Temat: Opowieści o Polsce. Retoryka narracji
Maciej P.:
Rozróżniajmy jednak zawodowego historyka (z oczywistym "przykazaniem" zawodowym, które wpajane jest mu na studiach) od (na ogół) amatora-ignoranta-blogera, który z racji pisarstwa poza wszelką konwencją naukową może pisać wiele bzdur bezkarnie z zawodowego punktu widzenia).
No nie do końca. Zauważ, że dziś w Polsce o historii rozmawia się często i gęsto. Ale nie są to dyskusje uniwersyteckie tylko polemiki na forach i blogach właśnie. Doszło wręcz do sytuacji gdy naukowców i ich prace się bojkotuje (bo piszą "pod z góry ustaloną tezę, a przypisów nikt nie rozumie" :) ) a blogerom (zwłaszcza tym tak zwanym "niepokornym") ufa się bezkrytycznie.
Tylko kurcze przytłaczająca większość "blogosfery" z ambicjami to albo "ciekawe obrazki historyczne" albo streszczanie i referowanie prac akademików.
Ale problemem nie są blogi tylko Google i łatwość wyszukiwania treści, które są mi akurat wygodne:) W ogniu polemiki najłatwiej wpisać słowa kluczowe, wyciąć co ciekawsze kawałki i udawać speca :)
No i mamy bigos pojęciowy, jechanie na emocjach, różnych pogromców mitów i całą rzeszę "użytecznych idiotów". A kurcze, daaaaawno nie czytałem ciekawej, inspirującej polskiej książki historycznej.
Zawodowy obowiązek uczciwości i maksymalnego obiektywizmu nakłada na historyka pewne powinności, od których - że tak powiem - wolny jest bloger.
Też nie do końca. Jest liczne grono pasjonatów, którzy dzielą się swoimi mniejszymi lub większymi odkryciami za pomocą blogów. Ci twórcy nie podpierają się ideologią. Podpisują się nazwiskiem i zależy im żeby pisać po prostu dobre teksty. Mnóstwo jest ciekawych blogów regionalistów, genealogów. To też trzeba docenić.
Michał M. edytował(a) ten post dnia 18.04.13 o godzinie 17:18