Temat: Jak i do czego zacząć karierę?
Piotr Cegielski:
Ba śmiem twierdzić że gdyby nie uczelnie to byliby bezrobotni bo nie nadawaliby sie z tą wiedzą do pracy.Przede wszystkim to co sie dzieje w polsce to jest jedna wielka żenada. Na uczelniach nie chce się przekazać wiedzy tylko pokazać jak bardzo nie umiesz. Wyścig nadętych często głów z piersiami powystawianymi i literkami przed nazwiskiem (oczywiście są wyjątki).
(...)
I osoby które choć nie mają papierka to wiedzą więcej niż niejeden profesor.
Chyba trochę się zagalopowałeś. Kiedy ostatni raz byłeś na uczelni porozmawiać z jakimś profesorem? Przeczytałeś artykuł naukowy, albo byłeś na konferencji naukowej? Jak to jest, że my na swoich profesorów "psioczymy", a oni znajdują szacunek w takich ośrodkach badawczych jak CERN? Nie mówiąc już ilu tych tak "zacofanych" profesorów całkiem dobre pieniądze robi przeprowadzając badania dla dużych koncernów, które nie zawsze potrafią sobie poradzić z każdym zagadnieniem? Jak to jest, że w UK, Niemczech, nawet w Polsce (ale nie w polskich firmach) szuka się doktorów, doktorantów (nawet płaci się za zrobienie doktoratu w ich firmach) co świadczy, że doceniają jednak tych doktorów, którzy później możliwe, że zostaną profesorami. Nie mówię, że wszystkich, ale jednak doceniają. No i jeszcze jedna sprawa. Doktor, czy profesor to nie wyrobnik przy komputerze, żeby musiał znać normy, czy 100 programów, którymi posługują się ludzie w przemyśle. A studia na których oni wykładają to nie biura projektowe, żeby kogoś nauczyć konstruować. I te przytoczone całki o których mówisz nie jeden raz mnie uratowały tyłek. Ale jak ktoś pracuje dobierając podzespoły z katalogów to nie dziwię się, że komuś całką czy równanie różniczkowe nie potrzebne. Ale jak ktoś liczy drgania, naprężenia to wie, że bez tego to jak bez ręki.
Problem jest w tym, że Polska staję się jedną wielką montownią. Gdzie nasza myśl techniczna, patenty, polskie firmy na rynkach światowych? Ilu można takich wyliczyć? Czasem zaglądam na patenty ludzi z tytułem wyżej niż mgr, czy inż. i są to naprawdę super rzeczy na światowym poziomie. I moim zdaniem należy się tym ludziom szacunek, bo przy nakładzie finansowym dla polskich uczelni to i tak jest CUD, że cokolwiek się dzieje na tych uczelniach i że ktokolwiek chce tam pracować. Bo jak wytłumaczysz pensje 1800zl (netto - chyba, bo dawno nie sprawdzałem) dla asystenta naukowo - dydaktycznego?
Temat trochę zszedł na inny tor. Dlatego przepraszam. Ale trudno jakoś być obojętnym wobec wywodów, że Polska ma tylko "durnych" i "leniwych" profesorów, którzy nic nie robią i niczego nie uczą. Można mieć pewne zażalenia do sposobu nauczania, ale ten problem sięga trochę głębiej niż brak zdolności dydaktycznych profesorów.
Łukasz F. edytował(a) ten post dnia 06.10.11 o godzinie 13:44