Anna
K.
szkolenia/projekty
(UE)
Temat: wielkopowierzchniowe obiekty handlowe na okoliczność świąt
wystrojone są w choinki, lampiony, przed wejściem przygrywa muzyka, stoi mikołaj i rozdaje chipsy.i niby wiemy, że te drobiazgi tuż przy kasie należy omijać łukiem, bo łapiemy je pod wpływem impulsu (i cena jakaś taka przyjazna), wiemy, że merchandiserzy zadbali o to, byśmy po chlebek szli na sam koniec hali, mijając po drodze półeczki z pachnącą chemią, stoiska z drobnym sprzętem agd niezwykle potrzebnym przy kuchennych świątecznych szaleństwach a i na prezent też się nadadzą. z zabawkami, ubraniami a krętą drogę umila nam przyjazna dla ucha relaksująca muzyka. czasem prowadzony wózek (ogromniasty, w którym nasze zakupy wciąż jakby się gubią), nie wiedzieć czemu, zaczyna zwalniać przy półkach, przy których normalnie nigdy byśmy nie stanęli.. a skoro już stanęliśmy, okazuje się, że mamy wielką wygodę – te cięższe towary stoją niziutko, żeby dźwigać ich nie było trzeba, te trudniej zbywalne na poziomie naszego wzroku, co by nas nęciły odpowiednim wyeksponowaniem, kolorystyką i atrakcyjną ceną. bo wszystkie kosztują mniej niż powinny - za cenę dwóch dostaniemy trzy, albo jakąś ładną torebeczkę czy lakier do włosów.
wszystko to niby wiemy i co?
ja powtarzam sobie, ze zakupy robię świadomie (mimo, ze listy ze sobą nie noszę), bo znam wszystkie te socjo-triki, natomiast kwota jakiej żądają w kasie za te drobiazgi, które mam w koszyku, ma się jakoś dziwnie do tej mojej wiedzy... ;-)
jak nie dać się zmanipulować w gorączce przedświątecznych zakupów? jakie ciekawe zabiegi stosowane są przez speców od socjotechnik w handlu w supermarketach w Waszych miejscowościach? pisałam kiedyś o tym pracę, czas odświeżyć pamięć i dowiedzieć się też, co zmieniło się na przestrzeni kilku lat. zapraszam do dyskusji.