Paweł Józef Dąbrowski

Paweł Józef Dąbrowski trener - konsultant
- mediator

Temat: Mity dobrze się mają…

W ostatnim numerze „Wprost” (21 marca 2010) ukazał się bardzo dobry artykuł p. Tomasza Molgi „Miliardy bez ryzyka”. Oprócz interesujących wywiadów z czołowymi polskimi biznesmenami i rozprawienia się z dobrze zakorzenionym mitem, bo pokutującym również wśród specjalistów „przedsiębiorcy lubią ryzyko”, znalazło się jednak coś co wymaga „wzięcia pod lupę”.

Mamy tam mianowicie taki paragraf: „większość biznesmenów skazanych jest na klęskę w ciągu pierwszych trzech lat prowadzenia biznesu. Według statystyk zakładający restaurację ma tylko 50% szans na powodzenie i aż 50% prawdopodobieństwa , że zbankrutuje w pierwszym roku”.

Brr.. aż strach się bać… Jedyne pocieszenie, to fakt, że.. to nie tak.

Najbardziej kompleksowe badania amerykańskie Heada przeprowadzone na populacji siedemnastu milionów firm pokazują istotnie inne liczby:
* 66% przetrwa dwa lata lub więcej
* 50% przetrwa sześć lat lub więcej…

A w Polsce? Polscy przedsiębiorcy szybko się opanowują arkana biznesu, i ich zdolność przetrwania systematycznie się poprawia. I tak, o ile między rokiem 2003 a 2003 pierwszy rok przetrwało jedynie 64,4% firm, to dla lat 2007/2008 wskaźnik ten wynosi już 85,9%. Tak więc obecnie „pada” mniej niż 15%, a nie pięćdziesiąt …
Najnowsze opublikowane badania , dotyczące lat 2004-2009, dotyczące przeżywalności firm na Podkarpaciu pokazują wskaźnik przetrwania pierwszego roku wahający się od 90% do 95%; pierwsze trzy lata przeżywało od 62% do 68%....
Nie jest więc tak źle… jeszcze inna kwestia wiąże się z restauracjami. Po pierwsze, krąży sobie raźno mit, o wysokim wskaźniku upadłości. Fakt, że „Wprost” jest tu w dobrym towarzystwie: to prestiżowy amerykański BusinessWeek twierdził (19 maja 2003), że „specjaliści branżowi oceniają, że 90% restauracji pada”.

W rzeczywistości, zamykanych zostaje(lub zmienia właściciela) trzy na pięć restauracji (60%) – ale to w okresie trzyletnim. Co już jest bliższe średniej…
W pierwszym roku pada pomiędzy 23%, a 26% (badania, odpowiednio z lat 2003 i 2005)
(W warunkach polskich najkrócej żyją firmy pośrednictwa finansowego – w pierwszym roku zamyka działalność 56,9% firm pośrednictwa finansowego.)

Największe przekłamanie, i potencjalnie największa szkoda społeczna bierze się jednak z użycia słowa „zbankrutuje”. Pojęcie to nie tylko nie oddaje istoty sprawy, ale budzi w naszej wyobraźni pełne grozy obrazy komornika zabierającego nasze meble, licytacji naszego domu, totalnej klęski. Oczom wyobraźni jawi się rozpad rodziny, i jej ojciec rzucający się ze skały…

Rzecz w tym, że „zaprzestanie działalności”, a bankructwo, czy upadek to naprawdę bardzo różne rzeczy. Statystyki wykazują, że „podmiot nie kontynuuje działalności”. I tyle. Nic więcej. Co się stało? Może zbankrutowali – może. Ale może sprzedali firmę z zyskiem? Może znaleźli coś lepszego dla siebie? Może właściciel zmarł, lub się przeprowadził?

Wspomniane badania Headda pokazują, że po czterech latach 50% firm nadal działa, 33% kończy porażką, a ok. 17% przestaje funkcjonować mimo tego, że odniosły sukces! Jest to więc ponad połowa z tych, które zostały zlikwidowane!

Co więcej: w rzeczywistości bankructwa są bardzo rzadkie. W Polsce w roku 2009 założono ponad 307 tysięcy firm, a było jedynie 290 upadłości, czyli bankructw. Jak łatwo widać, wskaźnik bankructw lokuje się wyraźnie poniżej jednego promila. To naprawdę zdecydowanie za mało, by restauracje mogły mieć deklarowane 50% bankructw…
Powiedzmy wyraźnie jeszcze jedno: mit „50% bankructw w pierwszym roku” nie bierze się z powietrza. Jedni powtarzają to „z rozpędu” (jak na przykład strona http://usgovinfo.about.com , gdzie dokładnie takie stwierdzenie znalazło się w podtytule artykułu, choć w tekście mówi się już o okresie pięcioletnim.) Inni, w szczególności firmy które specjalizują się w sprzedawaniu swojego „przepisu na firmę” chętnie sięgają tej wyssanej z palca statystyki, by straszyć nią naiwnych i napędzać sobie klientelę.

Ale jest też element, który zasługuje na uwagę w dyskutowanym artykule z „Wprost”. A mianowicie zwrócenie uwagi na to, że porażki są naturalnym elementem życia, i często są po prostu ceną, którą trzeba zapłacić, by w końcu odnieść sukces, że najważniejsza jest „umiejętność podniesienia się po porażce”. Choćby dla tego zdania warto ten artykuł przeczytać.