Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Przybywa chińskich miliarderów

Przybywa chińskich miliarderów

Financial Times, 23.10.2007

Kiedy w 1999 r. zaczęto publikować listę najbogatszych Chińczyków, znalazł się na niej tylko jeden człowiek o majątku liczonym w miliardach dolarów. Był nim "czerwony kapitalista" Rong Yiren, były wiceprezydent, założyciel kwitnącego kontrolowanego przez państwo konglomeratu Citic, "wyceniony" na ok. 1 mld dol.

Dziś na liście znajduje się 106 miliarderów (w porównaniu z 14. w zeszłym roku). Mimo że majątek rodziny Rong wzrósł pięciokrotnie do 5,3 mld dol., to syn Ronga Yirena Larry, kierujący interesami rodziny (wyjątkowej o tyle, że jej dynastyczne bogactwo przetrwało rewolucję kulturalną), spadł na szóste miejsce rankingu.

Historie o tym, jak nowo przybyli zdobyli swoje miliardy uwypuklają skalę i różnorodność możliwości bogacenia się w tym kraju. - Życiorysy chińskich bogaczy i ludzi sukcesu to historia nowoczesnych Chin – mówi Rupert Hoogewerf, autor listy najbogatszych Chińczyków w czasopismie “Hurun Report”.

Na pierwszym miejscu, z 17,5 mld dol. jest 25-letnia Yang Huiyan, której fortuna bazuje na 59,5-procentowym udziale w rodzinnej firmie deweloperskiej Country Garden. Szybkie wzbogacenie się pani Yang odzwierciedla zmiany w kraju, gdzie jeszcze 30 lat temu prywatna własność była tematem tabu a kapitalizm słowem obraźliwym. Firmę założył jej ojciec Yang Guoqiang, niegdyś ubogi wieśniak z południowej prowincji Guangdong. We wczesnych latach 90. udało mu się kupić duże tereny i zaniedbane nieruchomości na wsi; dzięki temu, kiedy w 1997 r. rozkręcił się rynek mieszkaniowy, był w stanie postawić niedrogie apartamentowce i domy wakacyjne dla rosnącej liczebnie chińskiej klasy średniej. Notowana na giełdzie Hongkongu spółka Country Garden jest dziś wyceniana na ok. 27 mld dol.

Bogaci w Chinach bogacą się coraz szybciej. Średni majątek 800 osób na liście Hurun wynosił w tym roku 562 mln dol., ponad dwa razy więcej niż rok temu. A liczebnie chiński klub miliarderów ustępuje tylko amerykańskiemu. Czynnikiem sprawczym tego boomu była liberalizacja, rozpoczęta w latach 80. przez Deng Xiaopinga. Jego sławna deklaracja "pozwólmy się najpierw ludziom wzbogacić" ewidentnie się spełniła.

Analiza listy pozwala stwierdzić, że historie majątków Larry'ego Ronga i pani Yang Huiyan są raczej wyjątkowe – większość przypadków to ludzie bogaci w pierwszym pokoleniu, samorodni przedsiębiorcy.

Bardziej typowa jest historia Chena Ronga, byłego mechanika z Szanghaju, który w 1984 r. otworzył fabrykę odzieży za zaoszczędzone 250 dol. Na początku lat 90. zainwestował zyski z fabryki na giełdzie. To przyniosło mu 12 mld dol. kapitału początkowego na założenie firmy Zhonglu, największego chińskiego producenta sprzętu do gry w kręgle. Firma następnie rozwinęła się także w innych kierunkach: wytwarza zautomatyzowane stoły do gry w mahjong (chińskie domino), pięć lat temu zaś odkupiła od podudpadających zakładów państwowych jedną z czołowych marek rowerów. Pan Rong zajął w tym roku 320. miejsce na liście, z majątkiem 350 mld dol. Jego życiowa dewiza: "każdy ma równe szanse" odzwierciedla życiorys od pucybuta do milionera. Napisał m.in.: "Najważniejsze to wiedzieć, jak tę szansę uchwycić. Skąd ona przychodzi? Jednym z głównych źródeł jest polityka władz. Każda nowa inicjatywa oznacza nowe możliwości. Jeśli potrafisz działać w chwili, kiedy inni się wahają i są niepewni, odniesiesz zwycięstwo".

