecznie niewolnice..
Współcześnie, gdy rośnie znaczenie wiedzy specjalistycznej, i gdy uważniej patrzymy na relacje między stronami negocjacji praktyka prawa gospodarczego przodujących krajów świata ingeruje zdecydowanie w przypadkach, gdy mamy do czynienie z wprowadzeniem w błąd drugiej strony negocjacji.
(Jak twierdzą znawcy prawa polskiego, są w nim ”dostatecznie mocne narzędzia” by sobie z takimi problemami radzić. Autor, nie będąc w tej dziedzinie ekspertem pragnie przede wszystkim wskazać kontekst światowej praktyki prawnej w tym zakresie oraz podzielić się paroma uwagami o praktycznym charakterze.)
A jak wyglądają współczesne najlepsze praktyki dotyczące kwestionowanych kontraktów ?
Tak na przykład Sekcja 52 australijskiego TRADE PRACTICES ACT z 1974 roku stwierdza jednoznacznie: Korporacja nie może podejmować działań dotyczących prowadzenia biznesu w działania które wprowadzają, lub mogą wprowadzić w błąd (“A corporation shall not, in trade or commerce, engage in conduct that is misleading or deceptive or is likely to mislead or deceive ”).
Zwróćmy uwagę na to, że definicja jest szeroka i elastyczna: nie chodzi tylko o jednoznaczne kłamstwo, czy formalne oświadczenie, ale o dowolne zachowanie które może wprowadzać w błąd. Klasycznym przykładem takiego działania, jest postępowanie właściciela, który sprzedając restaurację mieszczącą się kompleksie supermarketu, wystawia na zewnątrz sześć stolików mając pozwolenie jedynie na dwa. W tej sytuacji potencjalny nabywca tegoż biznesu oczywiście fałszywie ocenia potencjał sprzedaży i zysku…
Amerykańska praktyka prawa biznesu (choć w szczegółach różniąca się w poszcególnych stanach) również wypracowała dość klarowne zasady regulujące kontrakty w których mogło dojść do wprowadzenia w błąd jednej ze stron.
W amerykańskiej praktyce istnieją cztery konkretne warunki identyfikujące sytuacje, gdy oczekuje się pełnego odkrycia informacji przez stronę kontraktu:
a. gdy strona ujawnia informacje, które w świetle wszystkich faktów mogą wprowadzać w błąd (jedynie milczenie od samego początku na ten temat zwalnia od obowiązku późniejszego korygowania informacji)
b. gdy istnieje relacja powiernictwa (fiduciary duty) między stronami. Jak komentuje Richard G. Shell „współcześnie sądy rozszerzyły rozumienie relacji powiernictwa na banki, franczyzodawców i inne organizacje komercyjne, które działają w bliższej relacji z klientami
c. gdy strona nie ujawniająca informacji ma istotnie lepszą informację; ten warunek jest dość delikatny w swej naturze ale warto zwrócić uwagę na fakt, że przyjmuje się iż sprzedający ma większy obowiązek odkrycia faktów wobec nabywcy
d. gdy miejsce ma kontrakt o specjalnym charakterze, jak na przykład umowa ubezpieczenia. Ubezpieczający ma wtedy obowiązek ujawnienia wszelkich informacji wobec ubezpieczonego (jakie są ograniczenia polisy), a i ubezpieczany ma obowiązek poinformowania o wszelkich kwestiach mogących mieć wpływ na ryzyko.
W kontekście sporu o opcje finansowe zwrócić należy na fakt, że w przypadku obecnego sporu zachodzą wszystkie cztery warunki zaostrzające wymogi otwartości.
Podobnie wygląda praktyka we wspomnianej wcześniej Australii. Co znamienne, po turbulencjach lat siedemdziesiątych gdy kontrakty walutowe, (a konkretnie pożyczki we Frankach Szwajcarskich) zrujnowały wiele firm przetoczyła się przez kraj seria procesów, z których jeden stał się kanwą filmu. Proces ten, po bardzo długich bojach został przegrany przez bank, gdy wyszło na jaw, że istotne ryzyka związane z kontraktem nie zostały klientom ujawnione.
