Temat: Brak odzewu po rozmowie rekrutacyjnej... ;)
Kamila Wasielewska:
Miałam do czynienia z kilkoma/kilkunastoma firmami zajmującymi się rekrutacjami z "2 stron barykady": klienta zlecającego proces oraz uczestnika procesów, i musze przynać, że firmy, które profesjonalnie podchodzą do kwestii bieżacego informowania kandydatów o statusie procesu jest garstka (2-3 max).
Może udałoby się kilka dodać, ale to bardziej kwestia osoby niż formy. Na szczęście jest ta garstka, która potrafi i do której chętnie idzie się na kolejną rozmowę.
Z perspektywy kandydata - odstrasza to niesamowicie do udziału w kolejnych procesach rekrutacyjnych prowadzonych przez tę sama firmę, co bardzo dziwi konsultantow/head hunter.
Niestety wizerunek podupada i stwarza wrażenie nierzetelnego - jaki jest więc sens tracić czas na nic nie wnoszące rozmowy. Zdziwienie powinno w końcu zmusić do zastanowienia.
Konsultanci nie biorą w ogóle pod uwage, że sie będzie pamiętało nazwe firmy, nazwisko, etc, i to, że w przyszłości można być osobą decyzyjną w kwestiach podjęcia współpracy w daną firma rekrutacyjna bądx nie :) ale to już ich problem.
Rada dla kandydatów: nie obrażajmy się na firmę do która chce zatrudnić, a firme, za pośrednictwem której szuka się kandydatów. Możemy stracic naprawdę fajną oferte pracy. Szukajmy bezpośredniego kontaktu z firmami, które zlecaja procesy rekrutacyjne- jest to możliwe.
:)
Temat drażliwy dla większości, ale ładnie podsumowany. To, że ludzie z czasem awansują powinno być oczywiste, tak samo jak fakt wyciągania wniosków z własnych doświadczeń.
Najbardziej śmieszą mnie tutaj komentarze niektórych konsultantów "nie boisz się, że twój potencjalny pracodawca to czyta?". Aż prosi się o odbicie piłeczki czy "nie boisz się, że twój klient to czyta?"
Tak sobie czekam, aż ktoś pokusi się o dokładne badanie rynku pośrednictwa pracy i rzetelne sprawdzenie efektywności konsultantów. Zaoszczędziłoby to innym wiele czasu i pieniędzy.
Na firmę która chce zatrudnić nie ma sensu się "obrażać" - choć i tu jest pole do popisu ze strony pracodawcy. Jeden z banków zaprosił mnie kiedyś na 6 albo 7 rozmowę polegającą na powtórzeniu poprzednich - jakoś nie bardzo miałem już czas i ochotę na spotkanie które można było zamknąć w 30 sekundach rozmowy telefonicznej i grzecznie podziękowałem.
Niby takie małe coś jak telefon: "Nie zakwalifikował/a się Pan/i na to stanowisko. Czy w przyszłości mogę kontaktować się, gdyby pojawiła się oferta pracy odpowiadająca Pan/i kwalifikacjom i oczekiwaniom?
Nawet nie przez osobę z którą rozmawialiśmy - nawet nie przez pracownika firmy i nawet jeśli nigdy już nie zamierzają do danej osoby zadzwonić. Wystarczyłoby wysłanie tego raz na tydzień do callcenter, żeby obdzwonili. Koszt w porównaniu do pobieranej prowizji niewielki, a w porównaniu do innych kosztów pobocznych bardzo akceptowalny. W końcu mówimy o odpowiedzi po rozmowie, czyli tam, gdzie odsialiśmy już kilka(naście) z kilkuset osób.
Mała rzecz, a cieszy.