Pan Chen dotknął w tym zdaniu pewnej spornej kwestii: styku polityki z bogactwem. Brak przejrzystości w tym obszarze czyni z tego bardzo delikatną materię, ale wielu z listy najbogatszych ma dobre układy polityczne. Pozostałości ideologicznej wrogości do "zgniłego Zachodu" oraz niekiedy podejrzenia o korupcję i oszustwa sprawiły, iż w ostatnich 20 latach chińscy biznesmeni są często obiektem niechęci. Zjawisko to zaostrza pogłębianie się nierówności w dochodach.

Jedna trzecia z 800 osób na tegorocznej liście należy do partii komunistycznej, a 38 to delegaci do Zgromadzenia Ludowego, czyli fasadowego parlamentu Chin. Inni mają koneksje poprzez długotrwałe więzy rodzinne. Dziadek Diany Chen, Lu Dong, był ministrem hutnictwa w latach 60. i 70. Pani Chen wciąż pamięta, jak w wieku dziecięcym jeździła spędzać czas z dziadkiem w kurorcie Beidaihe, gdzie najwyżsi rangą przedstawiciele partii zwykli się spotykać każdego lata. W 1995 r. , po studiach w USA założyła z matką grupę Pioneer Iron and Metals. W dziesięć lat stała się jednym z największych prywatnych importerów rudy żelaza. W zeszłym roku miesięcznik Forbes szacował jej majątek na 216 mld dol.

Jak sama przyznaje, bycie krewną wysokiego funkcjonariusza partyjnego pomogło jej, ale tylko w tym rozumieniu, "że ludzie wiedzieli, iż pochodzę z szacownej rodziny. Mój dziadek nigdy nie brał łapówek, a moja matka powtarzała, że nie muszę się wstydzić jego nazwiska. Miałam kontakty, ale nigdy z nich nie korzystałam".

Zdaniem Ruperta Hoogewerfa publiczne nastawienie do ludzi bogatych ulega w Chinach przemianie w ostatnich latach. - Doszło do poważnej zmiany wizerunku bogatych, ludzie dziś cenią i wychwalają sukces - twierdzi. Tak wspomina czasy, gdy zaczynał prowadzić listę: - Poprosiłem mojego asystenta, żeby poszukał w księgarni biografii i książek o chińskich biznesmenach, którzy odnieśli sukces. Nie było żadnej. W 1999 r. wszystkie książki biograficzne dotyczyły przywódców komunistycznych w rodzaju Deng Xiaopinga i Mao Zedonga - opowiada.

Dziś połowa pierwszego piętra jednej z największych księgarń w Pekinie Wangfujing Bookstore jest zajęta przez biografie biznesowe oraz poradniki inwestowania na giełdzie i zarządzania przedsiębiorstwem. W telewizji emitowano nawet lokalną wersję serialu dokumentalnego “The Apprentice” z Donaldem Trumpem. Jeśli chodzi o powstawanie osobistych fortun, zdaniem Hoogewerfa "w roku 2007 Chiny wkroczyły w wiek dojrzały".

Zhang Xin, prezes firmy deweloperskiej Soho China (16. miejsce na liście) obawia się, że wahadło wychyliło się za bardzo w stronę apoteozy bogactwa. - Rosnąca obsesja na punkcie pieniędzy, jaką widać przy okazji publikacji listy, jest zbyt jednowymiarowa, pokazuje tylko jedną stronę Chin – mówi pani Cheng. - Gromadzenie majątku to tylko jeden aspekt liberalizacji Chin. Ale pod wieloma innymi względami nie ma wolności. Może właśnie dlatego tyle uwagi się tej liście poświęca - zauważa.

Autor: Robin Kwong

http://gielda.onet.pl/14,1446535,,3254,ft.html