Co więcej – zwróćmy uwagę na to, że opcje kontrakty walutowe często są definiowane jako „zakładanie się stron”. Wobec tego można się zastanawiać, czy w przypadku gdy jedna ze stron ma wpływ na funkcjonowanie „ruletki” to cały proceder „zakładu” nie jest oszukańczym procesem „wpuszczenia w maliny”.
Co ciekawe, polski kodeks cywilny przewiduje podobne sytuacje, i odnosząc się do warunkowych zapisów kontraktu decyduje, że w Art. 93. § 1 mówi „jeżeli strona, której zależy na nieziszczeniu się warunku przeszkodzi w sposób sprzeczny z zasadami życia społecznego ziszczeniu się warunku, następują skutki takie, jak by warunek się ziścił.”
Mniemać więc można – że jeśli pokazany został udział wielkich instytucji finansowych najpierw w utwierdzeniu polskich przedsiębiorstw w przekonaniu, że wartość złotówki będzie stale rosła, a potem zaniżyły jej kurs, to na tej podstawie kontrakty opcyjnie zaczną wyglądać zupełnie inaczej w świetle prawa polskiego).
Nie mamy dostatecznej wiedzy na temat wszystkiego co się działo między stronami kontraktów walutowych, nie wiemy do końca co działo się „na zapleczu” akcji sprzedaży opcji walutowych. Dlatego też ostanie słowo powinno należeć do sądów.
Nie byłoby jednak godziwe, by międzyczasie żądać od jednej ze stron kontraktu, strony, która być może została świadomie i z premedytacją wprowadzona w błąd by płaciła koszty swojej naiwności.
Jeszcze jedna sprawa: bardzo groźny – z praktycznego punktu widzenia jest pozorny kompromis, że banki zamienią przedsiębiorstwom opłatę za opcje na dług. Biorąc pod uwagę przewlekłość działania polskiego sądownictwa, byłoby to rozwiązanie bardzo krzywdzące dla strony, która być może jest w tym przypadku poszkodowana.
Skandal Enronu, gdzie wielka korporacja manipulowała cenami energii ograbiając skutecznie społeczeństwo Kalifornii powinien raz na zawsze odesłać w niebyt naiwno-honorowe podejście „jak daliśmy się nabrać, to teraz płacimy”. Polskie firmy muszą szukać nie tylko możliwości prawnego rozstrzygnięcia sporu, ale mogą też poszukać same możliwości by wpłynąć na postawę zainteresowanych banków, by wstrzymały się z egzekucją należności do czasu wyjaśnienia kwestii. Taką strategią dla zaangażowanych firm mogłaby na przykład być strategia zbiorowego bojkotu tych banków, które szczególnie postępują agresywnie.
Nie można też wykluczyć, że polskie banki zostały czasem wprowadzone w błąd i stały się „nieświadomym wspólnikiem” oszustwa. Jeśli tak było, to proces negocjacji, mediacji powinien dać im szansę naprawienia błędu i wyjścia z twarzą.
We współczesnym świecie biznesu tak wiele mówi się o znaczeniu kapitału społecznego i relacyjnego, kapitału więzi i zaufania, a czołowe firmy i banki w reklamach ogłaszają się jako „godne zaufania”, i dbające o dobro klienta. Pora by więc może, by uczciwego działania oczekiwać – i egzekwować od stron kontraktu.
Jak wspomniano wcześniej – istnieją w polskim prawie dostatecznie mocne narzędzia by bronić interesów polskich przedsiębiorstw w tej kwestii, jeśli zostały wprowadzone w błąd. Polskie sądy nie powinny się bać ich użyć.