Temat: Ocena 360 stopni - przykład
Witam serdecznie.
Nie mam pewności, czy temat nadal "żyje", czy też powili zamarł... ale dodam swoje "trzy grosze".
Zauważyłam w tym wątku pewną wypowiedź, która mnie poruszyła. Chodzi o stwierdzenie, że pracownicy, którzy mają podlegać ocenie w systemie 360 st., powinni wiedzieć, za co będą oceniani. Zgadzam się w ogólnym ujęciu, że pracownik, który ma być oceniany, powinien wiedzieć, co się będzie za tym kryło, a dodatkowo, jeśli od tego ma zależeć np. jego awans lub podwyżka wynagrodzenia, należy go wcześniej poinformować, jakie będą kryteria tej oceny... Ale czy to powinien być sens 360 st.? Innymi słowy: po co robimy ocenę w systemie 360 st.?
Weźmy pod uwagę całokształt sytuacji:
- człowiek jest oceniany, co - samo w sobie - jest dla niego stresującym wydarzeniem;
- oceniają go ludzie, którzy nie zawsze potrafią oceniać obiektywnie, ponieważ nie są często świadomi błędów w ocenie, które popełniają, a w wielu przypadkach nie potrafią oddzielić swoich subiektywnych uczuć wobec "obiektu" od oceny merytorycznej;
- w związku z powyższym część z tych ludzi (oceniających) może chcieć udzielić "dobrych", pozytywnych odpowiedzi, aby poprawić sytuację "obiektu", lub też swoją oceną tę sytuację pogorszyć, czyli postawić ocenianego w niekorzystnym świetle, jeśli nie żywią wobec niego ciepłych uczuć...;
W TEJ SYTUACJI TRUDNO O OBIEKTYWIZM
- dodatkowo sam oceniany może obawiać się o wyniki oceny, gdy ma wątpliwości co do nastawienia respondentów do jego osoby oraz co do ich intencji...
Moim skromnym zdaniem ocena taka ma sens tylko wtedy, gdy od jej wyników nie jest uzależniona istotna, wymierna w sensie finansowym, korzyść dla osoby, będącej w centrum badania... Gdy traktujemy je, jako podstawę dalszego (ciągłego) rozwoju. Oceniany ma wtedy szansę poznać opinię innych na swój temat, przyjrzeć się różnicom między poszczególnymi grupami respodentów oraz między nimi i sobą... Można z nim także przedyskutować, jakie działania o charakterze rozwojowym podjąć, przygotować plan... Takie podejście ma także inne zalety, ale o tym chętnie opowiem przy innej okazji... :-)
Podsumowując, mam wrażenie, że wykonanie badania 360 st. bez informowania całej organizacji na np. rok wcześniej, jakie będą założenia, nie jest błędem w sztuce. W tym przypadku gotowe kwestionariusze (przy założeniu ich dużej elastyczności) także nie były by złe same w sobie (jeśli dobrze przygotowane od strony merytorycznej). Błędem natomiast - w moim przekonaniu - jest przekazywanie w ręce zróżnicowanego (nie zawsze kompetentnego w ocenie) otoczenia decyzji (w ujęciu niebezpośrednim) ważnych dla ocenianego z finansowego punktu widzenia lub też z punktu widzenia jego kariery zawodowej. A często się to zdarza, gdy celem oceny 360 st. są decyzje o awansach i podwyżkach.
Serdecznie pozdrawiam.